Po raz pierwszy w Polsce replantacja członka, której dokonano u 22-letniego mężczyzny, zakończyła się pełnym sukcesem
Udaną operację przeprowadzili w nocy z 9 na 10 sierpnia tego roku lekarze z Kliniki Urologii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego AM w Białymstoku. Dwie wcześniejsze replantacje nie zakończyły się pomyślnie, może dlatego teraz białostoccy mikrochirurdzy odczekali aż dwadzieścia dni - do momentu, kiedy pacjent wypisany został do domu - zanim podali informację do publicznej wiadomości.
Do wypadku doszło późnym wieczorem 9 sierpnia w jednym z gospodarstw w okolicach Sejn (województwo podlaskie), gdzie podczas wykonywania prac gospodarskich młodzieniec odciął sobie nożem członek. Mężczyzna zdołał dojść do domu o własnych siłach. Pogotowie przywiozło pacjenta do szpitala w Suwałkach, a stamtąd został on przetransportowany do Kliniki Urologii w Białymstoku. Odcięty fragment prącia lekarz zabezpieczył za pomocą zwykłego opatrunku transportowego. Pięć godzin później poszkodowany znalazł się na stole operacyjnym białostockiej kliniki, gdzie już czekał zespół chirurgów - dr Lech Gałek, dr Eugeniusz Malczyk i dr Jacek Kudelski - wspomagany przez anestezjologa dr. Wojciecha Bauera.
Po oczyszczeniu rany naczynia członka poddano perfuzji. Następnie otwarto pęcherz moczowy i wprowadzono do niego długi dren polietylenowy w kształcie litery "U", którego koniec wyprowadzony został przez kikut cewki. Zespolono odcięte prącie, zszywając w pierwszym etapie cewkę moczową szwem półokrężnym. Następnie połączono ciała jamiste szwem ciągłym. Za pomocą nici Prolen 10/0 kolejno zespolono tętnice, żyły powierzchniowe i głębokie prącia. Po założeniu szwów skórnych operacja się zakończyła.
Do tego typu zabiegów mikrochirurdzy używają specjalnych okularów mikroskopowych i mikroskopu operacyjnego Opton. Zespolenia naczyniowe wykonuje się nićmi cieńszymi od pajęczyny. - Po trzech godzinach operacji przyszyty organ wyglądał już na normalnie ukrwiony; wróciło prawidłowe krążenie, co było pierwszym optymistycznym sygnałem. Niebezpieczeństwo odrzucenia istniało przez pierwsze dwa tygodnie, ale na szczęście nic takiego nie nastąpiło. Rana bardzo dobrze się zagoiła, a w miejscu zszycia pozostała tylko mała blizna - mówi prof. Janusz Darewicz, kierownik kliniki. W jego opinii, członek młodego mężczyzny spełnia wszelkie funkcje fizjologiczne. - Niezbędne testy, w tym stymulujące wzwód, dokonane przed wypisaniem pacjenta do domu, potwierdziły pełną żywotność organu i zdolność do prowadzenia życia seksualnego - dodaje prof. Darewicz.
W porównaniu z dwoma poprzednimi replantacjami zabieg ten nie był zbyt skomplikowany, jeśli w ogóle o tego typu operacjach można tak mówić. - Rana była wyjątkowo czysta, jakby powstała na skutek precyzyjnego użycia brzytwy i choć prącie "trzymało się" jedynie na skrawku skóry, mieliśmy znacznie ułatwione zadanie. Niemniej trzeba było zidentyfikować i zespolić wszystkie naczynia i tkanki, które uległy zniszczeniu - mówi prof. Darewicz.
Janusz Darewicz, twórca polskiej szkoły mikrochirurgii urologicznej, kierownik Kliniki Urologii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Po ukończeniu Akademii Medycznej w Lublinie pracował jako lekarz na oddziale ginekologicznym szpitala w Puławach, w Kamiennej Górze i Łukowie (w Klinice Chirurgii Ogólnej). Na początku lat 80. został zatrudniony w Klinice Chirurgii Klatki Piersiowej, Serca i Naczyń Akademii Medycznej w Białymstoku, a potem w Klinice Urologii AM, gdzie przeszedł wszystkie stopnie zawodowe - od asystenta po profesora. Jest autorem 150 prac naukowych, członkiem wielu prestiżowych towarzystw naukowych na całym świecie, honorowym seksuologiem Rzeczypospolitej.
