Taksówkarz to najłatwiejsza ofiara: ma odsłonięte plecy, zajęte ręce i nikłe szanse obrony. Nawet jeżeli nie ma przy sobie dużego utargu, zawsze - prócz życia - można mu odebrać samochód. O tej szczególnej podatności na niespodziewany atak mówili taksówkarze z całej Polski (przyjechało ich kilka tysięcy) na pogrzebie dwóch ich kolegów z łódzkiego radio taxi: 46-letniego Wojciecha K. i 27-letniego Piotra R. W żałobnym kondukcie prócz wieńców niesiono transparenty: "Dość zabijania", "Żądamy zaostrzenia kar dla morderców, zwiększenia wykrywalności przestępstw i szybszego reagowania policji".
Wojciecha K. uprowadzono i pozbawiono życia pięcioma strzałami w głowę. Zabójcy umieścili jego zwłoki w bagażniku taksówki - czarnego mercedesa. Piotr R. brał udział w pościgu za bandytami, którzy uprowadzili jego kolegę. W dzień ich pogrzebu w innej części Polski doszło do kolejnego napadu. Ofiarą trzech nieletnich bandytów (najmłodszy liczy sobie 15 lat) padł Edward Ż., taksówkarz z Nowogardu. "To jest napad! Załatwiliśmy tego taksówkarza z Łodzi. Ty będziesz kolejnym trupem" - grozili napastnicy. Napadnięty przeżył, lecz stracił mercedesa i 140 zł utargu - bandyci potrzebowali pieniędzy na papierosy i piwo. Następnego dnia w Gdańsku ciężko raniono 62-letniego Eugeniusza Ś., kierowcę opla. Taksówkarz miał przy sobie broń gazową, ale nie zdążył jej wyjąć ze schowka. Krótko potem młodociany bandyta uzbrojony w broń palną dokonał w Legionowie napadu na 52-letniego Wiesława J., kierowcę poloneza. W Lublinie dwie czternastolatki na "gigancie" przystawiły nóż kolejnemu przedstawicielowi tej branży. Potrzebowały pieniędzy.
Zdaniem psychologa Katarzyny Kolasińskiej, ostatnie wydarzenia są przejawem swoistej "mody" wśród przestępców: - Element przestępczy szukający "pomysłu na życie" uświadomił sobie, że aby zarobić parę złotych, wystarczy przystawić taksówkarzowi nóż do szyi. Kiedyś modne było bicie kastetem, ostatnio - kijem baseballowym. Jedno wydarzenie wywołuje prawdziwą reakcję łańcuchową, np. serię fałszywych alarmów bombowych. Tak jest i tym razem. Nie dziwmy się, że wśród sprawców jest tylu młodocianych. Mają komfort psychiczny: prawo pozwala im czuć się bezkarnie. Rozumują tak: "Nawet jeśli mnie złapią, nic mi nie zrobią".
Podczas pogrzebu łódzkich taksówkarzy zbierano podpisy pod petycją o przywrócenie kary śmierci. - Wiele osób opowiedziało się za dodaniem do art. 148 kodeksu karnego (zabójstwo) paragrafu w brzmieniu: "Jeśli sprawca działał z premedytacją, sąd może orzec karę śmierci" - mówi Sławomir Rutka z Towarzystwa Taksówkarzy Łódzkich. Ostatnim zabójcą taksówkarza skazanym na karę śmierci był Mariusz Radomski. Wyrok zapadł 20 września 1985 r. w szczecińskim Sądzie Wojewódzkim. Bandyta wielokrotnie ugodził ofiarę nożem, zabrał 10 tys. starych złotych, szalik i rękawice. Zwłoki pozostawił w lesie. Po czterech dniach dokonał napadu na kolejnego taksówkarza. Znowu zadał 11 ciosów w klatkę piersiową i głowę. Mężczyzna przeżył dzięki interwencji przechodniów. Orzekając karę, sąd wziął pod uwagę wcześniejsze, wielokrotne wyroki wymierzane Mariuszowi Radomskiemu oraz jego "pasożytniczy tryb życia". Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski. Wyrok wykonano.
