W ciągu najbliższych pięciu lat polski rynek kinowy ma szansę dorównać europejskim standardom
Ponad miliard dolarów w budowę około stu nowoczesnych multipleksów zamierzają zainwestować w Polsce największe światowe koncerny tej branży. Multikina powstaną między innymi w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu i Gdańsku.
Kryzys światowego przemysłu kinowego w ósmej dekadzie XX w. zmusił właścicieli kin do poszukiwania nowych sposobów na przyciągnięcie widzów. Konkurencją dla telewizji i wideo stały się dogodnie położone kompleksy kinowe, połączone z restauracjami, sklepami i bezpiecznymi parkingami. Tymczasem w Polsce w siermiężnych latach 80. odnotowano rekordową frekwencję w kinach. W 1984 r. byliśmy tamże 56,5 mln raza, natomiast w 1997 r. tylko 23,7 mln raza. W efekcie na świecie ogląda się dziś filmy w klimatyzowanych, doskonale nagłośnionych i przestronnych salach, a w naszym kraju pozostało ok. 800 niewygodnych i przestarzałych obiektów.
- Na dobrym, europejskim poziomie działa w Polsce najwyżej dziesięć kin. Wiele mamy więc do zagospodarowania i chcemy tę możliwość wykorzystać. Do roku 2004 zamierzamy wybudować piętnaście multipleksów w największych miastach Polski, m.in. w Krakowie, Zabrzu, Gdańsku, Wrocławiu i Bydgoszczy - zapowiada Aldona Szostakowska, dyrektor generalny spółki Multikino, której udziałowcami są amerykański United Cinemas International (właściciel kilkudziesięciu multipleksów w Europie) oraz ITI Cinema (jedna z największych firm zajmujących się dystrybucją filmów w Polsce). Pierwszy polski multipleks, wybudowany w Poznaniu za 11 mln USD, działa już prawie rok i osiągnął w tym czasie - zdaniem właścicieli - zadowalającą frekwencję i niezłe wyniki finansowe. Kolejny obiekt zostanie otwarty w tym roku w Warszawie. W dwunastu salach jednorazowo będzie mógł pomieścić 3 tys. widzów.
Podobne plany inwestycyjne ma przynajmniej osiem dużych koncernów zagranicznych. Polsko-australijska firma CineStar zamierza wybudować w ciągu najbliższych lat dziesięć multipleksów za ponad 100 mln USD. Pierwszy - liczący 16-20 sal - zostanie otwarty najprawdopodobniej w Chorzowie. Spółkę CineStar tworzą firma Echo-Cinema (największy polski operator kinowy zarządzający 25 kinami) oraz australijski koncern Greater Union (mający udziały w ok. 2 tys. kin na świecie).
- Batalię o polski rynek wygrają ci, którzy będą pierwsi i będą mieli najlepsze lokalizacje. Liczymy, że nowoczesne kina przyczynią się do znacznego wzrostu frekwencji, gdyż za standard opłacalności multipleksu przyjmuje się milion widzów rocznie - twierdzi Katarzyna Lesiuk, specjalista ds. inwestycji i rozwoju Echo-Cinema. - Zakładamy, że w ciągu dziesięciu lat frekwencja w polskich kinach wzrośnie o 100-120 proc. Można więc przewidywać, że na rynku pozostanie trzech, czterech dużych operatorów i to oni wchłoną kilkanaście mniejszych firm ogłaszających wejście na nasz rynek. Dla większości nie starczy po prostu miejsca - uważa Aldona Szostakowska.
Z danych brytyjskiej firmy Dona Research, specjalizującej się w badaniach rynku kinowego, wynika, że na świecie na fotel w sali projekcyjnej multikina przypada rocznie 360 widzów. Aby dorównać tej tendencji, każdy Polak powinien chodzić do kina przynajmniej 2,8 raza rocznie, a więc ponad cztery razy częściej niż obecnie - oczywiście przy założeniu, że powstanie około stu multipleksów. - Taka frekwencja jest możliwa, ponieważ jest to europejska średnia. Polacy niczym się nie różnią od innych mieszkańców tego kontynentu, a to, że rzadko chodzą do kina, jest spowodowane fatalną jakością istniejących obiektów - twierdzi Krzysztof Jacuński z firmy Loews Cineplex International (LCI), która zamierza wybudować w Polsce kilkanaście kin wielosalowych. Odmiennego zdania jest dr Jan Jerschina, socjolog z Instytutu Badań Rynku i Opinii Publicznej CEE. Uważa on bowiem, że budowa wielkich centrów kinowych nie spowoduje znaczącego wzrostu frekwencji. - Trzeba pamiętać, że część społeczeństwa mieszka na wsi i w miasteczkach. Tam ludzie mają znacznie mniejszą możliwość chodzenia do kina i tak chyba pozostanie - mówi dr Jerschina.
