W Krakowie odradza się kultura żydowska
Polska jest krajem, w którym nie tylko istnieje antysemityzm bez Żydów, ale również bez nich odradza się kultura tego narodu. Taki wniosek nasuwa się uczestnikom Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie, w tym roku zorganizowanym po raz dziewiąty.
Zmiana nastawienia uczestników imprezy w odniesieniu do Żydów i ich kultury - takie założenie przyświecało Krzysztofowi Gieratowi i Januszowi Makuchowi już w roku 1988, kiedy organizowali pierwszą edycję festiwalu. Przedsięwzięcie powiodło się tak dalece, iż krakowski Kazimierz, dawna dzielnica żydowska, jest od kilku lat miejscem kultowym, a koncerty finałowe na ul. Szerokiej mają niezwykły urok. Powodzenie festiwalu wzrasta lawinowo - w tym roku w centralnym miejscu Kazimierza pojawiło się kilka tysięcy widzów, którzy w takt płynącej z estrady muzyki próbowali się kołysać w tańcu przypominającym korowód chasydzki. Nie były to próby kolebania się w rytm chwytliwej muzyki, choć większość odbierała ją w ten ułatwiony sposób. Dla znawców i miłośników tej twórczości muzycznej współuczestnictwo w tańcu i śpiewie ma w sobie coś ekstatycznego. Uczestnicy festiwalu i słuchacze prezentowanych na nim wykładów - a tych też jest z roku na rok coraz więcej - zdobyli już "podbudowę" mentalną do uczestnictwa w kulturze żydowskiej. W tegorocznym programie szczególny nacisk położono na muzykę związaną z chasydyzmem, wewnątrzżydowskim ruchem religijnym, który zrodził się na Podolu, na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej. Chasydzi mieli do muzyki stosunek mistyczny - uważali, że niguny, czyli melodie, przenikają cały świat, są świętymi iskrami, pozostałościami po boskości. Pełen ekstatycznej radości śpiew i taniec uważali za najlepszy sposób sławienia Boga. Warsztaty taneczne prowadzone w Krakowie od kilku lat przez nowojorskiego muzyka Michaela Alperta są dla uczestników nie tylko "żydowskim aerobikiem", ale czymś w rodzaju grupowej terapii.
Zainteresowanie kulturą żydowską - przynajmniej dla części publiczności - przestaje mieć charakter sezonowej fascynacji. Z każdym rokiem coraz więcej uczestników krakowskiego festiwalu uczy się kaligrafii, która nie jest zwykłym liternictwem, lecz również objaśnianiem swoistego wieloznacznego szyfru, jaki mieści się w hebrajskim alfabecie. Dzięki warsztatom prowadzonym przez Annę Małecką-Beiersdorf odrodziła się też popularna w dawnych czasach sztuka wycinanki żydowskiej. W tym roku po raz pierwszy zorganizowano intensywny kurs języka jidysz dla początkujących - dr Przemysław Piekarski, orientalista (doktorat z języka hindi), uczył w atrakcyjny i skuteczny sposób - poprzez repetycje piosenek.
Wbrew pozorom przeciętny Polak niewiele wie o Żydach, ich kulturze i sposobie myślenia. Cenne są więc na festiwalu wykłady opowiadające o różnych aspektach religii i kultury żydowskiej, ale także spotkania z osobami, które potrafią wytłumaczyć źródła wzajemnych polsko-żydowskich uprzedzeń. W tym roku ich przyczyn doszukiwał się Raphael Scharf, od 60 lat londyńczyk, a wcześniej mieszkaniec Krakowa (przybliżył przedwojenny obraz tego miasta), oraz pochodzący z Borysławia przewodniczący izraelskiego parlamentu Szewach Weiss.
Najważniejsze są na festiwalu koncerty. Tradycyjnie w ramach inauguracji wykonywana jest muzyka synagogalna (tym razem był to występ chóru Chasidic Cappella z Moskwy z kantorem Borisem Finkelsteinem z Sankt Petersburga), a potem koncertują już niemal wyłącznie zespoły klezmerskie. W krakowskiej Akademii Muzycznej działają dziś cztery formacje tego typu, na przyszły rok planowany jest nawet festiwal klezmerów krakowskich. Koncertów słuchają także osoby, które niekoniecznie interesują się kulturą żydowską, ale fascynują się folkiem. W tym roku odwiedzili Kraków stali przyjaciele, jak Michael Alpert czy zespół The Klezmatics, oraz kolejni goście: Anthony Coleman & Sephardic Tinge, The Chicago Klezmer Ensemble, Di Naye Kapelye, Uri Caine. Niektórzy z tych twórców są zarazem świetnymi jazzmenami, a muzyka żydowska stanowi niewielką część ich działalności. Na koncertach zachowują się inaczej niż w Stanach Zjednoczonych (skąd większość pochodzi). Nie dość, że grają za niższe niż zazwyczaj stawki, to jeszcze przedłużają koncerty, dając się namówić na bisy.
Na zakończenie imprezy wystąpił jeden z najwybitniejszych skrzypków świata - Shlomo Mintz (z muzyką Beethovena); podjął się już przewodnictwa jury najbliższego Konkursu im. Wieniawskiego w Poznaniu. Krakowski koncert połączony był z uroczystością, na której już po raz drugi ambasador Izraela w Polsce Yigal Antebi wraz z Fundacją Laudera i kancelarią adwokacką Miller Canfield przyznał honorowe dyplomy Polakom zasłużonym dla ochrony dziedzictwa kultury żydowskiej. Znalazły się wśród nich takie organizacje, jak Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Izraelskiej, Centrum Bramka Grodzka w Lublinie czy Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Mławskiej, ale także osoby prywatne, z poświęceniem ratujące ginące zabytki, czy nauczyciele, którzy w swych szkołach zapoznają młodzież z kulturą żydowską.
