o sztuka zwariować mądrze. Tyle widać szaleństw bez celu, że z przyjemnością obcuje się z wariatem, którego szaleństwo służy osiągnięciu czegoś naprawdę ważnego
Sześćdziesiąt milionów Francuzów ma około czterdziestu pięciu milionów zwierząt domowych. Jest to zatem społeczność, odpowiadająca liczebnie trzem czwartym narodu. Najwięcej jest rybek: ponad 20 mln. Po rybkach długo nic, a potem ponad 8 mln kotów i prawie tyle samo psów. Dobrze, że Francja jest duża, bo gdyby na małym obszarze 8 mln kotów zaczęło łapać 20 mln rybek, a za kotami puściłoby się 8 mln psów, to nawet zwieńczenie całości obrazu sześcioma milionami słodko ćwierkających w klatkach ptaszków wiele by Francji nie pomogło. Zresztą - czy widok kilku milionów klatek mógłby komukolwiek w czymkolwiek pomóc?
Społeczność zwierzęca jest duża, ale nie stosują się do niej prawa demokracji, więc ze swoich rozmiarów nie czerpie żadnych korzyści. Nie wystarczy, że koty wejdą w koalicję z psami i zawrą taktyczny sojusz z ptaszkami, żeby przegłosować rybki i odrzucić ich projekt ustawy o zakazie posiadania zębów i pazurów. Decyzje o tym, kto może mieć zęby i jakie duże, zapadają i tak gdzie indziej. Dużo mniej liczebna koalicja ludzi może doprowadzić do uchwalenia jeszcze głupszych przepisów i rozporządzeń. Zwierzęta wiedzą o tym bardzo dobrze.
W mieście Bensacon wydarzyła się ostatnio taka sobie historyjka, na pierwszy rzut oka zupełnie bez znaczenia. Pies, owczarek niemiecki, pogryzł ludzi. Jednego ugryzł w rękę, drugiego w plecy. Nasuwa się oczywiście klasyczna dziennikarska uwaga, że wydarzeniem godnym odnotowania byłaby dopiero informacja, że to ludzie pogryźli owczarka niemieckiego. Analiza szczegółów tego zdarzenia prowadzi jednak do wniosku, że warto się nim zainteresować trochę bliżej.
Przyglądając się szczegółom, zauważamy przede wszystkim, że pies nie ukąsił byle kogo. Ugryzł swego pana i jego dziesięcioletniego syna. Jeśli słyszeliśmy coś o tym, jak silne poczucie hierarchii stadnej mają owczarki niemieckie i z jaką determinacją potrafią chronić dzieci uznane za członków swojego stada, zdarzenie to będzie musiało nam się wydać zastanawiające. Kolejny niezwykły element rozwoju wypadków to inne cele wybrane przez psa do gryzienia. Kiedy zranionym ludziom udało się uciec do jednego z pokojów i schronić za zamkniętymi drzwiami, zwierzę zaczęło z furią atakować drzwi - bynajmniej nie tylko od tego pokoju. Pies gryzł i próbował rozszarpać wszystkie drzwi w mieszkaniu, również te, które były otwarte.
Zabarykadowany w pokoju właściciel owczarka zdołał wezwać pomoc. Przyjechali strażacy i policjanci, którym w końcu udało się podrzucić rozwścieczonemu zwierzęciu kilka kulek z mięsa, do których wstrzyknięto środek nasenny. Uznano, że pies po prostu zwariował i odwieziono go do schroniska, gdzie niechybnie czeka go uśmiercenie.
Być może ten pies rzeczywiście postradał zmysły, ale jeśli tak, to zagłębianie się w dalsze detale nasuwa myśl, iż zrobił to bardzo inteligentnie, nieomal po ludzku, prawie jak z podręcznika psychoanalizy. To sztuka zwariować mądrze. Tyle widać szaleństw bez celu, bez myśli, bez ładu i składu, że z prawdziwą przyjemnością obcuje się z wariatem, którego szaleństwo jest tylko środkiem mającym pomóc w powiedzeniu i osiągnięciu czegoś naprawdę ważnego. Ten owczarek był takim właśnie wariatem, tylko ludzie nie potrafili zrozumieć, co chciał im swoim szaleństwem przekazać. Jego właściciel kupił go, a potem zamknął w mieszkaniu. Pies siedział tam sam od rana do wieczora, a po wieczornym wyjściu na siusiu siedział tam całą noc. Rano wychodził znowu na siusiu, po czym ludzie znowu zostawiali go samego w zamknięciu na cały dzień. Los ten stał się udziałem istoty obdarzonej bardzo rozwiniętym instynktem stadnym i potrzebą przestrzeni.
Pies nie może opowiedzieć o tym, co mu doskwiera, używając strun głosowych i języka. Nie może także wyrazić cierpienia poprzez symbolikę muzyczną, malarską czy rzeźbiarską. Nie znaczy to jednak, że język symboli jest mu zupełnie obcy. Zwierzę, które jest bohaterem tej opowieści, miało do powiedzenia tylko jedną, prostą, ale bardzo ważną rzecz: "Chcę wyjść z wami!". Nie mogąc się tego doprosić łagodną perswazją i nie dysponując innymi środkami ekspresji, zachowało się jednak bardzo wyraziście. Precyzyjnie uderzyło w dwa symbole swojego nieszczęścia i zarazem dwie naczelne przeszkody w zaspokojeniu swoich oczywistych potrzeb: w bezmyślnych ludzi i drzwi. Drzwi, wszędzie drzwi, które ciągle się zamykają i odcinają od świata.
