Kto u nas kreuje modę na umięśnioną sylwetkę?
- Co najmniej sześciu na dziesięciu ćwiczących w siłowniach i klubach kulturystycznych przyjmuje środki, które w zawodowym sporcie przyczyniają się do banicji - uważa Krzysztof Chrostowski, szef Zakładu Badań Antydopingowych Instytutu Sportu. Fachowcy dodają, że rynek anabolików rozwija się dynamicznie głównie dzięki pułapce, jaką dla młodych ludzi stała się swoista mięśniofobia - patologiczna dbałość o masę i kształt mięśni. Nowymi idolami stają się ludzie, których "misją" jest "rzeźbienie własnych ciał".
Zawodowi sportowcy stosują doping pod okiem najlepszych lekarzy i farmaceutów. Tymczasem w zaciszu dusznych siłowni trwa sterydowa wolnoamerykanka. Kwitnie handel specyfikami niewiadomego pochodzenia. Niewielu ćwiczących martwi się o ewentualną dyskwalifikację, gdyż niewielu zamierza startować choćby w zawodach kulturystów. Jedyny sprawdzian, jakiemu się poddają, odbywa się przed lustrem.
Życie młodego kulturysty zmienia się błyskawicznie. Zaniedbuje naukę i pracę, zmienia zainteresowania, bezgranicznie oddaje się rozwijaniu bicepsów. By wyglądać jak Schwarzenegger, nowicjusz amator powinien mieć jednak predyspozycje fizyczne, pieniądze i co najmniej sześć lat na katorżniczą pracę. Właśnie dlatego coraz więcej młodych Polaków wybiera drogę na skróty. - Po środki dopingujące sięgają już nawet jedenastolatkowie. Chcą być silniejsi i lepiej zbudowani, co ma poprawić ich pozycję w środowisku. Są przy tym bardzo niecierpliwi, szybko popadają w samouwielbienie, uzależniając się od ćwiczeń i sztucznego wspomagania równie łatwo jak od narkotyków - dodaje Krzysztof Chrostowski. - Informacje o środkach dopingujących pojawiają się w specjalistycznych pismach. Największym zagrożeniem jest jednak Internet, w którym z dużą łatwością wyszukać można opisy sterydów, fotografie opakowań z cenami, a nawet dokładne instrukcje opisujące dzień po dniu anaboliczne menu - alarmuje Jerzy Smorawiński, przewodniczący Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Jeden z miłośników "drogi na skróty" wyznaje na swojej stronie WWW: "Poczułem, jakby mięśnie miały przebić się przez skórę. Nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem; nie mieściłem się we własnym ciele, na dodatek nie musiałem na to długo czekać". W innym miejscu zwierzenie mistrza: "Gdy używałem hormonu wzrostu, były to najlepsze dni treningu w moim życiu. Muszę dodać, że w tym czasie brałem również Winstrol-V i testosteron". Obok zdjęcie butelki z reklamowanym specyfikiem i zachęta - "spodziewaj się, że będzie Ci przybywać około dwóch kilogramów mięśni na każdy centymetr obwodu ramion". Kolejny materiał zdradza czytelnikom: "Prawdę powiedziawszy, odżywki kulturystyczne są tak nowoczesne, że zaczyna zacierać się granica między wspomaganiem a sterydami".
Handel środkami dopingującymi stał się kuszący zwłaszcza dla biznesu narkotykowego; jest bezpieczniejszy, w wielu krajach na pół legalny (większość środków można kupić w aptekach na recepty), a klientów nie trzeba szukać na ulicy. Już cztery lata temu Interpol informował o boomie na czarnym rynku sterydów. Ankieta przeprowadzona przez uniwersytet w Pensylwanii dowodzi, że wśród dziewcząt w wieku 14-18 lat liczba zażywających sterydy anaboliczne wzrosła w ciągu ostatnich siedmiu lat dwukrotnie. Szacuje się, że w samych Stanach Zjednoczonych "na koksie" żyje kilka milionów osób, a handlarze i producenci osiągają zyski liczone w setkach milionów dolarów. Niektórzy politycy i urząd antynarkotykowy walczą z rosnącą modą na androstendion - środek pochodzący z byłej NRD, który za oceanem nazywany jest "viagrą dla całego ciała" (dochody ze sprzedaży te- go specyfiku przekroczyły 100 mln dolarów).
W Europie dopingowym centrum od dawna była środkowa i wschodnia część kontynentu. Fińscy celnicy w nadchodzących z Tallina deskach surfingowych wykryli ponad 120 tys. tabletek. Duńczycy otrzymywali środki dopingujące pocztą - nadawcą była skrzynka pocztowa w Rosji, odbiorcą prawie zawsze okazywała się sekcja podnoszenia ciężarów. W Niemczech policja zlikwidowała laboratorium i surowce warte niemal 5 mln marek. Jesienią ubiegłego roku w Łodzi celnicy przechwycili ciężarówkę z 40 kilogramami niedozwolonych specyfików. W Krakowie przed sądem stanęli właściciele kilku sklepów kulturystycznych, którym policja zarekwirowała półtorej tony sterydów. Miesięczna sterydowa kuracja kosztuje od kilkuset do 1,5 tys. zł.
