Republika marzeń

Dodano:   /  Zmieniono: 
Choć zbliża się druga rocznica podpisania porozumienia pokojowego między Rosją a Iczkerią, w tej kaukaskiej republice wciąż nie ma spokoju. Być może nie będzie go dopóty, dopóki strony nie porozumieją się w dwóch najważniejszych sprawach: statusu Czeczenii i transportu przez jej terytorium ropy naftowej.
- Budynki w republice są zniszczone, ale nie odbudowuje się ich, gdyż brakuje na to pieniędzy. Są problemy z dostawami wody i prądu. Kto dysponuje generatorem prądotwórczym, ten ma nieco ułatwione życie - mówi Leon Waściński, szef misji OBWE w Groznym. - Podpisywane były porozumienia z Rosją w sprawie odbudowy republiki, lecz nic z tego nie wyszło. Zdaniem Waścińskiego, głównym problemem w rozwoju Iczkerii jest niejasny status republiki, a także brak uznania międzynarodowego i zaufania inwestorów. Według ustaleń z Chasawjurtu, status republiki ma zostać określony do 2001 r. Prezydent Czeczenii Asłan Maschadow niejednokrotnie podnosił tę sprawę podczas rozmów z prezydentem Rosji, ale Borys Jelcyn nie pali się do jej rozwiązania.
Kreml niezmiennie uważa Iczkerię za część Federacji Rosyjskiej (Moskwa przekazała niedawno kilkanaście domów dla czeczeńskich wiosek, które ucierpiały po osunięciu się ziemi), lecz Czeczeni nadal utrzymują, że od czasu pamiętnej deklaracji Dżochara Dudajewa z 1991 r. są krajem niepodległym. Narzekają, że Rosjanie nie wywiązali się z postanowień pokojowych - republika wciąż nie otrzymała reparacji wojennych, z Moskwy nie docierają emerytury i renty. Nie to jednak jest największym zmartwieniem mieszkańców i władz zbuntowanej republiki. Rosja wciąż utrzymuje blokadę ekonomiczną Czeczenii. - Rosjanie twierdzą, że Iczkerię należy izolować, aby uchronić się od zalewu islamu. To twierdzenie jest nieprawdziwe. Podczas kilku podróży po republice nie spotkałem się tam z fundamentalizmem islamskim - mówi Zdzisław Bielecki, prezes Fundacji D.O.M., który jeździł z konwojami pomocy humanitarnej dla mieszkańców ogarniętej wojną Czeczenii. - Spotykałem ludzi, którzy wyznawali islam, lecz nie byli integrystami. Islam pozwolił im zachować tożsamość.
Kaukaz to nie tylko tygiel wielu narodowości i zarzewie konfliktów, ale również kraina o bogatych złożach ropy naftowej, czyli źródło dużych pieniędzy i w związku z tym przedmiot międzynarodowego zainteresowania. - Czeczenia to strategiczny punkt na mapie istniejących i projektowanych rurociągów naftowych biegnących z szelfu Morza Kaspijskiego i Kazachstanu. Interesy rosyjskich przedsiębiorstw rozmijają się z koncepcją transportu ropy naftowej przez ten górski zbuntowany kraj - uważa Bielecki.


Wykorzystując fakt, że Zachód nie zna dobrze Czeczenii, Rosja stara się wygrać
wojnę o kaspijską ropę


