"To już nie jest tylko obrazą ofiar, ale także Niemiec"
- skwitował propozycję przeznaczenia 6 mld marek na odszkodowania nowojorski adwokat Edward Fagan. "Ta oferta jest nie do przyjęcia" - poparł go monachijski prawnik Michael Witti, a ukraiński Związek Ofiar w oświadczeniu przysłanym z Kijowa określił wymienioną sumę jako "żenującą jałmużnę". Już po pierwszej fali wzburzenia niemiecki negocjator Otto Lambsdorff uspokajał: "Rzadko tak bywa, by pierwsze liczby wymienione w pertraktacjach były ostatnimi". Zgodnie z propozycją Lambsdorffa niemiecki przemysł ma wpłacić na fundusz "Pamięć, odpowiedzialność i przyszłość" 4 mld marek, a strona rządowa - 2 mld marek. Udział rządu w projekcie został wymuszony.
Jeszcze niedawno kanclerz Helmut Kohl i jego następca Gerhard Schröder nie mieli zamiaru płacić ofiarom niemieckiego nazizmu z państwowej kasy, jednak międzynarodowi negocjatorzy upomnieli się o odszkodowania także dla więźniów zatrudnianych w sektorze komunalnym i w rolnictwie. W pierwszej wersji na koncie funduszu miały się znaleźć 3 mld DM. Adwokaci ofiar domagają się sumy dziesięciokrotnie większej. W Waszyngtonie Niemcy zaoferowały 6 mld DM: 2,2 mld DM dla więźniów obozów koncentracyjnych, 2 mld DM dla pracowników przymusowych, 600 mln DM na zrekompensowanie strat majątkowych (na przykład zagrabione oszczędności, polisy itp.), 400 mln DM dla ofiar eksperymentów medycznych i 700 mln DM na wsparcie inicjatyw na rzecz porozumienia. Z pozostałych 100 mln DM mają być pokryte koszty administracji i honora- ria adwokackie. Według niemieckich obliczeń, 220 tys. byłych więźniów obozów koncentracyjnych otrzyma jednorazowo po 10 tys. DM. Do poszkodowanych z krajów Europy Środkowej i Wschodniej mają trafić łącznie 3 mld DM.
Trzeba rozpocząć wypłacanie odszkodowań, zanim ofiary III Rzeszy umrą - apelują Żydzi
Przedstawiciele ofiar uznali tę propozycję za policzek. "Jeśli niemiecki przemysł, mimo jego wielkich zysków, nie ma pieniędzy dla tych ludzi, to niech ogłosi powszechną zbiórkę" - powiedział czeski negocjator Jiri Sitler, co niemieckie media poczytały mu za "niedyplomatyczny sarkazm". Reprezentanci poszkodowanych ostrzegli, że przeciąganie rokowań i niegodne propozycje mogą popsuć stosunki zainteresowanych państw z Niemcami. Jednak według Uwe-Karstena Heye, rzecznika rządu RFN, domaganie się 30 mld marek to utopia. Paul Spiegel, wiceprzewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech, zaapelował, by nie czekać na ostateczne ustalenia i z zaoferowanych 6 mld marek rozpocząć wypłacanie odszkodowań, zanim ofiary III Rzeszy umrą. Prezydent Johannes Rau widzi możliwość zwiększenia funduszu przez włączenie się małych i średnich przedsiębiorstw, które również czerpały profity z pracy przymusowej. Akces do funduszu zgłosiło tylko szesnaście koncernów, choć w III Rzeszy z niewolniczej pracy korzystało ponad 2 tys. zakładów. Spośród 10 mln byłych więźniów i robotników przymusowych żyje jeszcze 1,6 mln. Inicjatywa szesnastki - jak spostrzegł Volker Beck, poseł Zielonych w Bundestagu - miast mobilizować, jedynie dodała odwagi pozostałym przedsiębiorstwom, które "w grze na zwłokę nie czują się już osamotnione". Próby pozyskania nowych członków funduszu dały marne rezultaty: gotowość do rozliczenia się z przeszłością zasygnalizowało zaledwie dziewiętnaście firm.
Reporterzy "Die Woche" skontaktowali się z kilkoma przedsiębiorstwami unikającymi dyskusji o odszkodowaniach. Hans-Joachim Wieckmann, rzecznik spółki Babcock-Borsig, "odkrył", że "najpierw trzeba wiedzieć, ilu ludzi pracowało", a więc "trzeba zatrudnić historyków", co jego zakład zamierza zrobić, natomiast dopiero później zadecyduje, czy i ile płacić. Peter Schwerdtmann, rzecznik fabryki opon Continental, stwierdził, że nikt ich nie pytał o odszkodowania, a poza tym u nich i tak pracowało niewielu. Jak udowodniono w procesie norymberskim, Continental zatrudniał tysiąc robotników przymusowych, w tym 550 więźniów obozów koncentracyjnych. Z kolei koncern Dyckerhoff & Widmann czeka, "co wyniknie z negocjacji", a jego konkurent z branży budowlanej, Philip Holzmann, zamierza przyłączyć się do funduszu, lecz oczekuje określenia konkretów. Dziś 45 proc. swych obrotów Holzmann realizuje w USA.
Strach przed utratą rynków zbytu jest najlepszym środkiem na historyczną amnezję. Peter Spary z zarządu Związku Hurtowników i Handlu Zagranicznego (BGA) poinformował, że niemieccy producenci donoszą o "zjawisku bariery psychologicznej" wśród amerykańskiej klienteli. Po propozycji przeznaczenia 6 mld DM na odszkodowania sytuacja jeszcze się pogorszyła. Poszkodowani rozpoczęli akcję dyskredytowania niemieckich firm, publikując całostronicowe ogłoszenia w prasie. "New York Times" zamieścił kolaż z obozowym oprawcą Josefem Mengele, więźniem obozu i opakowaniem aspiryny, opatrzony tytułem "Największy ból głowy Bayera". Koncern Forda zaatakowano fotografią robotników przymusowych z podpisem: "Taśma produkcyjna, o której Ford wolałby zapomnieć", a Mercedesa gwiazdą z hasłem: "Wydajność. Praca przymusowa".
