Jeżeli Europa ma pozostać sobą, gwałt w biały dzień na niewinnej ludności musi znaleźć odpowiedź
Interwencja NATO w Serbii jest dramatyczną odpowiedzią na pytanie o kształt Europy. Czy może ona pozostać sobą, gdy już nie na jej rubieżach, lecz w basenie Morza Śródziemnego trwają czystki etniczne i ludność cywilna kryje się w górach lub ucieka do bezpiecznych krajów? Czy w Europie wielu - często bardzo małych - narodów, wielu kultur i religii możemy tolerować wewnętrzną inwazję wojska państwa, którego rząd nie umie zapewnić autonomii jednej ze swoich prowincji? Europa międzywojnia, która zgodziła się w 1938 r. na wchłonięcie Czechosłowacji przez III Rzeszę, zdradziła wolność i demokrację. Przedtem Zachód nie podjął inicjatywy marszałka Piłsudskiego - wojny prewencyjnej przeciw Hitlerowi. Po Monachium ci, którzy nie chcieli umierać za Pragę i Gdańsk, musieli umierać za Paryż, Brukselę, Londyn i Ateny. Dlatego NATO zgodnymi głosami dziewiętnastu rządów powiedziało swoje non possumus. Jeżeli Europa ma pozostać sobą, rozwijać się i jednoczyć, gwałt w biały dzień na niewinnej ludności musi znaleźć odpowiedź. W przeciwnym razie pytanie o pokój i spokój będziemy musieli sobie zadać na nowo zapewne w trudniejszych okolicznościach.
Polska, Węgry i Czechy weszły do NATO 12 marca. Jak dziś widzimy, nastąpiło to dosłownie za pięć dwunasta. Dzięki pełnemu członkostwu w sojuszu możemy politycznie i na razie w skromnym zakresie militarnie wpływać na stabilizację w Europie. Możemy spokojnie i przyjaźnie mówić Rosji, gdy wspiera Milo?sevicia, że skoro żelazna kurtyna nie dzieli już stref wpływów, to od każdego z naszych państw zależy, czy chce być po stronie wolności, demokracji i praw człowieka, czy też po stronie chaosu, nacjonalistycznej dyktatury i strachu mniejszości przed większością.
Polska przeżyła już doświadczenie wewnętrznej agresji. Był to stan wojenny. Na użytek prasy szwajcarskiej nazwałem go kiedyś czerwonym apartheidem. Czerwoni, będący w mniejszości, prześladowali wówczas białych, a ściślej biało-czerwonych. Minęło sporo lat i reżim belgradzki nadal prześladuje kosowskich Albańczyków, którzy na tym skrawku ziemi są większością. To, że Serbowie uważają Kosowo za swoją ziemię gnieźnieńską - kolebkę narodu, nie daje im żadnego prawa do prześladowania pragnących autonomii Kosowarów.
Doświadczenie polskie z czasów stanu wojennego podpowiada nam dwa rozwiązania, które utrudnią Milo?seviciowi rozgrywanie na swoją korzyść obecnej fazy długotrwałego konfliktu w Jugosławii. Po pierwsze, musimy już dziś okazać solidarność z uchodźcami z Kosowa. Po drugie, musimy rozróżnić reżim i społeczeństwo Jugosławii, które Milo?sević na razie skutecznie cementuje serbskim nacjonalizmem. Rzeczpospolita Polska walczy solidarnie z antywolnościowym reżimem w Belgradzie. Polacy solidaryzują się z przeżywającymi dramat Serbami, nawet jeśli ich dramat jest karą za reżim, dla którego nie zdołali jeszcze zbudować alternatywy. Mówię to nie dla komfortu psychicznego, lecz przez znajomość obywatelskiego dyskomfortu życia w znanej nam opresji.
Polska, Węgry i Czechy weszły do NATO 12 marca. Jak dziś widzimy, nastąpiło to dosłownie za pięć dwunasta. Dzięki pełnemu członkostwu w sojuszu możemy politycznie i na razie w skromnym zakresie militarnie wpływać na stabilizację w Europie. Możemy spokojnie i przyjaźnie mówić Rosji, gdy wspiera Milo?sevicia, że skoro żelazna kurtyna nie dzieli już stref wpływów, to od każdego z naszych państw zależy, czy chce być po stronie wolności, demokracji i praw człowieka, czy też po stronie chaosu, nacjonalistycznej dyktatury i strachu mniejszości przed większością.
Polska przeżyła już doświadczenie wewnętrznej agresji. Był to stan wojenny. Na użytek prasy szwajcarskiej nazwałem go kiedyś czerwonym apartheidem. Czerwoni, będący w mniejszości, prześladowali wówczas białych, a ściślej biało-czerwonych. Minęło sporo lat i reżim belgradzki nadal prześladuje kosowskich Albańczyków, którzy na tym skrawku ziemi są większością. To, że Serbowie uważają Kosowo za swoją ziemię gnieźnieńską - kolebkę narodu, nie daje im żadnego prawa do prześladowania pragnących autonomii Kosowarów.
Doświadczenie polskie z czasów stanu wojennego podpowiada nam dwa rozwiązania, które utrudnią Milo?seviciowi rozgrywanie na swoją korzyść obecnej fazy długotrwałego konfliktu w Jugosławii. Po pierwsze, musimy już dziś okazać solidarność z uchodźcami z Kosowa. Po drugie, musimy rozróżnić reżim i społeczeństwo Jugosławii, które Milo?sević na razie skutecznie cementuje serbskim nacjonalizmem. Rzeczpospolita Polska walczy solidarnie z antywolnościowym reżimem w Belgradzie. Polacy solidaryzują się z przeżywającymi dramat Serbami, nawet jeśli ich dramat jest karą za reżim, dla którego nie zdołali jeszcze zbudować alternatywy. Mówię to nie dla komfortu psychicznego, lecz przez znajomość obywatelskiego dyskomfortu życia w znanej nam opresji.
Więcej możesz przeczytać w 14/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.