O ile podrożeje energia elektryczna i cieplna?
Choć 1 stycznia 1999 r. uwolnione zostaną stawki za energię, sposób handlowania nią zmieni się na razie tylko na papierze. Dopiero za kilka lat większość Polaków uzyska możliwość swobodnego wyboru najtańszego producenta.
Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów zgodził się na zniesienie kontroli cen energii elektrycznej i cieplnej przez Ministerstwo Finansów. Jeśli rząd zatwierdzi tę decyzję, wolne stawki za ogrzewanie zaczęłyby obowiązywać jeszcze w tym roku, a za prąd - 1 stycznia 1999 r. Nadzór nad wzrostem cen przejmie wówczas Urząd Regulacji Energetyki.
Uwolnienie cen, zdaniem rządu, nie oznacza ich automatycznego podniesienia. Po pierwsze - zgodnie z prawem energetycznym - URE musi zaakceptować taryfy stosowane przez ciepłownie i może się nie zgodzić na podwyżki, jeśli są one bezzasadne. Po dru- gie - każdy dostawca energii przed sporządzeniem taryfy opłat musi mieć koncesję na prowadzenie działalności. URE powinien je wydać do 4 grudnia 1998 r. Mogą z tym być kłopoty, bo na rozpatrzenie czeka kilka tysięcy wniosków. Wydawanie koncesji będzie więc najprawdopodobniej opóźnione. Takie same zasady obowiązują w wypadku ustalania cen energii elektrycznej. Elektrowni i zakładów energetycznych jest jednak zaledwie kilkadziesiąt.
- Uwolnienie cen ciepła i energii nie powinno wywołać żadnych natychmiastowych skutków. Mogą one być widoczne dopiero w 1999 r. - przewiduje Ryszard Einspor, kierownik działu ekonomicznego Elektrowni Gdańsk. - Tak naprawdę są to zmiany w sensie prawnym, a nie ekonomicznym. Dotychczas o opłatach decydował minister finansów, teraz funkcję tę przejął URE. - Choć niektóre zakłady już ubiegają się o koncesje, jest mało prawdopodobne, aby jeszcze w tym roku zdecydowały się na podwyżkę cen. Wynika to z opóźnień w wydaniu rozporządzeń ministra finansów - dodaje Maria Lewandowska z Zakładu Energetyki Cieplnej w Płocku.
- Ceny energii wzrosną średnio o 10-12 proc. - uważa Krzysztof Kosiorek, dyrektor ekonomiczny Elektrowni Gdańsk. Są one pochodną kosztów paliwa i transportu. Zarówno płace, które stanowią jedynie 8 proc. kosztów ogólnych, jak i inwestycje mają niewielki wpływ na cenę. Te drugie finansowane są bowiem nie z kredytów, lecz z Funduszu Ochrony Środowiska oraz z amortyzacji. Również Józef Słomczyński, członek zarządu Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin SA, prognozuje, że ceny wzrosną o 10 proc. Podstawowymi składnikami kosztów są surowce i nakłady na ochronę środowiska.
Eksperci Izby Gospodarczej szacują, że ceny energii po uwolnieniu mogą się zwiększyć nawet o 20 proc. Tymczasem rząd zapewnia, że średni ich wzrost do końca 1999 r. nie powinien przekroczyć 15 proc. - Zrobimy wszystko, aby zmieścić się w owych 15 proc. - mówi Konstanty Fiodorow, wiceprezes zarządu Elektrociepłowni Warszawskich. Podwyżek nie da się uniknąć, gdyż stawki za ogrzewanie od dawna były "trzymane na sznurku". Może będą one podnoszone stopniowo. Ceny ciepła rząd Cimoszewicza planował uwolnić już w styczniu 1998 r. Później jednak okazało się, że Ministerstwo Gospodarki nie zdążyło przygotować rozporządzeń wykonawczych do ustawy. W grudniu 1997 r. wicepremier Leszek Balcerowicz zdecydował się zablokować uwolnienie cen. Zezwolono jedynie na wzrost opłat według specjalnych wskaźników. W styczniu 1998 r. niektóre ciepłownie uzyskały prawo do podniesienia cen nawet o 60 proc. Później zaś na cały pierwszy kwartał 1998 r. ustalono maksymalny, ośmioprocentowy wskaźnik wzrostu.
