Przeciwnicy NATO wszystkich krajów - łączą się
Skrajne skrzydła polskiej sceny politycznej już nieraz demonstrowały zbieżne poglądy i razem podnosiły ręce w głosowaniach przeciw polityce rządu AWS-UW. Ale bodaj nigdy ich głosy nie brzmiały tak zgodnie jak w proteście przeciwko nalotom na Serbię. Oświadczenia "Trybuny", wyrażającej poglądy skrajnego odłamu SLD, i "Naszego Dziennika", którego punkt widzenia jest bliski posłom Naszego Koła, skupionym wokół Radia Maryja, zawierają nawet identyczne sformułowania: "NATO - światowy żandarm". Wcześniej właśnie Nasze Koło i ultralewicowi posłowie SLD Piotr Ikonowicz, Piotr Gadzinowski i Bogdan Lewandowski nie głosowali w Sejmie za przyjęciem Polski do Paktu Północnoatlantyckiego. Oficjalny sprzeciw wobec członkostwa Polski w NATO ogłosiły niewielkie partie quasi-prawicowe: Stronnictwo Narodowe i Polska Wspólnota Narodowa, stojące na gruncie panslawizmu i sojuszu z Rosją. Teraz oba ugrupowania protestują przeciw "agresji na bratnią nam Nową Jugosławię pod pozorem obrony praw człowieka", a ich protest współgra z dramatycznym wetem posłanki SLD Izabelli Sierakowskiej, przypominającej, że "z Jugosławią łączyły Polskę zawsze serdeczne więzi". O ile racją partii narodowych jest prymitywnie pojęta "dmowszczyzna", a osób o poglądach Sierakowskiej, dla której PRL był okresem największego rozkwitu w historii Polski - przywiązanie do "obozu wschodniego" ze stolicą w Moskwie i sprzeciw wobec "imperializmu amerykańskiego", o tyle w antynatowskim stanowisku Jana Łopuszańskiego i jego kolegów z Naszego Koła trudno się dopatrzyć motywacji ideowej czy religijnej. Ich sprzeciw wobec interwencji w Serbii miałby moralne uzasadnienie wówczas, gdyby - jako katolicy - protestowali przeciw każdej wojnie, każdemu zabijaniu. Tymczasem potępiając wojnę podjętą w obronie pokoju w Europie, posłowie koła jednocześnie opowiadają się - wbrew stanowisku papieża - za karą śmierci. Wojna dzieli nawet tych, co rzekomo "zawsze razem". Ogromne zamieszanie zapanowało w stronnictwie chłopskim. Najpierw Jacek Soska, rzecznik PSL, wydał w imieniu partii oświadczenie, w którym "kategorycznie" domagał się "przerwania bestialskich nalotów", potem Marek Sawicki, wiceprezes PSL, ogłosił, że oświadczenie wydane przez Soskę nie jest stanowiskiem partii, lecz wyłącznie jej rzecznika. Kto komu nie przepuści? Z religijnych przesłanek wywodzi się natomiast apel przeciwko udziałowi polskich żołnierzy w akcji militarnej w Jugosławii, wystosowany do prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego przez grupę prawosławnych, którzy uważają, że uczestnictwo Polski w działaniach NATO może zostać ocenione przez historię podobnie jak udział w interwencji w Czechosłowacji w 1968 r. w ramach Układu Warszawskiego. Proserbski "front odmowy" zyskuje zaskakujących zwolenników. Lech Wałęsa znalazł aż cztery powody, by być "za, a nawet przeciw", w tym ten, że dostał Pokojową Nagrodę Nobla. Telewizja polska - jak zauważył premier Buzek - częściej pokazuje bombardujące samoloty niż cierpienia Albańczyków i terror stosowany przez ludzi MiloŠsevicia. Jedynym czynnym protestem przeciwko nalotom na Serbię były pikiety przed ambasadą USA, zorganizowane przez Organizację Młodzieżową Polskiej Partii Socjalistycznej. - Nie popieramy polityki MiloŠsevicia, chcemy zwrócić uwagę, że akcja NATO przysparza mu poparcia i godzi w ludność cywilną - zastrzega Maciej Stańczykowski, sekretarz OM PPS. Ta humanitarna motywacja wydaje się mieć jednak polityczne uzasadnienie. Piotr Ikonowicz, lider PPS i poseł SLD, nie pogodzony z zamiarem przekształcenia sojuszu w jedną partię, która wchłonęłaby jego ugrupowanie, ogłosił właśnie, że "PPS musi szukać nowych sojuszników". Nowymi sojusznikami mają być na przykład Andrzej Lepper, młodzież lewacka i inni przeciwnicy krwiożerczego kapitału zachodniego. W Polsce stosunek do uderzenia NATO na Serbię manifestowany jest stosunkowo łagodnie. Nie było ani gwałtownych protestów - jak w większości krajów Europy - ani burzliwego poparcia - jak w Pradze. Jedyną publiczną akcję aprobaty dla działań NATO podjęła nieliczna grupa mieszkających w Polsce Albańczyków. Brak sprzeciwów wynika zapewne z tradycyjnych u nas nastrojów proamerykańskich, co odnotował "Wall