Letnia szkoła kapitalizmu

Letnia szkoła kapitalizmu

Dodano:   /  Zmieniono: 
W ubiegłym roku dzieci z co siódmej rodziny pracowały zarobkowo w czasie wakacji - wynika z badań CBOS
Dla części młodych ludzi jest to praktyczna lekcja życia, o wiele pożyteczniejsza niż te, w których uczestniczą w czasie roku szkolnego. Według CBOS, dorywcze prace podejmuje ponad jedna trzecia uczniów ostatnich klas szkół ponadpodstawowych, jeszcze większy odsetek pracujących stanowią studenci. Najprzezorniejsi zaczynają szukać zajęcia na lato przed zakończeniem roku szkolnego czy akademickiego. Tylko niewielka część chętnych znajduje zatrudnienie. - W zeszłym roku zgłosiło się do nas ponad 1500 osób, ofert starczyło dla 60 proc. z nich - mówi Katarzyna Karczmarczyk z Młodzieżowej Agencji Pracy w Warszawie.

Akwizytorom dziękujemy. Młodzież entuzjastycznie wyraża się o wakacyjnej pracy. Problemem jest to, że nastolatki nie wiedzą, co chciałyby robić i jakie powinny otrzymywać wynagrodzenie. - Szukam pracy na miesiąc, może być wszystko, na przykład posada kasjerki, sprzedawcy albo udział w akcjach promocyjnych - mówi Ewelina, studentka anglistyki, przeglądająca oferty na Targach Pracy. - Przyjmę każdą ofertę, ale pod warunkiem, że dobrze płatną. Minimum tysiąc złotych na rękę - dodaje.
- Oczekiwania płacowe są często niewspółmierne do tego, co młodzi ludzie mogą zaoferować pracodawcy - uważa Jadwiga Werbanowska z Młodzieżowej Agencji Pracy. - Kiedyś przyszedł do nas chłopak po zawodówce, chciał zostać kierowcą, ale żądał 1500 zł miesięcznie. Żaden pracodawca nie przyjął jego oferty - opowiada. - Zdarzają się też sytuacje odwrotne. Młodzi ludzie z bardzo dużymi umiejętnościami, znający języki, umiejący obsługiwać komputery są gotowi przyjąć każdą ofertę. Nawet mało atrakcyjną finansowo, ale rozwijającą i dającą możliwość lepszego zarabiania w przyszłości - dodaje.
Młodzież jak ognia wystrzega się tylko jednego typu pracy: akwizycji. - Do tego trzeba mieć dar. No i teraz wszędzie wiszą karteczki "akwizytorom dziękujemy", więc trudno byłoby coś zarobić - dwudziestoletnia Anka tak tłumaczy swoją niechęć do tej formy zarabiania. - Nie umiałbym przekonywać ludzi do czegoś, do czego sam nie jestem przekonany - dodaje Leszek, student SGH w Warszawie.

Szukajcie, a znajdziecie. Najbardziej operatywni starają się szukać zatrudnienia na kilka sposobów: wśród znajomych, na giełdach pracy i w młodzieżowych agencjach pracy lub Ochotniczych Hufcach Pracy. Ta ostatnia organizacja jest nadal kojarzona z umundurowaniem i pracami w zakładowych stołówkach lub ośrodkach wypoczynkowych. Mimo takiej opinii, w zeszłym roku kolejka do warszawskiego oddziału OHP zaczynała się formować o 8.00, choć biuro otwierano godzinę później. Jeszcze gorzej było na przykład w Bielsku-Białej, gdzie OHP wraz z lokalnymi gazetami poszukiwały chętnych do zatrudnienia młodzieży w czasie wakacji.
Pracodawcy zwykle do ostatniej chwili nie wiedzą, czy chcą zatrudnić kogoś w czasie wakacji. - Jeżeli firma lub osoba szukająca pracowników do robót sezonowych zgłasza się do nas trzy dni przed rozpoczęciem prac, to i tak jest dobrze - ocenia Katarzyna Karczmarczyk. - Zwykle chcą ludzi natychmiast, a najlepiej na wczoraj. Zdarzało się, że zgłaszali się do nas przedstawiciele przedsiębiorstw piętnaście minut przed zamknięciem biura i szukali na przykład dziesięciu osób do pracy na następny dzień - dodaje.
Do wakacyjnych prac najczęściej poszukiwane są osoby pełnoletnie. Spowodowane jest to tym, że pracodawcy nie znają dokładnie przepisów dotyczących zatrudniania nieletnich. Prace wakacyjne są zwykle zajęciami, które wymagają zawarcia jedynie umowy-zlecenia, a ponieważ ma ona charakter cywilny, przy jej podpisywaniu nie obowiązuje kodeks pracy. Można ją podpisać nawet z trzynastolatkiem. - Pracodawcy często o tym nie wiedzą i wolą sobie nie robić problemów z zatrudnianiem młodzieży, mimo że może to być opłacalne dla obu stron - twierdzi Jadwiga Werbanowska.

