Gwiazdor kontra działacz
Jeśli w podparyskim S?vres miałby się kiedykolwiek znaleźć idealny wzór glamouru, trzeba by umieścić w gablocie George’a Clooneya. Coś z Cary’ego Granta, coś z Warrena Beatty’ego. Szelmowski uśmiech, brązowe oczy, nienaganna sylwetka, lekka siwizna, która dodaje mu tylko uroku. U boku coraz piękniejsze kobiety, żadnych zobowiązań i żadnych skandali. Pełna swoboda i poczucie humoru, klasa i wdzięk. Celebryta idealny. Inteligentny i wygadany Clooney jest wdzięcznym gościem talk-show i świetną osobą do wręczania wszelkich nagród. W czasie gali Złotych Globów ze wzruszeniem dziękował Bradowi Pittowi za wszystko, co ten robi dla ludzkości, by po chwili zażartować z Michaela Fassbendera, który pokazuje się nago w doskonałym „Shame": „Michael, mógłbyś grać w golfa z rękami założonymi na plecach! Człowieku, spróbuj!”. Jednak dla Clooneya glamour to za mało. Gdy tylko zniknął ze statuetką w kuluarach, zaczął krytykować republikańskiego kandydata na prezydenta. Bo jeśli cokolwiek na tym świecie ten człowiek traktuje serio, to swoją misję naprawiania świata. – Gwiazdy mogą skupić uwagę mediów, gdy te unikają odpowiedzialności – deklarował w jednym z wywiadów. – Nie możemy uprawiać polityki, możemy jednak mobilizować polityków.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.