Jeszcze niedawno kanclerz Helmut Kohl i jego następca Gerhard Schröder nie mieli zamiaru płacić ofiarom niemieckiego nazizmu z państwowej kasy, jednak międzynarodowi negocjatorzy upomnieli się o odszkodowania także dla więźniów zatrudnianych w sektorze komunalnym i w rolnictwie. W pierwszej wersji na koncie funduszu miały się znaleźć 3 mld DM. Adwokaci ofiar domagają się sumy dziesięciokrotnie większej. W Waszyngtonie Niemcy zaoferowały 6 mld DM: 2,2 mld DM dla więźniów obozów koncentracyjnych, 2 mld DM dla pracowników przymusowych, 600 mln DM na zrekompensowanie strat majątkowych (na przykład zagrabione oszczędności, polisy itp.), 400 mln DM dla ofiar eksperymentów medycznych i 700 mln DM na wsparcie inicjatyw na rzecz porozumienia. Z pozostałych 100 mln DM mają być pokryte koszty administracji i honora- ria adwokackie. Według niemieckich obliczeń, 220 tys. byłych więźniów obozów koncentracyjnych otrzyma jednorazowo po 10 tys. DM. Do poszkodowanych z krajów Europy Środkowej i Wschodniej mają trafić łącznie 3 mld DM.
Trzeba rozpocząć wypłacanie odszkodowań, zanim ofiary III Rzeszy umrą - apelują Żydzi
Przedstawiciele ofiar uznali tę propozycję za policzek. "Jeśli niemiecki przemysł, mimo jego wielkich zysków, nie ma pieniędzy dla tych ludzi, to niech ogłosi powszechną zbiórkę" - powiedział czeski negocjator Jiri Sitler, co niemieckie media poczytały mu za "niedyplomatyczny sarkazm". Reprezentanci poszkodowanych ostrzegli, że przeciąganie rokowań i niegodne propozycje mogą popsuć stosunki zainteresowanych państw z Niemcami. Jednak według Uwe-Karstena Heye, rzecznika rządu RFN, domaganie się 30 mld marek to utopia. Paul Spiegel, wiceprzewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech, zaapelował, by nie czekać na ostateczne ustalenia i z zaoferowanych 6 mld marek rozpocząć wypłacanie odszkodowań, zanim ofiary III Rzeszy umrą. Prezydent Johannes Rau widzi możliwość zwiększenia funduszu przez włączenie się małych i średnich przedsiębiorstw, które również czerpały profity z pracy przymusowej. Akces do funduszu zgłosiło tylko szesnaście koncernów, choć w III Rzeszy z niewolniczej pracy korzystało ponad 2 tys. zakładów. Spośród 10 mln byłych więźniów i robotników przymusowych żyje jeszcze 1,6 mln. Inicjatywa szesnastki - jak spostrzegł Volker Beck, poseł Zielonych w Bundestagu - miast mobilizować, jedynie dodała odwagi pozostałym przedsiębiorstwom, które "w grze na zwłokę nie czują się już osamotnione". Próby pozyskania nowych członków funduszu dały marne rezultaty: gotowość do rozliczenia się z przeszłością zasygnalizowało zaledwie dziewiętnaście firm.
Reporterzy "Die Woche" skontaktowali się z kilkoma przedsiębiorstwami unikającymi dyskusji o odszkodowaniach. Hans-Joachim Wieckmann, rzecznik spółki Babcock-Borsig, "odkrył", że "najpierw trzeba wiedzieć, ilu ludzi pracowało", a więc "trzeba zatrudnić historyków", co jego zakład zamierza zrobić, natomiast dopiero później zadecyduje, czy i ile płacić. Peter Schwerdtmann, rzecznik fabryki opon Continental, stwierdził, że nikt ich nie pytał o odszkodowania, a poza tym u nich i tak pracowało niewielu. Jak udowodniono w procesie norymberskim, Continental zatrudniał tysiąc robotników przymusowych, w tym 550 więźniów obozów koncentracyjnych. Z kolei koncern Dyckerhoff & Widmann czeka, "co wyniknie z negocjacji", a jego konkurent z branży budowlanej, Philip Holzmann, zamierza przyłączyć się do funduszu, lecz oczekuje określenia konkretów. Dziś 45 proc. swych obrotów Holzmann realizuje w USA.
Strach przed utratą rynków zbytu jest najlepszym środkiem na historyczną amnezję. Peter Spary z zarządu Związku Hurtowników i Handlu Zagranicznego (BGA) poinformował, że niemieccy producenci donoszą o "zjawisku bariery psychologicznej" wśród amerykańskiej klienteli. Po propozycji przeznaczenia 6 mld DM na odszkodowania sytuacja jeszcze się pogorszyła. Poszkodowani rozpoczęli akcję dyskredytowania niemieckich firm, publikując całostronicowe ogłoszenia w prasie. "New York Times" zamieścił kolaż z obozowym oprawcą Josefem Mengele, więźniem obozu i opakowaniem aspiryny, opatrzony tytułem "Największy ból głowy Bayera". Koncern Forda zaatakowano fotografią robotników przymusowych z podpisem: "Taśma produkcyjna, o której Ford wolałby zapomnieć", a Mercedesa gwiazdą z hasłem: "Wydajność. Praca przymusowa".
Więcej możesz przeczytać w 43/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.