Lekarze ostrzegają: wystarczy zażywać te środki przez kilka miesięcy, by doprowadzić do trwałego uszkodzenia wątroby i serca, u kobiet wywołać zanik miesiączkowania, obniżenie tonu głosu i spowodować nadmierny przyrost mięśni, zbyt mocno obciążający ścięgna i więzadła. U amatorów dopingu wzrasta poziom cholesterolu. Mężczyźni stają się pobudliwi i kapryśni, częściej przejawiają agresję, a nawet mają skłonności samobójcze.
Zawodowi sportowcy stosują doping pod okiem najlepszych lekarzy i farmaceutów. Tymczasem w zaciszu dusznych siłowni trwa sterydowa wolnoamerykanka. Kwitnie handel specyfikami niewiadomego pochodzenia. Niewielu ćwiczących martwi się o ewentualną dyskwalifikację, gdyż niewielu zamierza startować choćby w zawodach kulturystów. Jedyny sprawdzian, jakiemu się poddają, odbywa się przed lustrem.
Życie młodego kulturysty zmienia się błyskawicznie. Zaniedbuje naukę i pracę, zmienia zainteresowania, bezgranicznie oddaje się rozwijaniu bicepsów. By wyglądać jak Schwarzenegger, nowicjusz amator powinien mieć jednak predyspozycje fizyczne, pieniądze i co najmniej sześć lat na katorżniczą pracę. Właśnie dlatego coraz więcej młodych Polaków wybiera drogę na skróty. - Po środki dopingujące sięgają już nawet jedenastolatkowie. Chcą być silniejsi i lepiej zbudowani, co ma poprawić ich pozycję w środowisku. Są przy tym bardzo niecierpliwi, szybko popadają w samouwielbienie, uzależniając się od ćwiczeń i sztucznego wspomagania równie łatwo jak od narkotyków - dodaje Krzysztof Chrostowski. - Informacje o środkach dopingujących pojawiają się w specjalistycznych pismach. Największym zagrożeniem jest jednak Internet, w którym z dużą łatwością wyszukać można opisy sterydów, fotografie opakowań z cenami, a nawet dokładne instrukcje opisujące dzień po dniu anaboliczne menu - alarmuje Jerzy Smorawiński, przewodniczący Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Jeden z miłośników "drogi na skróty" wyznaje na swojej stronie WWW: "Poczułem, jakby mięśnie miały przebić się przez skórę. Nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem; nie mieściłem się we własnym ciele, na dodatek nie musiałem na to długo czekać". W innym miejscu zwierzenie mistrza: "Gdy używałem hormonu wzrostu, były to najlepsze dni treningu w moim życiu. Muszę dodać, że w tym czasie brałem również Winstrol-V i testosteron". Obok zdjęcie butelki z reklamowanym specyfikiem i zachęta - "spodziewaj się, że będzie Ci przybywać około dwóch kilogramów mięśni na każdy centymetr obwodu ramion". Kolejny materiał zdradza czytelnikom: "Prawdę powiedziawszy, odżywki kulturystyczne są tak nowoczesne, że zaczyna zacierać się granica między wspomaganiem a sterydami".
Handel środkami dopingującymi stał się kuszący zwłaszcza dla biznesu narkotykowego; jest bezpieczniejszy, w wielu krajach na pół legalny (większość środków można kupić w aptekach na recepty), a klientów nie trzeba szukać na ulicy. Już cztery lata temu Interpol informował o boomie na czarnym rynku sterydów. Ankieta przeprowadzona przez uniwersytet w Pensylwanii dowodzi, że wśród dziewcząt w wieku 14-18 lat liczba zażywających sterydy anaboliczne wzrosła w ciągu ostatnich siedmiu lat dwukrotnie. Szacuje się, że w samych Stanach Zjednoczonych "na koksie" żyje kilka milionów osób, a handlarze i producenci osiągają zyski liczone w setkach milionów dolarów. Niektórzy politycy i urząd antynarkotykowy walczą z rosnącą modą na androstendion - środek pochodzący z byłej NRD, który za oceanem nazywany jest "viagrą dla całego ciała" (dochody ze sprzedaży te- go specyfiku przekroczyły 100 mln dolarów).
W Europie dopingowym centrum od dawna była środkowa i wschodnia część kontynentu. Fińscy celnicy w nadchodzących z Tallina deskach surfingowych wykryli ponad 120 tys. tabletek. Duńczycy otrzymywali środki dopingujące pocztą - nadawcą była skrzynka pocztowa w Rosji, odbiorcą prawie zawsze okazywała się sekcja podnoszenia ciężarów. W Niemczech policja zlikwidowała laboratorium i surowce warte niemal 5 mln marek. Jesienią ubiegłego roku w Łodzi celnicy przechwycili ciężarówkę z 40 kilogramami niedozwolonych specyfików. W Krakowie przed sądem stanęli właściciele kilku sklepów kulturystycznych, którym policja zarekwirowała półtorej tony sterydów. Miesięczna sterydowa kuracja kosztuje od kilkuset do 1,5 tys. zł.
Lekarze ostrzegają: wystarczy zażywać te środki przez kilka miesięcy, by doprowadzić do trwałego uszkodzenia wątroby i serca, u kobiet wywołać zanik miesiączkowania, obniżenie tonu głosu i spowodować nadmierny przyrost mięśni, zbyt mocno obciążający ścięgna i więzadła. U amatorów dopingu wzrasta poziom cholesterolu. Mężczyźni stają się pobudliwi i kapryśni, częściej przejawiają agresję, a nawet mają skłonności samobójcze.
Więcej możesz przeczytać w 10/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.