- Nie ma obecnie kary śmierci, więc nie ma sensu dywagować, co by było, gdyby... - komentuje sędzia Zenon Rzepecki z Sądu Wojewódzkiego w Szczecinie, który czterokrotnie orzekał najwyższą karę (wyroki wykonano). Pod koniec sierpnia tego roku sędzia Rzepecki odczytał wyrok w sprawie morderstwa 60-letniego Józefa S., taksówkarza z Kołobrzegu (zginął w lipcu 1996 r.). Dwóch zabójców skazano na 25 lat pozbawienia wolności. W chwili popełnienia przestępstwa mieli po 19 lat. - Życie człowieka wycenili na 20 tys. zł. Za taką kwotę chcieli sprzedać na warszawskiej giełdzie skradzionego ofierze mercedesa. Wszystko dokładnie zaplanowali. Wypatrzyli na postoju najdroższy samochód, wybrali najstarszego kierowcę. Brali pod uwagę wiek, gdyż chodziło im o to, by ofiara nie stawiała oporu. Od znajomej barmanki pożyczyli nóż, "aby sobie zrobić kanapki". Po zabójstwie pojechali z dziewczynami na dyskotekę - opowiada sędzia Rzepecki.
19 października w szczecińskim sądzie zakończył się proces przeciwko 22-letniemu Markowi S., który w grudniu ubiegłego roku zamordował Zdzisława P. Ranny taksówkarz wyczołgał się z samochodu, ale wykrwawił się kilkadziesiąt metrów dalej. Sprawca nie miał pieniędzy, by zapłacić za nocny kurs. - Byłem pijany i zmęczony - wyjaśniał w sądzie. - Wyciągnąłem sprężynowca i zadałem cios, potem drugi w klatkę piersiową i trzeci w głowę. Kierowca był zaskoczony. Krzyknął tylko: "Ała!". Zabójcę skazano na 25 lat więzienia. "Sąd zastanawiał się, co zrobić z człowiekiem, który nie ma żadnych hamulców moralnych, bez powodu wyciąga nóż sprężynowy i morduje nim przypadkową ofiarę. Doszedł do wniosku, że trzeba go jak najdłużej izolować, by innej osobie nie wyrządził podobnej krzywdy" - uzasadniał wyrok sędzia Andrzej Olszewski.
Od ciosów zadanych nożem 2 stycznia 1997 r. zginęła warszawska taksówkarka, 44-letnia Elżbieta K. Jej ciało znaleziono na poboczu przy drodze Jabłonna-Warszawa. Ostatnimi pasażerami Elżbiety K. było troje młodych ludzi, wśród nich 20-letni Szymon Z. (syn taksówkarza) oraz 19-letnia dziewczyna, która z torebki ofiary zabrała 70 zł i 20 dolarów. "Zamawiając taksówkę, chcieli, żeby przyjechała po nich Elżbieta K. Zakładali, że kobieta będzie stawiać mniejszy opór niż mężczyzna" - powiedział podczas procesu jeden ze świadków.
Inny napadnięty przeżył, gdyż zanim stracił przytomność, zdążył uruchomić sygnał radiowy i zawiadomić kolegów. Napastnika zatrzymali inni taksówkarze. Byli obecni w sali rozpraw. Policja sądowa musiała chronić oskarżonego przed linczem. Taksówkarz został bowiem zaatakowany przez swojego sąsiada Roberta K., który użył łyżki do opon. Nieprzytomnego kierowcę wywlókł z auta, a gdy ten się ocknął i zaczął wzywać pomocy, zadał mu nożem kilka ciosów w szyję, ręce i twarz. Podczas procesu wyraził skruchę - przeprosił pokrzywdzonego i jego rodzinę. - Wyrok dziesięciu lat pozbawienia wolności jest korzystny dla oskarżonego, gdyż zastosowano przepis dawnego kodeksu karnego. Gdyby przyjęto kwalifikację z nowego kodeksu, Robert K. zostałby skazany co najmniej na dwanaście lat - przyznał sędzia Jerzy Leder, przewodniczący składu orzekającego.
W tym roku napadano na taksówkarzy już 28 razy. Trzech straciło życie. W ubiegłym roku w 45 napadach zabito 9 taksówkarzy. - W społeczeństwie panuje przekonanie o zamożności przedstawicieli tego zawodu. Przyczyniają się do tego sami taksówkarze, szczególnie nie zrzeszeni w korporacjach, u których opłaty za kurs mają się nijak do obowiązujących cenników. Poza tym wiadomo, że niektórzy z nich pośredniczą w kontaktach pań z agencji towarzyskich z klientami. Za to dostają więcej niż taksówkarze wykonujący standardowe zlecenia. Mają pieniądze, a przecież motywem działania większości sprawców jest chęć zysku - podkreśla prokurator Ryszard Kuciński z Prokuratury Wojewódzkiej w Warszawie.