Spośród urazów narządów moczowo-płciowych amputacje prącia lub moszny z jądrami należą na świecie do rzadkości. Świadczy o tym choćby skąpa literatura fachowa. Wiadomo jedynie, że udane replantacje można policzyć na palcach ręki. Do utraty narządów dochodzi najczęściej w wyniku nieszczęśliwego wypadku, bójki lub samookaleczenia. W dostępnych publikacjach można też znaleźć opis nieszczęśliwego finału kłótni małżeńskiej, o której było głośno w USA przed kilku laty, kiedy pani Rabbit pozbawiła męża przyrodzenia, używając kuchennego noża. Poszkodowany trafił na stół operacyjny kilkanaście minut po zajściu. Amerykańscy lekarze mieli więc znacznie większe szanse na przeprowadzenie replantacji. W 1980 r. w Stanach Zjednoczonych również powodzeniem zakończyła się replantacja członka 26-letniemu mężczyźnie, któremu niezrównoważony psychicznie emeryt żyletką amputował penisa, wierząc w jego "nadprzyrodzoną moc", zapewniającą długowieczność.
W białostockiej Klinice Urologii AM, od początku lat 80. specjalizującej się w mikrochirurgii urologicznej, wypracowane techniki wykorzystywano głównie w leczeniu impotencji mężczyzn. Ponieważ w ciągu ostatnich czterech lat wykonano w Białymstoku trzy replantacje narządów męskich, można powiedzieć, że tamtejsi urolodzy należą do nielicznych na świecie specjalistów, którzy posiedli w tej dziedzinie spore doświadczenie. Stosowane przez nich metody (oprócz aparatury i wyposażenia sali operacyjnej) niczym nie różnią się od tych, którymi posługują się lekarze w najlepszych amerykańskich czy europejskich klinikach.
- W wypadku replantacji męskich narządów płciowych sukces zależy od kilku czynników. Do najważniejszych należą czas, jaki upłynął od wypadku, a także właściwe oziębienie odciętego narządu - wyjaśnia prof. Darewicz. - Kiedy przed dwoma laty trafił do nas pacjent, któremu członek oderwał pas transmisyjny, od wypadku upłynęło aż dwanaście godzin. Trudno było wówczas rokować pomyślny rezultat operacji.
U obu poprzednich pacjentów białostockiej kliniki, mimo że zastosowano hipotermię i perfekcyjnie zespolono naczynia, doszło do martwicy replantowanych narządów. Nie można jednoznacznie określić czasu żywotności odciętych tkanek członka. Zdarzają się udane replantacje wykonane zarówno po pięciu godzinach od wypadku, jak i po upływie czternastu czy szesnastu godzin. W 1974 r. amerykański urolog Hayhurst wykazał, że hipotermia wydatnie przedłuża żywotność tkanek przeznaczonych do replantacji, nawet do 24 godzin. Długie niedokrwienie toleruje tkanka prącia. Replantacja powinna więc być zawsze brana pod uwagę, zwłaszcza wówczas, gdy została zastosowana hipotermia. Natomiast czas niedokrwienia jąder jest ograniczony i wynosi mniej więcej dwie godziny. Niedokrwienie czterogodzinne powoduje zaburzenia spermatogenezy, a sześciogodzinne - trwałe uszkodzenie organu, choć zdarzyło się, że funkcję endokrynną jąder zaobserwowano nawet po szesnastu godzinach niedokrwienia.
- W postępowaniu mikrochirurgicznym przy replantacji członka należy zwrócić szczególną uwagę na zespolenie zarówno obu tętnic grzbietowych, jak i żył - powierzchniowej i głębokiej. Ich prawidłowe połączenie zapobiega zaburzeniom erekcji - wyjaśnia prof. Darewicz. - Natomiast wadliwe zespolenie cewki opóźnia jej gojenie się i może prowadzić do powstania przetok moczowych. Dziś wiadomo, że przy replantacjach mogą się też tworzyć zatory w mikrokrążeniu, wywołane zaleganiem nie wypłukanych krwinek.