- Na budowie kompleksów kinowych skorzystają zarówno widzowie, jak i dystrybutorzy. Mała liczba kin powoduje, że filmy konkurują z sobą, a w związku z tym, iż w ciągu roku odbywa się ok. 160 premier, szybko schodzą z ekranów; w kolejce czekają bowiem następne tytuły. Dlatego multipleksy mogą wpłynąć na rozwój rynku kinowego - uważa Barbara Słomczewska, rzecznik prasowy Komitetu Kinematografii. Podobną opinię wyraża Krzysztof Jacuński. Przewiduje on, że powstanie kin wielosalowych stworzy nową szansę dla rozwoju produkcji i sprzedaży polskich filmów. - Nie chcemy niszczyć rynku, ale go rozwijać. Pragniemy promować nie tylko filmy komercyjne, lecz także kino artystyczne, młodzieżowe i polską produkcję. Rodzime filmy mogą się dobrze sprzedawać, zwłaszcza gdy znacznie wzrośnie liczba ekranów, a tym samym większe będą możliwości proponowania zróżnicowanego repertuaru - mówi Krzysztof Jacuński. Pierwszym polskim filmem, który skorzystał z dobrodziejstw multipleksu, jest "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana - w poznańskim multikinie wyświetlany jest codziennie na trzech ekranach. Ponadto w repertuarze znajdują się nowości filmowe. - Taka sytuacja jest możliwa wyłącznie w kinie wielosalowym. Bez przeszkód można w nim wyświetlać kasowy film i nawet przez pół roku, nie rezygnując jednocześnie z nowości, na co nie może pozwolić dziś sobie żadne kino - uważa Aldona Szostakowska.
Jeden z największych europejskich multipleksów, funkcjonujący od 1988 r. brukselski Kinepolis z 25 salami mogącymi pomieścić 7,5 tys. widzów, spowodował, że połowa mieszkańców miasta zrezygnowała z tradycyjnych kin. W jeszcze większym stopniu podobne zjawisko może dotknąć przestarzałe polskie kina. - Nie wolno wykluczyć, że rozwój multipleksów spowoduje upadek małych i słabych obiektów - uważa Barbara Słomczewska. Innego zdania jest Katarzyna Lesiuk, która przewiduje, że wprawdzie część najsłabszych kin upadnie, większość jednak przekształci się w tzw. art houses, w których nie ma premier, ale można obejrzeć filmy niekomercyjne i nie wyświetlane gdzie indziej. - Jeśli nawet jakaś część tradycyjnych kin upadnie, nie stanie się nic strasznego. Pozostaną najlepsi, ci, którzy będą umieli przyciągnąć widza i dostosują się do światowych standardów - przekonuje Krzysztof Jacuński.
Kryzys światowego przemysłu kinowego w ósmej dekadzie XX w. zmusił właścicieli kin do poszukiwania nowych sposobów na przyciągnięcie widzów. Konkurencją dla telewizji i wideo stały się dogodnie położone kompleksy kinowe, połączone z restauracjami, sklepami i bezpiecznymi parkingami. Tymczasem w Polsce w siermiężnych latach 80. odnotowano rekordową frekwencję w kinach. W 1984 r. byliśmy tamże 56,5 mln raza, natomiast w 1997 r. tylko 23,7 mln raza. W efekcie na świecie ogląda się dziś filmy w klimatyzowanych, doskonale nagłośnionych i przestronnych salach, a w naszym kraju pozostało ok. 800 niewygodnych i przestarzałych obiektów.
- Na dobrym, europejskim poziomie działa w Polsce najwyżej dziesięć kin. Wiele mamy więc do zagospodarowania i chcemy tę możliwość wykorzystać. Do roku 2004 zamierzamy wybudować piętnaście multipleksów w największych miastach Polski, m.in. w Krakowie, Zabrzu, Gdańsku, Wrocławiu i Bydgoszczy - zapowiada Aldona Szostakowska, dyrektor generalny spółki Multikino, której udziałowcami są amerykański United Cinemas International (właściciel kilkudziesięciu multipleksów w Europie) oraz ITI Cinema (jedna z największych firm zajmujących się dystrybucją filmów w Polsce). Pierwszy polski multipleks, wybudowany w Poznaniu za 11 mln USD, działa już prawie rok i osiągnął w tym czasie - zdaniem właścicieli - zadowalającą frekwencję i niezłe wyniki finansowe. Kolejny obiekt zostanie otwarty w tym roku w Warszawie. W dwunastu salach jednorazowo będzie mógł pomieścić 3 tys. widzów.
Podobne plany inwestycyjne ma przynajmniej osiem dużych koncernów zagranicznych. Polsko-australijska firma CineStar zamierza wybudować w ciągu najbliższych lat dziesięć multipleksów za ponad 100 mln USD. Pierwszy - liczący 16-20 sal - zostanie otwarty najprawdopodobniej w Chorzowie. Spółkę CineStar tworzą firma Echo-Cinema (największy polski operator kinowy zarządzający 25 kinami) oraz australijski koncern Greater Union (mający udziały w ok. 2 tys. kin na świecie).