Zmiana nastawienia uczestników imprezy w odniesieniu do Żydów i ich kultury - takie założenie przyświecało Krzysztofowi Gieratowi i Januszowi Makuchowi już w roku 1988, kiedy organizowali pierwszą edycję festiwalu. Przedsięwzięcie powiodło się tak dalece, iż krakowski Kazimierz, dawna dzielnica żydowska, jest od kilku lat miejscem kultowym, a koncerty finałowe na ul. Szerokiej mają niezwykły urok. Powodzenie festiwalu wzrasta lawinowo - w tym roku w centralnym miejscu Kazimierza pojawiło się kilka tysięcy widzów, którzy w takt płynącej z estrady muzyki próbowali się kołysać w tańcu przypominającym korowód chasydzki. Nie były to próby kolebania się w rytm chwytliwej muzyki, choć większość odbierała ją w ten ułatwiony sposób. Dla znawców i miłośników tej twórczości muzycznej współuczestnictwo w tańcu i śpiewie ma w sobie coś ekstatycznego. Uczestnicy festiwalu i słuchacze prezentowanych na nim wykładów - a tych też jest z roku na rok coraz więcej - zdobyli już "podbudowę" mentalną do uczestnictwa w kulturze żydowskiej. W tegorocznym programie szczególny nacisk położono na muzykę związaną z chasydyzmem, wewnątrzżydowskim ruchem religijnym, który zrodził się na Podolu, na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej. Chasydzi mieli do muzyki stosunek mistyczny - uważali, że niguny, czyli melodie, przenikają cały świat, są świętymi iskrami, pozostałościami po boskości. Pełen ekstatycznej radości śpiew i taniec uważali za najlepszy sposób sławienia Boga. Warsztaty taneczne prowadzone w Krakowie od kilku lat przez nowojorskiego muzyka Michaela Alperta są dla uczestników nie tylko "żydowskim aerobikiem", ale czymś w rodzaju grupowej terapii.
Zainteresowanie kulturą żydowską - przynajmniej dla części publiczności - przestaje mieć charakter sezonowej fascynacji. Z każdym rokiem coraz więcej uczestników krakowskiego festiwalu uczy się kaligrafii, która nie jest zwykłym liternictwem, lecz również objaśnianiem swoistego wieloznacznego szyfru, jaki mieści się w hebrajskim alfabecie. Dzięki warsztatom prowadzonym przez Annę Małecką-Beiersdorf odrodziła się też popularna w dawnych czasach sztuka wycinanki żydowskiej. W tym roku po raz pierwszy zorganizowano intensywny kurs języka jidysz dla początkujących - dr Przemysław Piekarski, orientalista (doktorat z języka hindi), uczył w atrakcyjny i skuteczny sposób - poprzez repetycje piosenek.
Wbrew pozorom przeciętny Polak niewiele wie o Żydach, ich kulturze i sposobie myślenia. Cenne są więc na festiwalu wykłady opowiadające o różnych aspektach religii i kultury żydowskiej, ale także spotkania z osobami, które potrafią wytłumaczyć źródła wzajemnych polsko-żydowskich uprzedzeń. W tym roku ich przyczyn doszukiwał się Raphael Scharf, od 60 lat londyńczyk, a wcześniej mieszkaniec Krakowa (przybliżył przedwojenny obraz tego miasta), oraz pochodzący z Borysławia przewodniczący izraelskiego parlamentu Szewach Weiss.
Najważniejsze są na festiwalu koncerty. Tradycyjnie w ramach inauguracji wykonywana jest muzyka synagogalna (tym razem był to występ chóru Chasidic Cappella z Moskwy z kantorem Borisem Finkelsteinem z Sankt Petersburga), a potem koncertują już niemal wyłącznie zespoły klezmerskie. W krakowskiej Akademii Muzycznej działają dziś cztery formacje tego typu, na przyszły rok planowany jest nawet festiwal klezmerów krakowskich. Koncertów słuchają także osoby, które niekoniecznie interesują się kulturą żydowską, ale fascynują się folkiem. W tym roku odwiedzili Kraków stali przyjaciele, jak Michael Alpert czy zespół The Klezmatics, oraz kolejni goście: Anthony Coleman & Sephardic Tinge, The Chicago Klezmer Ensemble, Di Naye Kapelye, Uri Caine. Niektórzy z tych twórców są zarazem świetnymi jazzmenami, a muzyka żydowska stanowi niewielką część ich działalności. Na koncertach zachowują się inaczej niż w Stanach Zjednoczonych (skąd większość pochodzi). Nie dość, że grają za niższe niż zazwyczaj stawki, to jeszcze przedłużają koncerty, dając się namówić na bisy.
Na zakończenie imprezy wystąpił jeden z najwybitniejszych skrzypków świata - Shlomo Mintz (z muzyką Beethovena); podjął się już przewodnictwa jury najbliższego Konkursu im. Wieniawskiego w Poznaniu. Krakowski koncert połączony był z uroczystością, na której już po raz drugi ambasador Izraela w Polsce Yigal Antebi wraz z Fundacją Laudera i kancelarią adwokacką Miller Canfield przyznał honorowe dyplomy Polakom zasłużonym dla ochrony dziedzictwa kultury żydowskiej. Znalazły się wśród nich takie organizacje, jak Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Izraelskiej, Centrum Bramka Grodzka w Lublinie czy Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Mławskiej, ale także osoby prywatne, z poświęceniem ratujące ginące zabytki, czy nauczyciele, którzy w swych szkołach zapoznają młodzież z kulturą żydowską.
Więcej możesz przeczytać w 28/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.