Duby smalone
W rubryce "Lewym okiem" zezował na mnie Tomasz Nałęcz ("Duby smalone", nr 9), dając przykład swoich związków z zachodnią kulturą w dyskusji politycznej, której nauczył się na Wschodzie. To może mniej istotne, że były członek PZPR za pomocą niezbyt kulturalnych sformułowań wykazuje swą gorliwość obrońcy jednomyślności obowiązującej niegdyś w Sejmie. Gdyby tak ktoś zachował się wobec niego, wyczytalibyśmy esej o potrzebie politycznej kultury dyskusji. Gdy czytamy polityczny wykład profesora, chciałoby się śladem kozackiego rozmówcy senatora Kisiela powiedzieć: "Breszesz profesorze!", ale żem nie taki Kozak, tylko przypomnę profesorowi historii, iż sojusz Polski z Zachodem nie ma zbyt wielu szczęśliwych dat w historii naszego państwa i bywał wyłącznie sporadycznie zawiązywany. (...) Prawdę mówi pan profesor o polskich marzeniach, by zainteresować Zachód sprawą polską w latach powojennych. W przekonaniu, że jest taka potrzeba, wychowywano młodzież w każdym patriotycznym domu, może też w niektórych partyjnych rodzinach. Nie licząc jednak kilku rozgłośni polskojęzycznych i wspierania selektywnego naszych ruchów wolnościowych, nie przyniosło to widocznych rezultatów w polityce państw NATO. Może wspomnimy, panie profesorze, doktrynę Sonenfelda z lat prezydentury Forda? Wreszcie nastał wielki moment: administracja Cartera i następnie Reagana poparły "Solidarność". Amerykańskie zwycięstwo nad Gorbaczowem przy stole rokowań w czerwcu 1988 r. dało szansę niepodległości nam i innym. A co potem? Później rozpoczęły się miodowe lata USA-ZSRR za Gorbaczowa i Busha; złe dla nas rokowania morskie w okolicach Malty. Następnie otrzymaliśmy za obecnego prezydenta USA propozycję "Partnerstwa dla pokoju", czyli efemerydę z jednoczesną manifestacją poparcia dla "demokraty" na carskim tronie. Zresztą to śmieszne widowisko jeszcze i dziś można częściowo obserwować. Tak więc entuzjasta politycznego i militarnego podporządkowania RP sojuszowi, który nie jest bynajmniej naszemu krajowi w tej chwili potrzebny, a gdy był potrzebny - odepchnął nas (w latach 1990-1993), pozwala sobie na konfabulację, historycznie insynuując, iż moja i nasza niechęć do utraty suwerenności na rzecz NATO jest jednoznaczna z zamiarem jej oferowania wschodnim sąsiadom. Ten zarzut jest równie umotywowany jak to, gdybym ja wnosił dziś, że mój adwersarz jest człowiekiem z towarzystwa, bo go kiedyś tytułowano "towarzyszem". Natomiast widać, iż nauczył się w tamtych czasach metody dyskusji oraz wyniósł z tych czasów przekonanie, że jeżeli ktoś nie chce z jednymi, automatycznie musi służyć drugim. Intelektualny syndrom: CIA-KGB zdeterminował sposób podejścia do wszystkiego, co jest polityką. Reszta to oczywiście kompleks na tle religijnym i stąd nowe insynuacje. Tymczasem, z jakich to przesłanek Wschód miałby być dziś mniej amoralny i zlaicyzowany od Zachodu? Proszę sobie wyobrazić, że wciąż istnieje w naszym społeczeństwie grupa ludzi, którzy los Rzeczy- pospolitej widzą jako drogę niepodległą. Nawet za cenę utraty poselskich apanaży - nie chcemy wpisywać do żadnego aktu państwowego komunałów o "wieczystych przyjaźniach", które pan Nałęcz otrzepałby z kurzu i robactwa i chętnie wpisał, tylko już nowym panom - i koniecznie, żeby było jednomyślnie!
JAN ŁOPUSZAŃSKI
poseł na Sejm RP
Liga globalna
Publikację "Liga globalna" (nr 8) przeczytałem z największą uwagą i zainteresowaniem. Chciałbym jednak wyjaśnić pewne nieścisłości, mogące - moim zdaniem - wprowadzić w błąd uważnego czytelnika, zwłaszcza tego, który poszukuje informacji ze świata ekonomii. Lista pięciuset największych przedsiębiorstw według "Fortune", podana jako źródło informacji, nie jest wystarczająco spójna. Z jednej strony, pojawiają się na niej obroty koncernów jako całości, z drugiej zaś, obroty poszczególnych należących do nich firm. Tak stało się w wypadku Samsung Group. W rankingu koncern podzielono na firmy i w ten sposób nie znalazł się na liście 100 najpotężniejszych republik świata tygodnika "Wprost". Myślę, że warto podkreślić, że w 1997 r. obroty Samsung Group wyniosły 96,1 mld USD, co stawia ten koreański konglomerat na pierwszym miejscu w Korei. Nie chciałbym szacować, które miejsce zajmuje Samsung Group na świecie, gdyż na przykład lista "Fortune" wydaje mi się w tym wypadku mało wiarygodna, lecz przypuszczam, że jest to bardzo wysoka pozycja. Sytuacja jest tym bardziej paradoksalna, że między innymi na liście "Fortune" z 25 lipca 1994 r. Samsung Group był klasyfikowany jako koncern i znalazł się na czternastym miejscu.
TOMASZ WACHNICKI
Samsung Electronics Polska Sp. z o.o.