Amerykańscy taksówkarze zainstalowali w samochodach plastykowe przegrody dzielące ich od pasażerów siedzących z tyłu. Chronią one kierowców przed bezpośrednim uderzeniem nożem i porażeniem paralizatorem elektrycznym. Niektórzy mają za plecami kuloodporne szyby. - Tamtejsze korporacje wspólnie z policją opracowały także system znaków umownych, uruchamiany w sytuacji zagrożenia. Odpowiedni przycisk zamontowany w taksówce włącza światła i kierunkowskazy. Dla policyjnego patrolu i pozostałych taksówkarzy jest to wyraźna informacja, że w samochodzie dzieje się coś złego i że kierowca potrzebuje pomocy - mówi podinspektor Stanisław Bukowski, szef wydziału prewencji w szczecińskiej Komendzie Wojewódzkiej Policji.
W Wielkiej Brytanii, a zwłaszcza w Londynie, licencjonowane taksówki są zaprojektowane i zbudowane w taki sposób, by zapewniały bezpieczeństwo kierowcy i pasażerom. Taksówkarze są odgrodzeni od pasażerów, z którymi komunikują się przez mikrofon i głośnik lub uchylną plastykową przegródkę. Pasażer płaci po wyjściu z taksówki przez okno od strony kierowcy. Poza metropoliami taksówki zwykle nie mają szczególnych zabezpieczeń - większość jest jednak podłączona do sieci krótkofalówek. Niektóre samochody osobowe służące jako taksówki mają przegrody odgradzające kierowców od pasażerów.
Ostatnie wydarzenia w Łodzi zmobilizowały tamtejsze władze i policję do poszukiwania rozwiązań rozpowszechnionych w Europie i Stanach Zjednoczonych. Wojewoda Michał Kasiński oraz komendant policji Tadeusz Ławniczak przedstawili delegacjom firm radio taxi i taksówkarzom nie zrzeszonym propozycje stworzenia systemów łączności, które umożliwiłyby szybkie przekazywanie informacji, m.in. o napadach rabunkowych. - Telekomunikacja wydzierżawi firmom taksówkarskim sztywne łącza, dzięki którym informacje o zagrożeniu docierać będą bezpośrednio do wojewódzkiego stanowiska kierowania policji. Podniesienie słuchawki przez telefonistkę będzie równoznaczne z natychmiastowym połączeniem z oficerem dyżurnym. Takich łączy już wkrótce będzie w Łodzi osiemnaście i korzystać z nich zamierza przynajmniej dziesięć korporacji radio taxi. Taksówkarze nie zrzeszeni, dysponujący CB-Radiem, będą mieli podobne możliwości. Na oddzielnym kanale przyznanym przez ministra łączności będą mogli błyskawicznie skontaktować się ze Społecznym Sztabem Ratownictwa. Bezprzewodowe łącza są już gotowe - zapewnia Radosław Gajda, rzecznik prasowy wojewody łódzkiego.
Zdaniem psychologa Katarzyny Kolasińskiej, ostatnie wydarzenia są przejawem swoistej "mody" wśród przestępców: - Element przestępczy szukający "pomysłu na życie" uświadomił sobie, że aby zarobić parę złotych, wystarczy przystawić taksówkarzowi nóż do szyi. Kiedyś modne było bicie kastetem, ostatnio - kijem baseballowym. Jedno wydarzenie wywołuje prawdziwą reakcję łańcuchową, np. serię fałszywych alarmów bombowych. Tak jest i tym razem. Nie dziwmy się, że wśród sprawców jest tylu młodocianych. Mają komfort psychiczny: prawo pozwala im czuć się bezkarnie. Rozumują tak: "Nawet jeśli mnie złapią, nic mi nie zrobią".