Street Journal" podkreślając, że z trzech nowo przyjętych państw "Polska najwierniej podporządkowała się stanowisku sojuszu w sprawie Kosowa". Ma na to również wpływ mała liczba imigrantów z obu krajów. W ciągu ostatnich pięciu lat o status uchodźcy ubiegało się niespełna 500 obywateli byłej Jugosławii i tylko kilkanaście osób z Albanii. Najwięcej wniosków wpłynęło w czwartym kwartale ubiegłego roku, co MSWiA tłumaczy zaognieniem konfliktu w Kosowie. O ile nie dziwią antynatowskie nastroje w Rosji, gdzie komuniści i narodowi socjaliści Żyrinowskiego dosłownie biją się o tytuł najlepszego sojusznika MiloŠsevicia, ani w Macedonii, gdzie powszechna jest obawa przed wplątaniem w wojnę i falą uchodźców, o tyle protesty w innych krajach nie mają jednoznacznego charakteru. W Szwecji wątpliwości obrońców praw człowieka budzą prawne podstawy ataku na Serbię; podobne zastrzeżenia wyraża zresztą były premier Tadeusz Mazowiecki, który był wysłannikiem ONZ do byłej Jugosławii. W Danii lewicowa Socjalistyczna Partia Ludowa oraz prawicowa Duńska Partia Ludowa są w takim samym stopniu przeciwne akcji NATO, ale mają diametralnie odmienny stosunek do problemu uchodźców. Pernille Frahm, kandydatka SPL do Parlamentu Europejskiego, uważa, że granice Danii powinny być otwarte dla pół miliona uciekinierów z Kosowa, zaś Mogens Camre z DPL wzywa do zamknięcia granic. W Niemczech organizatorami wielotysięcznych antynatowskich demonstracji, podczas których doszło do starć z policją, byli licznie mieszkający w tym kraju Serbowie, a także - co nie powinno dziwić - postkomuniści z PDS. W podobnym duchu komuniści słowaccy demonstrowali przed zamkiem w Bratysławie, włoscy - w pobliżu bazy lotniczej w Aviano, bułgarscy - w centrum Sofii, czescy - na praskim placu Wacława, łącząc sprzeciw wobec NATO z żądaniem dymisji prezydenta Havla. We Włoszech antynatowskie protesty organizowali też radykalni socjaliści i prawicowa Liga Północna, tworząc konstelację sprzeciwu podobną nieco do polskiej. Również w innych krajach "sprawa serbska" zdaje się być dogodną okazją dla politycznych remanentów. Motywem sprzeciwu Greków jest nie tylko bliskie sąsiedztwo Jugosławii (za jej część uważają nie uznawaną przez siebie Macedonię), lecz również zadawniony uraz wobec NATO za jego przyzwolenie na podział Cypru. We Francji podziały zaznaczają się nawet w rządzie. Wspierający go komuniści oświadczyli: "Nie można przywrócić pokoju, dodając nową wojnę do wojny", a szef gaullistów Philippe Segiun ma za złe, że siły zza Atlantyku bombardują europejski kraj zaprzyjaźniony z Francją. Stosunek do "kwestii serbskiej" dzieli też współrządzącą w Niemczech Partię Zielonych. Jej współprzewodnicząca Antje Radcke zażądała zakończenia bombardowań, podczas gdy Helmut Lipelt, odpowiedzialny za sprawy zagraniczne, widzi potrzebę zaostrzenia operacji poprzez wysłanie wojsk lądowych. Wbrew hipotezie, że im bliżej konfliktu, tym większe obawy i opory, fala proserbskich demonstracji ogarnęła Australię, natomiast na Węgrzech, sąsiadujących z Serbią, żadna z liczących się sił politycznych nie kwestionuje konieczności interwencji, choć w Wojwodinie żyje licząca 300-400 tys. osób społeczność węgierska, a trzy czwarte Węgrów obawia się, że bombardowania mogą zagrozić ich krajowi. Jeszcze inne podłoże miały protesty w Izraelu. Sprzeciwom wobec nalotów towarzyszył motyw daleko głębszy niż obawa o los 6,5 tys. jugosłowiańskich Żydów, z czego tylko kilka rodzin mieszka w Kosowie. Nowojorski "Forward", wyrażający poglądy środowisk żydowskich w USA, przekonuje, że pomoc dla Albańczyków może sprzyjać islamskim radykałom. Gazeta przypomina, że Wyzwoleńcza Armia Kosowa wspierana jest przez Hezbollah i Osmana bin Ladena, a wizyta Primakowa w USA miała być poświęcona kwestii odradzającego się antysemityzmu w Rosji oraz wstrzymaniu pomocy Kremla dla irańskiego programu budowy broni atomowej. Jej odwołanie wskutek rozpoczęcia nalotów na Serbię może pociągnąć za sobą wzrost zagrożenia Izraela islamskim fundamentalizmem i pogorszyć sytuację 340 tys. pozostałych w Rosji Żydów, których los nie jest obojętny prawie milionowi rosyjskojęzycznych nowych Izraelczyków.
Więcej możesz przeczytać w 15/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.