Za awans do finałów Euro 2000 zapłacimy polskiej drużynie milion dolarów
- Trener Janusz Wójcik trochę się zagalopował. Mówienie o spotkaniu z Anglikami jako o meczu stulecia jest co najmniej przesadzone. Porównywanie obecnej reprezentacji z drużyną Kazimierza Górskiego jest nieporozumieniem, a negowanie największych sukcesów polskiego futbolu tuż przed ostatnim meczem eliminacji do mistrzostw Europy uważam za nierozważne. Jako przełożony trenera Wójcika ubolewam nad tym, chcę przeprosić pana Kazimierza i jego wspaniałych zawodników sprzed lat.
Nie ma sensu zachwycanie się remisem z Anglikami, bo to jeszcze niewiele znaczy. Przecież Bułgaria zremisowała z nimi dwa razy, a mimo to już się nie liczy. Ważniejsze jest to, że nasza drużyna zagrała z determinacją, że walczyła, a piłkarze pokazali charaktery wojowników. Ważne, że trener stworzył kadrę zawodników, którzy chcą grać dla Polski, a nie tylko zarabiać w zawodowych klubach Europy. Dopiero jednak mecz ze Szwecją i - w wypadku remisu lub wygranej - ewentualne pojedynki barażowe odpowiedzą na pytanie, czy liczymy się w Europie. Ubolewam, że przy okazji meczów kadry zawsze powraca temat pieniędzy. Niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że nasi reprezentanci jako jedyni w Europie otrzymują premie za każdy mecz, co oznacza, że są jednymi z najlepiej opłacanych kadrowiczów na kontynencie. W przyszłym roku dopasujemy regulamin do standardów obowiązujących w innych krajach: piłkarze za mecze w grupie eliminacyjnej będą otrzymywać godziwe startowe, a dopiero za wywalczenie awansu pokaźną premię. Dziś Hiszpanie otrzymują 2,5 tys. USD startowego, Rosjanie - 1000 USD, Polacy na razie - 1,5 tys. DM. Za remis z Anglią drużyna otrzymała do podziału 100 tys. USD. Obiecaliśmy zawodnikom, że za zwycięstwo lub remis ze Szwecją, czyli za awans do baraży, premia wyniesie 150 tys. USD. Za awans do finałów Euro 2000 zapłacimy milion dolarów. Pamiętajmy jednak (zwracał na to uwagę Zbigniew Boniek), że nigdzie na świecie piłkarze nie dorabiają się na grze w reprezentacji, lecz grając w klubach. Występ w drużynie narodowej jest wielkim przeżyciem, honorem i promocją własnych umiejętności. Akcje Tomasza Hajty, który w meczu z Anglią wypadł świetnie, wzrosły co najmniej o 20 proc. Muszę przyznać, że większość zawodników kadry Wójcika uczciwie podchodzi do obowiązków reprezentanta kraju. Niektórzy - dwóch czy trzech - po cichu przekazują część swoich premii na cele dobroczynne lub wspomagają małe kluby, w których rozpoczynali karierę. Jadąc do Szwecji, nie ma sensu kombinować, lecz trzeba się nastawić na zwycięstwo. Opowieści o tym, że Szwedzi mogą grać dla Anglików lub dla Polaków, którym są coś winni, można włożyć między bajki. W Sztokholmie będzie wielka feta, pewni awansu gospodarze będą grać na luzie. Nie wiadomo, czy to dla nas dobrze, czy źle.
Nie ma sensu zachwycanie się remisem z Anglikami, bo to jeszcze niewiele znaczy. Przecież Bułgaria zremisowała z nimi dwa razy, a mimo to już się nie liczy. Ważniejsze jest to, że nasza drużyna zagrała z determinacją, że walczyła, a piłkarze pokazali charaktery wojowników. Ważne, że trener stworzył kadrę zawodników, którzy chcą grać dla Polski, a nie tylko zarabiać w zawodowych klubach Europy. Dopiero jednak mecz ze Szwecją i - w wypadku remisu lub wygranej - ewentualne pojedynki barażowe odpowiedzą na pytanie, czy liczymy się w Europie. Ubolewam, że przy okazji meczów kadry zawsze powraca temat pieniędzy. Niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że nasi reprezentanci jako jedyni w Europie otrzymują premie za każdy mecz, co oznacza, że są jednymi z najlepiej opłacanych kadrowiczów na kontynencie. W przyszłym roku dopasujemy regulamin do standardów obowiązujących w innych krajach: piłkarze za mecze w grupie eliminacyjnej będą otrzymywać godziwe startowe, a dopiero za wywalczenie awansu pokaźną premię. Dziś Hiszpanie otrzymują 2,5 tys. USD startowego, Rosjanie - 1000 USD, Polacy na razie - 1,5 tys. DM. Za remis z Anglią drużyna otrzymała do podziału 100 tys. USD. Obiecaliśmy zawodnikom, że za zwycięstwo lub remis ze Szwecją, czyli za awans do baraży, premia wyniesie 150 tys. USD. Za awans do finałów Euro 2000 zapłacimy milion dolarów. Pamiętajmy jednak (zwracał na to uwagę Zbigniew Boniek), że nigdzie na świecie piłkarze nie dorabiają się na grze w reprezentacji, lecz grając w klubach. Występ w drużynie narodowej jest wielkim przeżyciem, honorem i promocją własnych umiejętności. Akcje Tomasza Hajty, który w meczu z Anglią wypadł świetnie, wzrosły co najmniej o 20 proc. Muszę przyznać, że większość zawodników kadry Wójcika uczciwie podchodzi do obowiązków reprezentanta kraju. Niektórzy - dwóch czy trzech - po cichu przekazują część swoich premii na cele dobroczynne lub wspomagają małe kluby, w których rozpoczynali karierę. Jadąc do Szwecji, nie ma sensu kombinować, lecz trzeba się nastawić na zwycięstwo. Opowieści o tym, że Szwedzi mogą grać dla Anglików lub dla Polaków, którym są coś winni, można włożyć między bajki. W Sztokholmie będzie wielka feta, pewni awansu gospodarze będą grać na luzie. Nie wiadomo, czy to dla nas dobrze, czy źle.
Więcej możesz przeczytać w 38/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.