Podczas pogrzebu łódzkich taksówkarzy zbierano podpisy pod petycją o przywrócenie kary śmierci. - Wiele osób opowiedziało się za dodaniem do art. 148 kodeksu karnego (zabójstwo) paragrafu w brzmieniu: "Jeśli sprawca działał z premedytacją, sąd może orzec karę śmierci" - mówi Sławomir Rutka z Towarzystwa Taksówkarzy Łódzkich. Ostatnim zabójcą taksówkarza skazanym na karę śmierci był Mariusz Radomski. Wyrok zapadł 20 września 1985 r. w szczecińskim Sądzie Wojewódzkim. Bandyta wielokrotnie ugodził ofiarę nożem, zabrał 10 tys. starych złotych, szalik i rękawice. Zwłoki pozostawił w lesie. Po czterech dniach dokonał napadu na kolejnego taksówkarza. Znowu zadał 11 ciosów w klatkę piersiową i głowę. Mężczyzna przeżył dzięki interwencji przechodniów. Orzekając karę, sąd wziął pod uwagę wcześniejsze, wielokrotne wyroki wymierzane Mariuszowi Radomskiemu oraz jego "pasożytniczy tryb życia". Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski. Wyrok wykonano.
- Nie ma obecnie kary śmierci, więc nie ma sensu dywagować, co by było, gdyby... - komentuje sędzia Zenon Rzepecki z Sądu Wojewódzkiego w Szczecinie, który czterokrotnie orzekał najwyższą karę (wyroki wykonano). Pod koniec sierpnia tego roku sędzia Rzepecki odczytał wyrok w sprawie morderstwa 60-letniego Józefa S., taksówkarza z Kołobrzegu (zginął w lipcu 1996 r.). Dwóch zabójców skazano na 25 lat pozbawienia wolności. W chwili popełnienia przestępstwa mieli po 19 lat. - Życie człowieka wycenili na 20 tys. zł. Za taką kwotę chcieli sprzedać na warszawskiej giełdzie skradzionego ofierze mercedesa. Wszystko dokładnie zaplanowali. Wypatrzyli na postoju najdroższy samochód, wybrali najstarszego kierowcę. Brali pod uwagę wiek, gdyż chodziło im o to, by ofiara nie stawiała oporu. Od znajomej barmanki pożyczyli nóż, "aby sobie zrobić kanapki". Po zabójstwie pojechali z dziewczynami na dyskotekę - opowiada sędzia Rzepecki.
19 października w szczecińskim sądzie zakończył się proces przeciwko 22-letniemu Markowi S., który w grudniu ubiegłego roku zamordował Zdzisława P. Ranny taksówkarz wyczołgał się z samochodu, ale wykrwawił się kilkadziesiąt metrów dalej. Sprawca nie miał pieniędzy, by zapłacić za nocny kurs. - Byłem pijany i zmęczony - wyjaśniał w sądzie. - Wyciągnąłem sprężynowca i zadałem cios, potem drugi w klatkę piersiową i trzeci w głowę. Kierowca był zaskoczony. Krzyknął tylko: "Ała!". Zabójcę skazano na 25 lat więzienia. "Sąd zastanawiał się, co zrobić z człowiekiem, który nie ma żadnych hamulców moralnych, bez powodu wyciąga nóż sprężynowy i morduje nim przypadkową ofiarę. Doszedł do wniosku, że trzeba go jak najdłużej izolować, by innej osobie nie wyrządził podobnej krzywdy" - uzasadniał wyrok sędzia Andrzej Olszewski.
Od ciosów zadanych nożem 2 stycznia 1997 r. zginęła warszawska taksówkarka, 44-letnia Elżbieta K. Jej ciało znaleziono na poboczu przy drodze Jabłonna-Warszawa. Ostatnimi pasażerami Elżbiety K. było troje młodych ludzi, wśród nich 20-letni Szymon Z. (syn taksówkarza) oraz 19-letnia dziewczyna, która z torebki ofiary zabrała 70 zł i 20 dolarów. "Zamawiając taksówkę, chcieli, żeby przyjechała po nich Elżbieta K. Zakładali, że kobieta będzie stawiać mniejszy opór niż mężczyzna" - powiedział podczas procesu jeden ze świadków.