Rosja, zamiast wykorzystać krótszą drogę transportu ropy, planuje poprowadzić rurociągi tak, by ominąć republikę. Tymczasem gdyby ropa popłynęła przez wymagające jeszcze naprawy rurociągi czeczeńskie, sytuacja na Kaukazie mogłaby się zacząć stabilizować. Zyski z transportu ropy będą bowiem wystarczająco duże, by mogli się nimi dzielić wszyscy uczestnicy ewentualnego przedsięwzięcia. Jeśli zaś chodzi o bezpieczeństwo transportu, to mało kto chce torpedować biznes, który przynosi dochody. Taka może być przyszłość. Na razie jednak obie strony nie mogą się w tej sprawie porozumieć.
W Czeczenii panuje bardzo duże bezrobocie, szczególnie wśród młodych, a broń można zdobyć bez większych przeszkód. Po zakończeniu działań wojennych w drugiej połowie 1996 r. zaczęły się porwania cudzoziemców (w 1997 r. uprowadzono ponad 200 osób), w większości wypadków dla pieniędzy. "Porwali nas źli ludzie" - napisali w książce o uprowadzeniu w Czeczenii Marek Kurzyniec i Paweł Chojnacki. - Nie można określić, kto to zrobił i kto za tym stoi - mówi Krzysztof Galiński, jeden z porwanych. - To najprawdopodobniej rosyjskie służby specjalne prowokują do porwań i wykorzystują naszych ludzi do czarnej roboty - mówił po zaginięciu pięciu Polaków Ali Ramazan Ampukajew, "ambasador" Czeczenii w Polsce.
Oprócz porwań sytuację w kaukaskiej republice komplikuje wzrost aktywności wahabitów, czyli muzułmanów nawołujących do powrotu do religijnej ortodoksji w życiu prywatnym i publicznym. Są oni nietolerancyjni wobec wyznawców innych religii, a nawet innych odłamów islamu. W połowie lipca w mieście Gudermes doszło do potyczki między oddziałami wahabitów a wojskami Gwardii Narodowej. Pod koniec lipca przeprowadzono nieudany zamach na życie prezydenta Maschadowa (zginął jego ochroniarz i kierowca). Po wydarzeniach w Gudermesie Maschadow zabronił wahabitom działalności na terenie republiki i nakazał im opuszczenie Czeczenii. Sytuacja była tak poważna, że prezydent musiał wprowadzić na kilkanaście dni godzinę policyjną.
Ostatnią rozprawę Maschadowa z opozycyjnymi wahabitami Zdzisław Bielecki wiąże z rozgrywkami między różnymi grupami wpływów. Mają one szerokie powiązania rodzinne, a nie polityczne. Pod płaszczykiem religii próbują się przeciwstawiać próbom uporządkowania państwa. - Aktywność wahabitów w Czeczenii finansuje ktoś z zewnątrz. Jeszcze kilka lat temu mało kto tu o nich słyszał. Teraz dominują w więziennictwie i sądach szariackich - uważa Galiński.
- Sytuacja w Czeczenii jest bardzo zmienna, po godzinie policyjnej można zaobserwować mniej ludzi z bronią na ulicach. Jest spokojniej, ale to nie znaczy, że w republice jest bezpiecznie; wciąż najlepiej poruszać się z ochroną - mówi Leon Waściński z OBWE w Groznym. Tuż po zamachu na prezydenta Maschadowa Jelcyn polecił Siergiejowi Kirijence spotkać się z przywódcą Czeczenii. Podczas rozmów premier Rosji zaproponował Asłanowi Maschadowowi utworzenie w republice "wolnej strefy ekonomicznej". Ten jednak propozycję stanowczo odrzucił, uzasadniając decyzję tym, że ograniczyłoby to suwerenność jego kraju. Rozmowy rosyjsko-czeczeńskie ponownie znalazły się w martwym punkcie.
- Absurdem jest twierdzenie, że Czeczenia to kraj bandytów i mafii. To sowiecka propaganda, wygodna dla Rosjan. Czeczeni to twardzi, gościnni i życzliwi ludzie - charakteryzuje mieszkańców kaukaskiej republiki jeden z niedawnych zakładników. - Są przyjaźni i otwarci. Polacy i Czeczeni to dwa narody połączone braterstwem krwi. Nie zapominajmy, że wspólnie doświadczyły przesiedleń do Kazachstanu w latach drugiej wojny światowej - uzupełnia Zdzisław Bielecki. Pod koniec lipca Mariusz Kamiński, szef zespołu parlamentarnego Polska-Czeczenia, przekazał Asłanowi Maschadowowi zaproszenie do Polski na międzynarodową konferencję z okazji 50. rocznicy Deklaracji Praw Człowieka ONZ. - Wykorzystując fakt, że Zachód nie zna dobrze tej republiki, Rosja stara się wygrać wojnę o kaspijską ropę - konkluduje Bielecki.
Czeczenia stoi teraz przed wielką próbą. Jeśli prezydent Maschadow udowodni, że panuje nad sytuacją i jest w stanie zaprowadzić porządek, republika ma szansę wyjść z kryzysu. Jeśli tak się nie stanie, w tym niewielkim kraju może zapanować chaos i znowu dojść do interwencji wojsk rosyjskich.



Więcej możesz przeczytać w 37/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.