Tylko że to nie było do nich. Według oględnych obliczeń opozycji moskwiczaninem był najwyżej co piąty uczestnik fety prezydenckiej 5 marca. Pozostali przyjechali do Moskwy z odległych miast. Rekord ustanowili „moskwiczanie" z Saratowa, którzy musieli jechać na wiec do stolicy co najmniej 12 godzin.
Ale być może warto było wziąć udział w tym teatrze, bo w nagrodę dostali coś znacznie bardziej wartościowego niż zgrzewka moskiewskiego piwa Oczkakowo (osiem sztuk na głowę). Zobaczyli, jak główny aktor spektaklu płacze jak Pierrot. Później rzecznik Putina przekonywał, że to efekt zimnego wiatru. Ale „moskwiczanie" wiedzą swoje – wódz okazał się człowiekiem.
5 marca na placu Maneżowym Władimir Putin popełnił coś więcej niż błąd. Popełnił dwa błędy jednocześnie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.