Logicznym i sprawiedliwym zakończeniem tej historii powinno być odebranie psa właścicielowi, wymierzenie mu grzywny za dręczenie zwierzęcia i przekazanie owczarka komuś, kto umiałby się nim zająć. Zakończenie rzeczywiste było inne: ludzie wyleczyli rany w szpitalu i wrócili do domu przez nikogo nie niepokojeni. Psa natomiast zabito. Można zadawać sobie pytanie, czy pomysł z uchwalaniem niektórych przepisów przez koalicję kotów, psów i ptaków jest aby na pewno taki niedorzeczny.
Społeczność zwierzęca jest duża, ale nie stosują się do niej prawa demokracji, więc ze swoich rozmiarów nie czerpie żadnych korzyści. Nie wystarczy, że koty wejdą w koalicję z psami i zawrą taktyczny sojusz z ptaszkami, żeby przegłosować rybki i odrzucić ich projekt ustawy o zakazie posiadania zębów i pazurów. Decyzje o tym, kto może mieć zęby i jakie duże, zapadają i tak gdzie indziej. Dużo mniej liczebna koalicja ludzi może doprowadzić do uchwalenia jeszcze głupszych przepisów i rozporządzeń. Zwierzęta wiedzą o tym bardzo dobrze.
W mieście Bensacon wydarzyła się ostatnio taka sobie historyjka, na pierwszy rzut oka zupełnie bez znaczenia. Pies, owczarek niemiecki, pogryzł ludzi. Jednego ugryzł w rękę, drugiego w plecy. Nasuwa się oczywiście klasyczna dziennikarska uwaga, że wydarzeniem godnym odnotowania byłaby dopiero informacja, że to ludzie pogryźli owczarka niemieckiego. Analiza szczegółów tego zdarzenia prowadzi jednak do wniosku, że warto się nim zainteresować trochę bliżej.
Przyglądając się szczegółom, zauważamy przede wszystkim, że pies nie ukąsił byle kogo. Ugryzł swego pana i jego dziesięcioletniego syna. Jeśli słyszeliśmy coś o tym, jak silne poczucie hierarchii stadnej mają owczarki niemieckie i z jaką determinacją potrafią chronić dzieci uznane za członków swojego stada, zdarzenie to będzie musiało nam się wydać zastanawiające. Kolejny niezwykły element rozwoju wypadków to inne cele wybrane przez psa do gryzienia. Kiedy zranionym ludziom udało się uciec do jednego z pokojów i schronić za zamkniętymi drzwiami, zwierzę zaczęło z furią atakować drzwi - bynajmniej nie tylko od tego pokoju. Pies gryzł i próbował rozszarpać wszystkie drzwi w mieszkaniu, również te, które były otwarte.
Zabarykadowany w pokoju właściciel owczarka zdołał wezwać pomoc. Przyjechali strażacy i policjanci, którym w końcu udało się podrzucić rozwścieczonemu zwierzęciu kilka kulek z mięsa, do których wstrzyknięto środek nasenny. Uznano, że pies po prostu zwariował i odwieziono go do schroniska, gdzie niechybnie czeka go uśmiercenie.
Być może ten pies rzeczywiście postradał zmysły, ale jeśli tak, to zagłębianie się w dalsze detale nasuwa myśl, iż zrobił to bardzo inteligentnie, nieomal po ludzku, prawie jak z podręcznika psychoanalizy. To sztuka zwariować mądrze. Tyle widać szaleństw bez celu, bez myśli, bez ładu i składu, że z prawdziwą przyjemnością obcuje się z wariatem, którego szaleństwo jest tylko środkiem mającym pomóc w powiedzeniu i osiągnięciu czegoś naprawdę ważnego. Ten owczarek był takim właśnie wariatem, tylko ludzie nie potrafili zrozumieć, co chciał im swoim szaleństwem przekazać. Jego właściciel kupił go, a potem zamknął w mieszkaniu. Pies siedział tam sam od rana do wieczora, a po wieczornym wyjściu na siusiu siedział tam całą noc. Rano wychodził znowu na siusiu, po czym ludzie znowu zostawiali go samego w zamknięciu na cały dzień. Los ten stał się udziałem istoty obdarzonej bardzo rozwiniętym instynktem stadnym i potrzebą przestrzeni.
Pies nie może opowiedzieć o tym, co mu doskwiera, używając strun głosowych i języka. Nie może także wyrazić cierpienia poprzez symbolikę muzyczną, malarską czy rzeźbiarską. Nie znaczy to jednak, że język symboli jest mu zupełnie obcy. Zwierzę, które jest bohaterem tej opowieści, miało do powiedzenia tylko jedną, prostą, ale bardzo ważną rzecz: "Chcę wyjść z wami!". Nie mogąc się tego doprosić łagodną perswazją i nie dysponując innymi środkami ekspresji, zachowało się jednak bardzo wyraziście. Precyzyjnie uderzyło w dwa symbole swojego nieszczęścia i zarazem dwie naczelne przeszkody w zaspokojeniu swoich oczywistych potrzeb: w bezmyślnych ludzi i drzwi. Drzwi, wszędzie drzwi, które ciągle się zamykają i odcinają od świata.
Logicznym i sprawiedliwym zakończeniem tej historii powinno być odebranie psa właścicielowi, wymierzenie mu grzywny za dręczenie zwierzęcia i przekazanie owczarka komuś, kto umiałby się nim zająć. Zakończenie rzeczywiste było inne: ludzie wyleczyli rany w szpitalu i wrócili do domu przez nikogo nie niepokojeni. Psa natomiast zabito. Można zadawać sobie pytanie, czy pomysł z uchwalaniem niektórych przepisów przez koalicję kotów, psów i ptaków jest aby na pewno taki niedorzeczny.
Więcej możesz przeczytać w 38/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.