W okresie rekonwalescencji pacjentów z reguły więcej pracy od chirurgów mają psychologowie i psychiatrzy. Ostateczny sukces zależy jednak od czasu, jaki upłynął od wypadku, od przygotowania zespołu operacyjnego i odrobiny szczęścia. Ostatniemu pacjentowi białostockiej kliniki sprzyjały wszystkie okoliczności.
Do wypadku doszło późnym wieczorem 9 sierpnia w jednym z gospodarstw w okolicach Sejn (województwo podlaskie), gdzie podczas wykonywania prac gospodarskich młodzieniec odciął sobie nożem członek. Mężczyzna zdołał dojść do domu o własnych siłach. Pogotowie przywiozło pacjenta do szpitala w Suwałkach, a stamtąd został on przetransportowany do Kliniki Urologii w Białymstoku. Odcięty fragment prącia lekarz zabezpieczył za pomocą zwykłego opatrunku transportowego. Pięć godzin później poszkodowany znalazł się na stole operacyjnym białostockiej kliniki, gdzie już czekał zespół chirurgów - dr Lech Gałek, dr Eugeniusz Malczyk i dr Jacek Kudelski - wspomagany przez anestezjologa dr. Wojciecha Bauera.
Po oczyszczeniu rany naczynia członka poddano perfuzji. Następnie otwarto pęcherz moczowy i wprowadzono do niego długi dren polietylenowy w kształcie litery "U", którego koniec wyprowadzony został przez kikut cewki. Zespolono odcięte prącie, zszywając w pierwszym etapie cewkę moczową szwem półokrężnym. Następnie połączono ciała jamiste szwem ciągłym. Za pomocą nici Prolen 10/0 kolejno zespolono tętnice, żyły powierzchniowe i głębokie prącia. Po założeniu szwów skórnych operacja się zakończyła.
Do tego typu zabiegów mikrochirurdzy używają specjalnych okularów mikroskopowych i mikroskopu operacyjnego Opton. Zespolenia naczyniowe wykonuje się nićmi cieńszymi od pajęczyny. - Po trzech godzinach operacji przyszyty organ wyglądał już na normalnie ukrwiony; wróciło prawidłowe krążenie, co było pierwszym optymistycznym sygnałem. Niebezpieczeństwo odrzucenia istniało przez pierwsze dwa tygodnie, ale na szczęście nic takiego nie nastąpiło. Rana bardzo dobrze się zagoiła, a w miejscu zszycia pozostała tylko mała blizna - mówi prof. Janusz Darewicz, kierownik kliniki. W jego opinii, członek młodego mężczyzny spełnia wszelkie funkcje fizjologiczne. - Niezbędne testy, w tym stymulujące wzwód, dokonane przed wypisaniem pacjenta do domu, potwierdziły pełną żywotność organu i zdolność do prowadzenia życia seksualnego - dodaje prof. Darewicz.
W porównaniu z dwoma poprzednimi replantacjami zabieg ten nie był zbyt skomplikowany, jeśli w ogóle o tego typu operacjach można tak mówić. - Rana była wyjątkowo czysta, jakby powstała na skutek precyzyjnego użycia brzytwy i choć prącie "trzymało się" jedynie na skrawku skóry, mieliśmy znacznie ułatwione zadanie. Niemniej trzeba było zidentyfikować i zespolić wszystkie naczynia i tkanki, które uległy zniszczeniu - mówi prof. Darewicz.
Janusz Darewicz, twórca polskiej szkoły mikrochirurgii urologicznej, kierownik Kliniki Urologii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Po ukończeniu Akademii Medycznej w Lublinie pracował jako lekarz na oddziale ginekologicznym szpitala w Puławach, w Kamiennej Górze i Łukowie (w Klinice Chirurgii Ogólnej). Na początku lat 80. został zatrudniony w Klinice Chirurgii Klatki Piersiowej, Serca i Naczyń Akademii Medycznej w Białymstoku, a potem w Klinice Urologii AM, gdzie przeszedł wszystkie stopnie zawodowe - od asystenta po profesora. Jest autorem 150 prac naukowych, członkiem wielu prestiżowych towarzystw naukowych na całym świecie, honorowym seksuologiem Rzeczypospolitej.