Legalnie i na czarno. Młodzież ma niewielki wybór legalnych prac wakacyjnych. W gazetach najczęściej można znaleźć propozycje roznoszenia ulotek lub akwizycji. Nieco więcej możliwości dają wyspecjalizowane agencje pracy. Dzięki nim można zostać w czasie wakacji kasjerem lub pracownikiem supermarketu, pojawiają się także możliwości zatrudnienia w gospodarstwach i sadach. - Bywają bardzo ciekawe oferty, na przykład firmy szukają ludzi, którzy zastąpiliby pracowników biurowych wyjeżdżających na wakacje. Praca zwykle jest prosta i polega na wpisywaniu danych do komputerów oraz porządkowaniu papierów - mówi Katarzyna Karczmarczyk. OHP mają nieco inne propozycje dla młodzieży. W tym roku było wiele ofert zatrudnienia w małych placówkach gastronomicznych, gdzie praca polegała głównie na sprzątaniu i zmywaniu. Dla młodszych, ale mających ukończone 15 lat, mieliśmy propozycje roznoszenia ulotek i materiałów reklamowych - mówi Krzysztof Górczyński z mazowieckiego oddziału OHP.
Korzystając z ofert "pośredniaka", można zarobić od 3,5 zł do 15 zł na godzinę. - Wszystko zależy od chęci i możliwości pracodawców. Czasem w małych firmach wynagrodzenie jest wysokie, a wielkie dają niewiele zarobić, ale bywa odwrotnie, więc trudno znaleźć jakąś regułę - twierdzi Górczyński.
Osoby chcące zyskać jak najwięcej, zwykle zatrudniają się samodzielnie. W ten sposób można znaleźć najatrakcyjniejsze zajęcie, świetnie płatne i często nie wymagające wiele wysiłku. - W zeszłym roku zgłosiłem się na kilka castingów do filmów reklamowych. Zaangażowano mnie do reklamy bielizny męskiej. Praca trwała dzień i polegała na tym, że będąc tylko w slipkach, musiałem przejechać się na rolkach wzdłuż ulicy. Za taki popis dostałem 500 zł brutto, a sceny w końcu i tak nie wykorzystano w reklamówce - opowiada Marcin, student zarządzania. - Ja i tak zarobiłem niewiele. Dziewczyny, które miały swoich agentów, dostawały nawet 2000 zł - dodaje.
Ci, którzy nie mogą pracować legalnie, najczęściej pracują na czarno w małych zakładach. - W zeszłym roku dorabiałem w zakładzie stolarskim. Pomagałem także przy montażu okien. Zarobki nie były imponujące - twierdzi Robert, student slawistyki. Dziewczynom łatwiej znaleźć pracę. Mogą się zatrudnić jako pomoce domowe lub opiekunki do dzieci. - Zwykle nie są to zajęcia dobrze płatne, ale spokojne i niezbyt męczące - mówi siedemnastoletnia Alicja.