W rubryce "Lewym okiem" zezował na mnie Tomasz Nałęcz ("Duby smalone", nr 9), dając przykład swoich związków z zachodnią kulturą w dyskusji politycznej, której nauczył się na Wschodzie. To może mniej istotne, że były członek PZPR za pomocą niezbyt kulturalnych sformułowań wykazuje swą gorliwość obrońcy jednomyślności obowiązującej niegdyś w Sejmie. Gdyby tak ktoś zachował się wobec niego, wyczytalibyśmy esej o potrzebie politycznej kultury dyskusji. Gdy czytamy polityczny wykład profesora, chciałoby się śladem kozackiego rozmówcy senatora Kisiela powiedzieć: "Breszesz profesorze!", ale żem nie taki Kozak, tylko przypomnę profesorowi historii, iż sojusz Polski z Zachodem nie ma zbyt wielu szczęśliwych dat w historii naszego państwa i bywał wyłącznie sporadycznie zawiązywany. (...) Prawdę mówi pan profesor o polskich marzeniach, by zainteresować Zachód sprawą polską w latach powojennych. W przekonaniu, że jest taka potrzeba, wychowywano młodzież w każdym patriotycznym domu, może też w niektórych partyjnych rodzinach. Nie licząc jednak kilku rozgłośni polskojęzycznych i wspierania selektywnego naszych ruchów wolnościowych, nie przyniosło to widocznych rezultatów w polityce państw NATO. Może wspomnimy, panie profesorze, doktrynę Sonenfelda z lat prezydentury Forda? Wreszcie nastał wielki moment: administracja Cartera i następnie Reagana poparły "Solidarność". Amerykańskie zwycięstwo nad Gorbaczowem przy stole rokowań w czerwcu 1988 r. dało szansę niepodległości nam i innym. A co potem? Później rozpoczęły się miodowe lata USA-ZSRR za Gorbaczowa i Busha; złe dla nas rokowania morskie w okolicach Malty. Następnie otrzymaliśmy za obecnego prezydenta USA propozycję "Partnerstwa dla pokoju", czyli efemerydę z jednoczesną manifestacją poparcia dla "demokraty" na carskim tronie. Zresztą to śmieszne widowisko jeszcze i dziś można częściowo obserwować. Tak więc entuzjasta politycznego i militarnego podporządkowania RP sojuszowi, który nie jest bynajmniej naszemu krajowi w tej chwili potrzebny, a gdy był potrzebny - odepchnął nas (w latach 1990-1993), pozwala sobie na konfabulację, historycznie insynuując, iż moja i nasza niechęć do utraty suwerenności na rzecz NATO jest jednoznaczna z zamiarem jej oferowania wschodnim sąsiadom. Ten zarzut jest równie umotywowany jak to, gdybym ja wnosił dziś, że mój adwersarz jest człowiekiem z towarzystwa, bo go kiedyś tytułowano "towarzyszem". Natomiast widać, iż nauczył się w tamtych czasach metody dyskusji oraz wyniósł z tych czasów przekonanie, że jeżeli ktoś nie chce z jednymi, automatycznie musi służyć drugim. Intelektualny syndrom: CIA-KGB zdeterminował sposób podejścia do wszystkiego, co jest polityką. Reszta to oczywiście kompleks na tle religijnym i stąd nowe insynuacje. Tymczasem, z jakich to przesłanek Wschód miałby być dziś mniej amoralny i zlaicyzowany od Zachodu? Proszę sobie wyobrazić, że wciąż istnieje w naszym społeczeństwie grupa ludzi, którzy los Rzeczy- pospolitej widzą jako drogę niepodległą. Nawet za cenę utraty poselskich apanaży - nie chcemy wpisywać do żadnego aktu państwowego komunałów o "wieczystych przyjaźniach", które pan Nałęcz otrzepałby z kurzu i robactwa i chętnie wpisał, tylko już nowym panom - i koniecznie, żeby było jednomyślnie!
JAN ŁOPUSZAŃSKI
poseł na Sejm RP
Liga globalna
Publikację "Liga globalna" (nr 8) przeczytałem z największą uwagą i zainteresowaniem. Chciałbym jednak wyjaśnić pewne nieścisłości, mogące - moim zdaniem - wprowadzić w błąd uważnego czytelnika, zwłaszcza tego, który poszukuje informacji ze świata ekonomii. Lista pięciuset największych przedsiębiorstw według "Fortune", podana jako źródło informacji, nie jest wystarczająco spójna. Z jednej strony, pojawiają się na niej obroty koncernów jako całości, z drugiej zaś, obroty poszczególnych należących do nich firm. Tak stało się w wypadku Samsung Group. W rankingu koncern podzielono na firmy i w ten sposób nie znalazł się na liście 100 najpotężniejszych republik świata tygodnika "Wprost". Myślę, że warto podkreślić, że w 1997 r. obroty Samsung Group wyniosły 96,1 mld USD, co stawia ten koreański konglomerat na pierwszym miejscu w Korei. Nie chciałbym szacować, które miejsce zajmuje Samsung Group na świecie, gdyż na przykład lista "Fortune" wydaje mi się w tym wypadku mało wiarygodna, lecz przypuszczam, że jest to bardzo wysoka pozycja. Sytuacja jest tym bardziej paradoksalna, że między innymi na liście "Fortune" z 25 lipca 1994 r. Samsung Group był klasyfikowany jako koncern i znalazł się na czternastym miejscu.
TOMASZ WACHNICKI
Samsung Electronics Polska Sp. z o.o.
Więcej możesz przeczytać w 10/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.