Sejmowa tabletomania

Sejmowa tabletomania

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kancelaria Sejmu zakupiła w Biedronce dwadzieścia minitabletów po 200 zł za sztukę. Po co? Do głosowania – dla tych posłów, którzy zapomną swojego służbowego iPada.

Na najbliższym posiedzeniu Sejmu ma się dokonać technologiczna rewolucja. – 45 posłów z sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej będzie głosowało przez służbowe iPady – przyznaje dyrektor sejmowego Ośrodka Informatyki Zbigniew Jabłoński. Aplikacja do głosowania przypomina klawiaturę telefonu komórkowego dla zaawansowanego seniora. Na ekranie iPada widać dwa duże pola: zielone – za, czerwone – przeciw. Niżej pole białe – wstrzymuję się. Pola są na tyle duże, że nawet ktoś ze sporą wadą wzroku i drżącą dłonią bez problemu trafi palcem we właściwe miejsce na dotykowym ekranie.

Ipad to męka

W klubie PSL kilku posłów w ogóle nie używa tabletów. Rzecznik ludowców w Sejmie Krzysztof Kosiński przyznaje, że niektórzy parlamentarzyści są bardzo oporni i w ogóle nie korzystają z iPadów. Co więc będzie, jeśli posłowie nie będą chcieli głosować przez swoje urządzenia mobilne? Nie mają wyjścia. Nawet jeśli nie będą mieli przy sobie urządzenia, otrzymają przed głosowaniem tablet zastępczy. Prosty model, zakupiony w Biedronce. Żeby nikogo nie korciło, w tabletach zostały zablokowane wszystkie funkcje, poza wgraną przez sejmowych informatyków aplikacją, która pozwala głosować. Jest jeszcze jedno zabezpieczenie, na wypadek gdyby minitablet nie wrócił do depozytu. Wtedy informatycy automatycznie zablokują posłowi służbowego iPada.

Co na to poseł Eugeniusz Kłopotek (PSL), który demonstracyjnie odżegnuje się od swojego iPada? – Głosowanie przez iPada? To jakieś nieporozumienie – mówi. Ale po chwili zrezygnowany dodaje: – Będę musiał, nie mam wyjścia. Kłopotek podkreślał zawsze, że korzystanie z iPada to męka i żeby czytać projekty ustaw, musi mieć papier. Jego protest przeciw iPadom okazuje się jednak nieco teatralny. – Poseł Kłopotek nie korzysta z iPada? – nie dowierza dyrektor Jabłoński. – Obserwuję posłów. To nieprawda. Pan Kłopotek bardzo intensywnie z niego korzysta. Widzę to po jego logach. Logi to nic innego jak rejestrowane przez IT logowania posła Kłopotka do sytemu. Złamał się nawet Dariusz Joński (SLD). Kilka dni temu odebrał swojego służbowego iPada z działu IT. Rok temu demonstracyjnie zwrócił go informatykom, twierdząc, że dane przechowywane na urządzeniu nie są bezpieczne.

Nowa technologia zostanie na razie uruchomiona w dwóch salach, gdzie odbywają się posiedzenia Komisji ds. Unii Europejskiej. Potem przyjdzie czas na kolejne siedem sal. Na razie nie ma w nich nawet klimatyzacji. Mobilny system zostanie tam wdrożony w styczniu przyszłego roku. Reszta Sejmu, w tym sala plenarna, poczeka zapewne do końca kadencji. System ma być bezpieczny i stabilny, odporny na ataki hakerskie. Dyrektor Jabłoński podaje statystykę prób naruszenia systemu informatycznego Sejmu. Ataki są rejestrowane codziennie, czasami do prób włamania dochodzi nawet kilka razy dziennie. – Radzimy sobie z tym – zapewnia.