Wakacyjna praca jest sposobem zdobycia doświadczenia i referencji potrzebnych
przy staraniu się o stałą posadę


Tylko dla orłów. Dzięki wakacyjnej pracy można zdobyć doświadczenie i referencje potrzebne przy staraniu się o stałą posadę. Studenci trzeciego i czwartego roku walczą o staże w renomowanych firmach. - Jeżeli nie odbyło się żadnej praktyki, po ukończeniu studiów nie można liczyć na atrakcyjną pracę w zachodnich koncernach - uważa Bartek, student III roku SGH.
Firmy organizują nabór chętnych, a sposób rekrutacji jest taki sam jak przy przyjmowaniu pracownika na stałe. - Najpierw trzeba napisać CV i list motywacyjny, oczywiście po angielsku - opowiada Bartek. Następnie, jeżeli firma zainteresuje się kandydatem, zaprasza go na dalsze rozmowy. Wtedy sprawdzane są predyspozycje do pracy, studenci przechodzą między innymi testy na asertywność, szybkość podejmowania decyzji itp. Zwykle chętnych jest ok. 1000 osób, a przyjętych zostaje nie więcej niż 50.
Płace rekompensują stres procesu rekrutacji. - Można zarobić nawet 2,5 tys. zł netto miesięcznie - twierdzi Bartek. Żeby jednak otrzymać takie wynagrodzenie, trzeba się namęczyć. - Praktykanci mają takie same obowiązki jak pozostali pracownicy. Są zatrudniani na stanowiskach menedżerskich. W czasie stażu trwającego zazwyczaj od dwóch do czterech miesięcy otrzymują do wykonania projekty, które można zrealizować w czasie praktyk - opowiada Elżbieta Makowska z Procter & Gamble.
Najlepsi mają szansę otrzymać stałą pracę. - W zeszłym roku zaproponowaliśmy etaty 27 osobom z 30 przyjętych na praktyki - mówi Małgorzata Wiśniewska z Unilever. Pracodawcy są gotowi czekać na pracowników, jeżeli ci wolą kontynuować naukę, nie zajmując się dodatkową pracą. Walka o praktyki wakacyjne niesie z sobą pewne ryzyko, czasem można pogrzebać na zawsze szanse na pracę w renomowanej firmie. Tak jest między innymi w Procter & Gamble, niezaliczenie wstępnego testu dyskwalifikuje kandydata, jest to jedyna część postępowania kwalifikacyjnego, której nie można poprawiać.

Droga do kariery. Większość prac wakacyjnych kończy się z chwilą rozpoczęcia roku szkolnego lub akademickiego. Niewielu studentów decyduje się negocjować z pracodawcami przedłużanie umów. Powodem stają się trudności związane z połączeniem pracy i nauki, zwykle nie wystarcza czasu na jedno lub drugie. Zdarzają się jednak wyjątki, czasem wakacyjna praca staje się początkiem kariery lub impulsem do założenia własnej firmy. Czarek, student jednej z prywatnych warszawskich szkół wyższych, od kilku lat prowadzi własne przedsiębiorstwo. Jest to kontynuacja pracy, którą rozpoczął w czasie wakacji jeszcze jako uczeń liceum. - Jak większość moich kolegów fascynowałem się komputerami. Na początku wystarczała mi wymiana oprogramowania, potem jeździłem na giełdy i kupowałem popularne pirackie kopie. W końcu wpadłem na pomysł, że ja też mogę sprzedawać. Wtedy nie obowiązywała jeszcze ustawa antypiracka, więc to, co robiliśmy, było legalne. Wpadłem na pomysł, by tworzyć kolorowe katalogi i urozmaicać stoisko. Mój kram był najładniejszy na giełdzie, kilka razy pokazano go w Telewizyjnym Kurierze Warszawskim - opowiada z dumą. - Po uchwaleniu ustawy skończyłem z nielegalnym oprogramowaniem. Zacząłem sprzedawać tzw. sheareware i legalnie wydawane gry. Interes jakoś się kręci, a ja wychodzę na swoje. Pracuję głównie w weekendy, bo wtedy odbywa się giełda komputerowa, wstawiam też swoje oprogramowanie do sklepów - dodaje. W tym roku firma Czarka przyniosła już 50 tys. zł dochodu, chłopak zatrudnił w niej swoich rodziców.
Więcej możesz przeczytać w 28/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.