Do uwolnienia cen ciepła nie doszło też 1 kwietnia (nadal nie było odpowiedniego rozporządzenia). Minister finansów po raz kolejny wprowadził wskaźnik wzrostu opłat za ogrzewanie - tym razem wyniósł on 7 proc. Firmy ciepłownicze naciskają na rząd, aby termin uwolnienia cen ciepła przesunął na 1 stycznia 1999 r. Do tego czasu minister finansów miałby zezwolić na jednorazową podwyżkę w wysokości 2-3 proc. Rząd jednak wyczerpał zapisany w tegorocznej ustawie budżetowej limit podwyżek. Zdaniem energetyków, w niektórych miejscowościach, zwłaszcza małych, koszty ciepła po uwolnieniu cen wzrosłyby kilkanaście razy więcej niż o dozwolone przez Radę Ministrów 68 proc. Zatem tym producentom, którym podwyżka o 68 proc. nie pokryła kosztów produkcji, rząd przyznał w pierwszym półroczu 1998 r. dotacje. Zarezerwował na nie 54 mln zł. Oprócz tego gospodarstwa domowe, w których wzrost cen za ogrzewanie byłby największy, mają dostawać specjalne zasiłki. Rząd szacuje, że dotyczy to 160-170 tys. gospodarstw, więc w bud- żecie zarezerwowano kwotę 70 mln zł. Gdyby nie dotacja (i obowiązujący do tej pory zakaz podnoszenia opłat za ogrzewanie wydany przez Ministerstwo Finansów), w niektórych miejscowościach województwa szczecińskiego ceny ciepła musiałyby wzrosnąć o 100, a gdzieniegdzie 700 proc. - wynika z danych Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast. Nawet przy średnich stawkach za energię elektryczną, które obowiązują w Europie Zachodniej (ok. 0,08 USD za 1 kWh), nasza energetyka sama nie udźwignie ciężaru niezbędnych inwestycji. Stanisław Poręba, dyrektor ds. inwestycji Polskich Sieci Elektroenergetycznych, twierdzi, że na rozbudowę i modernizację elektroenergetyki należy do 2000 r. wydać 23,6 mld USD, z czego tylko połowa mogłaby być sfinansowana z dochodów własnych. Dotychczas nie pozyskano żadnych znaczących prywatnych funduszy ani w kraju, ani za granicą.
- Najlepszy czas na prywatyzację przedsiębiorstw elektroenergetycznych, a przez to powstanie w Polsce rynku energii, minął w latach 1995-1996 - uważa prof. Jan Pop- czyk, ekspert Centrum im. Adama Smitha. Dalsze opóźnianie prywatyzacji mogłoby znacznie utrudnić konkurowanie polskim przedsiębiorstwom elektroenergetycznym na europejskim rynku. - Nie wolno zapominać, że za obecną konkurencyjność zachodnich przedsiębiorstw elektroenergetycznych tamtejsi odbiorcy zapłacili w przeszłości, gdy ceny za energię były bardzo wysokie, ale w ten sposób stworzono tym firmom warunki do inwestowania - mówi prof. Popczyk. Ceny energii elektrycznej na Zachodzie będą maleć, w Polsce rosnąć.
Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów zgodził się na zniesienie kontroli cen energii elektrycznej i cieplnej przez Ministerstwo Finansów. Jeśli rząd zatwierdzi tę decyzję, wolne stawki za ogrzewanie zaczęłyby obowiązywać jeszcze w tym roku, a za prąd - 1 stycznia 1999 r. Nadzór nad wzrostem cen przejmie wówczas Urząd Regulacji Energetyki.
Uwolnienie cen, zdaniem rządu, nie oznacza ich automatycznego podniesienia. Po pierwsze - zgodnie z prawem energetycznym - URE musi zaakceptować taryfy stosowane przez ciepłownie i może się nie zgodzić na podwyżki, jeśli są one bezzasadne. Po dru- gie - każdy dostawca energii przed sporządzeniem taryfy opłat musi mieć koncesję na prowadzenie działalności. URE powinien je wydać do 4 grudnia 1998 r. Mogą z tym być kłopoty, bo na rozpatrzenie czeka kilka tysięcy wniosków. Wydawanie koncesji będzie więc najprawdopodobniej opóźnione. Takie same zasady obowiązują w wypadku ustalania cen energii elektrycznej. Elektrowni i zakładów energetycznych jest jednak zaledwie kilkadziesiąt.
- Uwolnienie cen ciepła i energii nie powinno wywołać żadnych natychmiastowych skutków. Mogą one być widoczne dopiero w 1999 r. - przewiduje Ryszard Einspor, kierownik działu ekonomicznego Elektrowni Gdańsk. - Tak naprawdę są to zmiany w sensie prawnym, a nie ekonomicznym. Dotychczas o opłatach decydował minister finansów, teraz funkcję tę przejął URE. - Choć niektóre zakłady już ubiegają się o koncesje, jest mało prawdopodobne, aby jeszcze w tym roku zdecydowały się na podwyżkę cen. Wynika to z opóźnień w wydaniu rozporządzeń ministra finansów - dodaje Maria Lewandowska z Zakładu Energetyki Cieplnej w Płocku.