Czy wprowadzenie głosowania przez tablety jest naprawdę potrzebne, czy nie jest to po prostu technologiczna fanaberia sejmowych informatyków? Jabłoński przekonuje, że choć obecny system głosowania kartami jest absolutnie bezpieczny i stabilny, to ma już ponad 13 lat i czas na zmianę. Argumentuje, że głosowanie iPadami będzie znacznie tańsze. Koszt budowy jednego stanowiska stacjonarnego kosztuje 2 tys. zł (serwery, sieć, czytniki). Jest 18 sal – razem to 1,5 tys. miejsc – wylicza Jabłoński. Daje to kwotę 3 mln zł. Według jego danych co roku na system stacjonarny w samej sali plenarnej wydaje się 700 tys. zł. Nowy system mobilny ma te koszty znacznie zmniejszyć. Firma, która wygrała przetarg na dostosowanie iPadów do głosowań, swoją usługę wyceniła na ponad 300 tys. zł.

Sprzęt na uwięzi, poseł na podglądzie

IPady są testowane od czterech miesięcy. Królikiem doświadczalnym jest właśnie Komisja ds. Unii Europejskiej. – Rzeczywiście są takie plany – ostrożnie przyznaje przewodnicząca komisji Agnieszka Pomaska (PO). Jest jedynym do tej pory posłem, który dwukrotnie uczestniczył w testach głosowania przez iPady. Pomaska przesłała do Ośrodka Informatyki swoje uwagi. Największa jej obawa to kwestia zabezpieczenia systemu, żeby nie można było głosować spoza sali komisji. – Była taka możliwość podczas testów? – pytam posłankę. – Miałam taką wątpliwość – odpowiada dyplomatycznie. Dyrektor Jabłoński też przyznaje, że ta kwestia jest najważniejsza. – Musi być sto procent gwarancji, żeby poseł nie powiedział później, że głosował inaczej albo że nie zgadza się liczba głosujących.

Jak więc uniemożliwić głosowanie przez ścianę? Pomaska tłumaczy, że aby zagłosować, trzeba najpierw się zalogować do wewnętrznej sieci WiFi. Każda sala będzie miała swoją sieć, o unikatowych parametrach. – Wychodząc z sali, traci się zasięg – mówi Pomaska. Jednak takie rozwiązanie widocznie nie dawało gwarancji bezpieczeństwa, bo zostało wprowadzone jeszcze jedno dosyć karkołomne zabezpieczenie. Głosowanie iPadem będzie możliwe dopiero po podłączeniu się do kabla zasilającego, zainstalowanego na stałe przy miejscu posła. Wygrała opcja mobilnego sprzętu na uwięzi. Przewodnicząca komisji zapewnia, że nie zezwoli na mobilne głosowanie, dopóki nie zostaną zlikwidowane wszystkie wątpliwości. Wygląda więc na to, że Sejm zafundował sobie eksperyment za spore pieniądze. Zasadne jest też pytanie, czy obecna technologia producenta iPadów przetrwa choćby połowę czasu, jaki wytrzymał system obecny. Czy takie uzależnianie się od sprzętu jest na pewno korzystne? To oczywiste, że zyska producent, bo iPady będą sukcesywnie wymieniane na nowe. Na pewno przy każdej nowej kadencji Sejmu.

Posłowie dotąd nie zostali poinformowani o szczegółach projektu. Krążą plotki. A sceptycy w ogóle nie ufają iPadom, widząc w nich idealne narzędzie do inwigilacji. Problem ma czysto polityczny charakter. Co więcej, jest bardziej lokalny niż globalny. Część posłów po prostu obawia się, że ich iPady są pod kontrolą sejmowych informatyków. – Kto ma dostęp do tego, co poseł pisze, widzi, ogląda, wie wszystko: gdzie poseł chodzi, jak często, jakie e-maile wysyłają między sobą parlamentarzyści – mówi jeden z posłów. I dodaje: – Jestem daleki od teorii spiskowych, ale kierownictwo informatyki przeszło do Sejmu z MSWiA. Oni mają dostęp do wszystkiego. Mają 460 ludzi, o których wszystko wiedzą – co robią i gdzie bywają. ■

300 tys. zł ma kosztować dostosowanie poselskich iPadów do głosowania. Tyle dostanie firma, która wygrała przetarg

700 tys. zł co roku wydaje się na stacjonarny system do głosowania kartami znajdujący się tylko w jednej z sejmowych sal - plenarnej

Więcej możesz przeczytać w 36/2013 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.