Spośród urazów narządów moczowo-płciowych amputacje prącia lub moszny z jądrami należą na świecie do rzadkości. Świadczy o tym choćby skąpa literatura fachowa. Wiadomo jedynie, że udane replantacje można policzyć na palcach ręki. Do utraty narządów dochodzi najczęściej w wyniku nieszczęśliwego wypadku, bójki lub samookaleczenia. W dostępnych publikacjach można też znaleźć opis nieszczęśliwego finału kłótni małżeńskiej, o której było głośno w USA przed kilku laty, kiedy pani Rabbit pozbawiła męża przyrodzenia, używając kuchennego noża. Poszkodowany trafił na stół operacyjny kilkanaście minut po zajściu. Amerykańscy lekarze mieli więc znacznie większe szanse na przeprowadzenie replantacji. W 1980 r. w Stanach Zjednoczonych również powodzeniem zakończyła się replantacja członka 26-letniemu mężczyźnie, któremu niezrównoważony psychicznie emeryt żyletką amputował penisa, wierząc w jego "nadprzyrodzoną moc", zapewniającą długowieczność.
W białostockiej Klinice Urologii AM, od początku lat 80. specjalizującej się w mikrochirurgii urologicznej, wypracowane techniki wykorzystywano głównie w leczeniu impotencji mężczyzn. Ponieważ w ciągu ostatnich czterech lat wykonano w Białymstoku trzy replantacje narządów męskich, można powiedzieć, że tamtejsi urolodzy należą do nielicznych na świecie specjalistów, którzy posiedli w tej dziedzinie spore doświadczenie. Stosowane przez nich metody (oprócz aparatury i wyposażenia sali operacyjnej) niczym nie różnią się od tych, którymi posługują się lekarze w najlepszych amerykańskich czy europejskich klinikach.
- W wypadku replantacji męskich narządów płciowych sukces zależy od kilku czynników. Do najważniejszych należą czas, jaki upłynął od wypadku, a także właściwe oziębienie odciętego narządu - wyjaśnia prof. Darewicz. - Kiedy przed dwoma laty trafił do nas pacjent, któremu członek oderwał pas transmisyjny, od wypadku upłynęło aż dwanaście godzin. Trudno było wówczas rokować pomyślny rezultat operacji.
U obu poprzednich pacjentów białostockiej kliniki, mimo że zastosowano hipotermię i perfekcyjnie zespolono naczynia, doszło do martwicy replantowanych narządów. Nie można jednoznacznie określić czasu żywotności odciętych tkanek członka. Zdarzają się udane replantacje wykonane zarówno po pięciu godzinach od wypadku, jak i po upływie czternastu czy szesnastu godzin. W 1974 r. amerykański urolog Hayhurst wykazał, że hipotermia wydatnie przedłuża żywotność tkanek przeznaczonych do replantacji, nawet do 24 godzin. Długie niedokrwienie toleruje tkanka prącia. Replantacja powinna więc być zawsze brana pod uwagę, zwłaszcza wówczas, gdy została zastosowana hipotermia. Natomiast czas niedokrwienia jąder jest ograniczony i wynosi mniej więcej dwie godziny. Niedokrwienie czterogodzinne powoduje zaburzenia spermatogenezy, a sześciogodzinne - trwałe uszkodzenie organu, choć zdarzyło się, że funkcję endokrynną jąder zaobserwowano nawet po szesnastu godzinach niedokrwienia.
- W postępowaniu mikrochirurgicznym przy replantacji członka należy zwrócić szczególną uwagę na zespolenie zarówno obu tętnic grzbietowych, jak i żył - powierzchniowej i głębokiej. Ich prawidłowe połączenie zapobiega zaburzeniom erekcji - wyjaśnia prof. Darewicz. - Natomiast wadliwe zespolenie cewki opóźnia jej gojenie się i może prowadzić do powstania przetok moczowych. Dziś wiadomo, że przy replantacjach mogą się też tworzyć zatory w mikrokrążeniu, wywołane zaleganiem nie wypłukanych krwinek.
W okresie rekonwalescencji pacjentów z reguły więcej pracy od chirurgów mają psychologowie i psychiatrzy. Ostateczny sukces zależy jednak od czasu, jaki upłynął od wypadku, od przygotowania zespołu operacyjnego i odrobiny szczęścia. Ostatniemu pacjentowi białostockiej kliniki sprzyjały wszystkie okoliczności.
Więcej możesz przeczytać w 38/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.