- Batalię o polski rynek wygrają ci, którzy będą pierwsi i będą mieli najlepsze lokalizacje. Liczymy, że nowoczesne kina przyczynią się do znacznego wzrostu frekwencji, gdyż za standard opłacalności multipleksu przyjmuje się milion widzów rocznie - twierdzi Katarzyna Lesiuk, specjalista ds. inwestycji i rozwoju Echo-Cinema. - Zakładamy, że w ciągu dziesięciu lat frekwencja w polskich kinach wzrośnie o 100-120 proc. Można więc przewidywać, że na rynku pozostanie trzech, czterech dużych operatorów i to oni wchłoną kilkanaście mniejszych firm ogłaszających wejście na nasz rynek. Dla większości nie starczy po prostu miejsca - uważa Aldona Szostakowska.
Z danych brytyjskiej firmy Dona Research, specjalizującej się w badaniach rynku kinowego, wynika, że na świecie na fotel w sali projekcyjnej multikina przypada rocznie 360 widzów. Aby dorównać tej tendencji, każdy Polak powinien chodzić do kina przynajmniej 2,8 raza rocznie, a więc ponad cztery razy częściej niż obecnie - oczywiście przy założeniu, że powstanie około stu multipleksów. - Taka frekwencja jest możliwa, ponieważ jest to europejska średnia. Polacy niczym się nie różnią od innych mieszkańców tego kontynentu, a to, że rzadko chodzą do kina, jest spowodowane fatalną jakością istniejących obiektów - twierdzi Krzysztof Jacuński z firmy Loews Cineplex International (LCI), która zamierza wybudować w Polsce kilkanaście kin wielosalowych. Odmiennego zdania jest dr Jan Jerschina, socjolog z Instytutu Badań Rynku i Opinii Publicznej CEE. Uważa on bowiem, że budowa wielkich centrów kinowych nie spowoduje znaczącego wzrostu frekwencji. - Trzeba pamiętać, że część społeczeństwa mieszka na wsi i w miasteczkach. Tam ludzie mają znacznie mniejszą możliwość chodzenia do kina i tak chyba pozostanie - mówi dr Jerschina.
- Na budowie kompleksów kinowych skorzystają zarówno widzowie, jak i dystrybutorzy. Mała liczba kin powoduje, że filmy konkurują z sobą, a w związku z tym, iż w ciągu roku odbywa się ok. 160 premier, szybko schodzą z ekranów; w kolejce czekają bowiem następne tytuły. Dlatego multipleksy mogą wpłynąć na rozwój rynku kinowego - uważa Barbara Słomczewska, rzecznik prasowy Komitetu Kinematografii. Podobną opinię wyraża Krzysztof Jacuński. Przewiduje on, że powstanie kin wielosalowych stworzy nową szansę dla rozwoju produkcji i sprzedaży polskich filmów. - Nie chcemy niszczyć rynku, ale go rozwijać. Pragniemy promować nie tylko filmy komercyjne, lecz także kino artystyczne, młodzieżowe i polską produkcję. Rodzime filmy mogą się dobrze sprzedawać, zwłaszcza gdy znacznie wzrośnie liczba ekranów, a tym samym większe będą możliwości proponowania zróżnicowanego repertuaru - mówi Krzysztof Jacuński. Pierwszym polskim filmem, który skorzystał z dobrodziejstw multipleksu, jest "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana - w poznańskim multikinie wyświetlany jest codziennie na trzech ekranach. Ponadto w repertuarze znajdują się nowości filmowe. - Taka sytuacja jest możliwa wyłącznie w kinie wielosalowym. Bez przeszkód można w nim wyświetlać kasowy film i nawet przez pół roku, nie rezygnując jednocześnie z nowości, na co nie może pozwolić dziś sobie żadne kino - uważa Aldona Szostakowska.
Jeden z największych europejskich multipleksów, funkcjonujący od 1988 r. brukselski Kinepolis z 25 salami mogącymi pomieścić 7,5 tys. widzów, spowodował, że połowa mieszkańców miasta zrezygnowała z tradycyjnych kin. W jeszcze większym stopniu podobne zjawisko może dotknąć przestarzałe polskie kina. - Nie wolno wykluczyć, że rozwój multipleksów spowoduje upadek małych i słabych obiektów - uważa Barbara Słomczewska. Innego zdania jest Katarzyna Lesiuk, która przewiduje, że wprawdzie część najsłabszych kin upadnie, większość jednak przekształci się w tzw. art houses, w których nie ma premier, ale można obejrzeć filmy niekomercyjne i nie wyświetlane gdzie indziej. - Jeśli nawet jakaś część tradycyjnych kin upadnie, nie stanie się nic strasznego. Pozostaną najlepsi, ci, którzy będą umieli przyciągnąć widza i dostosują się do światowych standardów - przekonuje Krzysztof Jacuński.
Więcej możesz przeczytać w 15/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.