- Ceny energii wzrosną średnio o 10-12 proc. - uważa Krzysztof Kosiorek, dyrektor ekonomiczny Elektrowni Gdańsk. Są one pochodną kosztów paliwa i transportu. Zarówno płace, które stanowią jedynie 8 proc. kosztów ogólnych, jak i inwestycje mają niewielki wpływ na cenę. Te drugie finansowane są bowiem nie z kredytów, lecz z Funduszu Ochrony Środowiska oraz z amortyzacji. Również Józef Słomczyński, członek zarządu Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin SA, prognozuje, że ceny wzrosną o 10 proc. Podstawowymi składnikami kosztów są surowce i nakłady na ochronę środowiska.
Eksperci Izby Gospodarczej szacują, że ceny energii po uwolnieniu mogą się zwiększyć nawet o 20 proc. Tymczasem rząd zapewnia, że średni ich wzrost do końca 1999 r. nie powinien przekroczyć 15 proc. - Zrobimy wszystko, aby zmieścić się w owych 15 proc. - mówi Konstanty Fiodorow, wiceprezes zarządu Elektrociepłowni Warszawskich. Podwyżek nie da się uniknąć, gdyż stawki za ogrzewanie od dawna były "trzymane na sznurku". Może będą one podnoszone stopniowo. Ceny ciepła rząd Cimoszewicza planował uwolnić już w styczniu 1998 r. Później jednak okazało się, że Ministerstwo Gospodarki nie zdążyło przygotować rozporządzeń wykonawczych do ustawy. W grudniu 1997 r. wicepremier Leszek Balcerowicz zdecydował się zablokować uwolnienie cen. Zezwolono jedynie na wzrost opłat według specjalnych wskaźników. W styczniu 1998 r. niektóre ciepłownie uzyskały prawo do podniesienia cen nawet o 60 proc. Później zaś na cały pierwszy kwartał 1998 r. ustalono maksymalny, ośmioprocentowy wskaźnik wzrostu.
Do uwolnienia cen ciepła nie doszło też 1 kwietnia (nadal nie było odpowiedniego rozporządzenia). Minister finansów po raz kolejny wprowadził wskaźnik wzrostu opłat za ogrzewanie - tym razem wyniósł on 7 proc. Firmy ciepłownicze naciskają na rząd, aby termin uwolnienia cen ciepła przesunął na 1 stycznia 1999 r. Do tego czasu minister finansów miałby zezwolić na jednorazową podwyżkę w wysokości 2-3 proc. Rząd jednak wyczerpał zapisany w tegorocznej ustawie budżetowej limit podwyżek. Zdaniem energetyków, w niektórych miejscowościach, zwłaszcza małych, koszty ciepła po uwolnieniu cen wzrosłyby kilkanaście razy więcej niż o dozwolone przez Radę Ministrów 68 proc. Zatem tym producentom, którym podwyżka o 68 proc. nie pokryła kosztów produkcji, rząd przyznał w pierwszym półroczu 1998 r. dotacje. Zarezerwował na nie 54 mln zł. Oprócz tego gospodarstwa domowe, w których wzrost cen za ogrzewanie byłby największy, mają dostawać specjalne zasiłki. Rząd szacuje, że dotyczy to 160-170 tys. gospodarstw, więc w bud- żecie zarezerwowano kwotę 70 mln zł. Gdyby nie dotacja (i obowiązujący do tej pory zakaz podnoszenia opłat za ogrzewanie wydany przez Ministerstwo Finansów), w niektórych miejscowościach województwa szczecińskiego ceny ciepła musiałyby wzrosnąć o 100, a gdzieniegdzie 700 proc. - wynika z danych Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast. Nawet przy średnich stawkach za energię elektryczną, które obowiązują w Europie Zachodniej (ok. 0,08 USD za 1 kWh), nasza energetyka sama nie udźwignie ciężaru niezbędnych inwestycji. Stanisław Poręba, dyrektor ds. inwestycji Polskich Sieci Elektroenergetycznych, twierdzi, że na rozbudowę i modernizację elektroenergetyki należy do 2000 r. wydać 23,6 mld USD, z czego tylko połowa mogłaby być sfinansowana z dochodów własnych. Dotychczas nie pozyskano żadnych znaczących prywatnych funduszy ani w kraju, ani za granicą.
- Najlepszy czas na prywatyzację przedsiębiorstw elektroenergetycznych, a przez to powstanie w Polsce rynku energii, minął w latach 1995-1996 - uważa prof. Jan Pop- czyk, ekspert Centrum im. Adama Smitha. Dalsze opóźnianie prywatyzacji mogłoby znacznie utrudnić konkurowanie polskim przedsiębiorstwom elektroenergetycznym na europejskim rynku. - Nie wolno zapominać, że za obecną konkurencyjność zachodnich przedsiębiorstw elektroenergetycznych tamtejsi odbiorcy zapłacili w przeszłości, gdy ceny za energię były bardzo wysokie, ale w ten sposób stworzono tym firmom warunki do inwestowania - mówi prof. Popczyk. Ceny energii elektrycznej na Zachodzie będą maleć, w Polsce rosnąć.
Więcej możesz przeczytać w 40/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.