Ostatnio zjawiła się pani, która myślała, że butik to cukiernia, taki jej się wydał kolorowy. Potem powiedziała, że jest lepszy niż cukiernia. Przychodzą pary, niektóre już od progu zaczynają chichotać.
Coraz częściej zaglądają do butiku również mężczyźni. Był pan, który pytał, czy upatrzony błyszczyk jest wegański. I inny, wyglądający na stałego bywalca sex shopów. Wiedział, co to wibrator, ale pytał: „Dlaczego to wszystko kolorowe?". Później zdumiony kontynuował: „To kobiety tak lubią?!”. – Wyjaśniłam mu grzecznie, że kobieta ma swoje prawa. I że w seksie chodzi o obustronną przyjemność – uśmiecha się Joanna Keszka. Pan wyszedł z wibratorkiem na palec.
W kręgu podejrzeń
Najpierw Joanna Keszka była specjalistką od kobiecej seksualności w kobiecych pismach. Potem niemal profesjonalną testerką wibratorów, a ostatnio stała się właścicielką butiku z erotycznymi gadżetami, pachnącymi olejkami, lubrykantami. Stworzyła go przede wszystkim dlatego, że – jak twierdzi – miała dość wizyt w typowych polskich sex shopach. Do których zaglądała z racji zawodu i społecznej misji, żeby śledzić nowinki. – Dopóki kręciłam się przy niewinnych wibratorach, takich jakie kupują dziewczyny dziewczynom na wieczory panieńskie, obsługiwana byłam grzecznie przez panie – wspomina.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.