W 1997 r. większość Polaków zdecydowała że nie chce dłużej ćwiczyć pływania na piasku
Na szczęście rada Lecha Wałęsy: ?Masz pan gorączkę, to stłucz pan termometr?, nie przyjęła się na scenie politycznej. Zgadywanie rzeczywistości przez polityków jest chwytem, który krytykuję od miesięcy. Szczególnie, gdy częściej recytują oni słowa ?rodzina - naród - religia? niż ?własność - prawo - rynek?. Polska zbudowała już nowy system na tyle zdrowy i stabilny, że można go doskonalić. Kryzys azjatycki zatrzymał się na naszej wschodniej granicy. Pozostajemy liderem przemian w Europie Ârodkowej. Natomiast fakt, że trzęsienia ziemi, tajfuny i tornada nas omijają, spowodował być może podświadomą tęsknotę za szokującymi wydarzeniami. Niestety, wydarzenia ostatniego miesiąca mają też skutki zewnętrzne. W ciągu trzech tygodni zakwestionowano na przykład uczciwość i kompetencje czterech ludzi z siódemki czy dziesiątki odpowiedzialnych za integrację Polski z NATO. Sytuacja przypomina paradoks bankowy: gdy ktoś nie oddaje bankowi 10 tys. zł, to jest to zmartwienie klienta, gdy nie zwraca 10 mln, to już problem banku. Nadszedł czas określenia, jak i co koalicja dalej chce robić. Tego nie załatwi się już ogólnikami i mówieniem z siłą spokoju o następnych dwóch latach. Tu potrzeba agendy zmian z podziałem na miesiące i tygodnie, tu liczy się refleks i dyscyplina koalicyjnej egzekutywy i legislatywy. A ta ostatnia bez dyscypliny intelektualnej szybko zamieni siłę spokoju w spokój bezsilności. Cztery reformy zostały wprowadzone metodą skoku na głęboką wodę. Rząd sugeruje, iż nie wiedział, że będzie tak zimna. Doprawdy? Od początku transformacji stoimy przed szokowymi zmianami i opór przeciwko nim jest zrozumiały. Ci, którzy mieli się nauczyć pływania na wolnym rynku, już dawno to zrobili. Zawsze problem był z tą pokaęną resztą. Służba zdrowia, oświata, ubezpieczenie były sferami tak zbiurokratyzowanymi i sfalsyfikowanymi, że mechanizmy ekonomiczne nie mogły w nich łatwo funkcjonować. Rząd nie powiedział na dzień dobry grupom zagrożonych: nie da się określić tu i teraz potrzebnej liczby lekarzy, pielęgniarek czy nauczycieli, wchodzimy w okres niestabilności. Ci, którzy się sprawdzą, wyjdą po tym skoku na głęboką wodę silniejsi. Będą lepiej zarabiać, ergo pływać, a nie tonąć. Dlaczego doceniono na początku en bloc wszystkich (pożal się Boże) menedżerów, zamiast nałożyć na nich obowiązek wprowadzenia reformy według tej samej zasady rynku? Sprawdzisz się, zracjonalizujesz organizację, koszty i zatrudnienie, to zarobisz krocie, nagrodę otrzymasz jednak dopiero za efekt końcowy. Dotyczy to zarówno szkół, jak i szpitali, oddziałów ZUS czy władz samorządowych. Gratyfikowanie z góry, przed sukcesem, demoralizuje liderów przemian i rozwściecza grupy poddane działaniom reformy.
Więcej możesz przeczytać w 40/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.