Inny napadnięty przeżył, gdyż zanim stracił przytomność, zdążył uruchomić sygnał radiowy i zawiadomić kolegów. Napastnika zatrzymali inni taksówkarze. Byli obecni w sali rozpraw. Policja sądowa musiała chronić oskarżonego przed linczem. Taksówkarz został bowiem zaatakowany przez swojego sąsiada Roberta K., który użył łyżki do opon. Nieprzytomnego kierowcę wywlókł z auta, a gdy ten się ocknął i zaczął wzywać pomocy, zadał mu nożem kilka ciosów w szyję, ręce i twarz. Podczas procesu wyraził skruchę - przeprosił pokrzywdzonego i jego rodzinę. - Wyrok dziesięciu lat pozbawienia wolności jest korzystny dla oskarżonego, gdyż zastosowano przepis dawnego kodeksu karnego. Gdyby przyjęto kwalifikację z nowego kodeksu, Robert K. zostałby skazany co najmniej na dwanaście lat - przyznał sędzia Jerzy Leder, przewodniczący składu orzekającego.
W tym roku napadano na taksówkarzy już 28 razy. Trzech straciło życie. W ubiegłym roku w 45 napadach zabito 9 taksówkarzy. - W społeczeństwie panuje przekonanie o zamożności przedstawicieli tego zawodu. Przyczyniają się do tego sami taksówkarze, szczególnie nie zrzeszeni w korporacjach, u których opłaty za kurs mają się nijak do obowiązujących cenników. Poza tym wiadomo, że niektórzy z nich pośredniczą w kontaktach pań z agencji towarzyskich z klientami. Za to dostają więcej niż taksówkarze wykonujący standardowe zlecenia. Mają pieniądze, a przecież motywem działania większości sprawców jest chęć zysku - podkreśla prokurator Ryszard Kuciński z Prokuratury Wojewódzkiej w Warszawie.
Amerykańscy taksówkarze zainstalowali w samochodach plastykowe przegrody dzielące ich od pasażerów siedzących z tyłu. Chronią one kierowców przed bezpośrednim uderzeniem nożem i porażeniem paralizatorem elektrycznym. Niektórzy mają za plecami kuloodporne szyby. - Tamtejsze korporacje wspólnie z policją opracowały także system znaków umownych, uruchamiany w sytuacji zagrożenia. Odpowiedni przycisk zamontowany w taksówce włącza światła i kierunkowskazy. Dla policyjnego patrolu i pozostałych taksówkarzy jest to wyraźna informacja, że w samochodzie dzieje się coś złego i że kierowca potrzebuje pomocy - mówi podinspektor Stanisław Bukowski, szef wydziału prewencji w szczecińskiej Komendzie Wojewódzkiej Policji.
W Wielkiej Brytanii, a zwłaszcza w Londynie, licencjonowane taksówki są zaprojektowane i zbudowane w taki sposób, by zapewniały bezpieczeństwo kierowcy i pasażerom. Taksówkarze są odgrodzeni od pasażerów, z którymi komunikują się przez mikrofon i głośnik lub uchylną plastykową przegródkę. Pasażer płaci po wyjściu z taksówki przez okno od strony kierowcy. Poza metropoliami taksówki zwykle nie mają szczególnych zabezpieczeń - większość jest jednak podłączona do sieci krótkofalówek. Niektóre samochody osobowe służące jako taksówki mają przegrody odgradzające kierowców od pasażerów.
Ostatnie wydarzenia w Łodzi zmobilizowały tamtejsze władze i policję do poszukiwania rozwiązań rozpowszechnionych w Europie i Stanach Zjednoczonych. Wojewoda Michał Kasiński oraz komendant policji Tadeusz Ławniczak przedstawili delegacjom firm radio taxi i taksówkarzom nie zrzeszonym propozycje stworzenia systemów łączności, które umożliwiłyby szybkie przekazywanie informacji, m.in. o napadach rabunkowych. - Telekomunikacja wydzierżawi firmom taksówkarskim sztywne łącza, dzięki którym informacje o zagrożeniu docierać będą bezpośrednio do wojewódzkiego stanowiska kierowania policji. Podniesienie słuchawki przez telefonistkę będzie równoznaczne z natychmiastowym połączeniem z oficerem dyżurnym. Takich łączy już wkrótce będzie w Łodzi osiemnaście i korzystać z nich zamierza przynajmniej dziesięć korporacji radio taxi. Taksówkarze nie zrzeszeni, dysponujący CB-Radiem, będą mieli podobne możliwości. Na oddzielnym kanale przyznanym przez ministra łączności będą mogli błyskawicznie skontaktować się ze Społecznym Sztabem Ratownictwa. Bezprzewodowe łącza są już gotowe - zapewnia Radosław Gajda, rzecznik prasowy wojewody łódzkiego.
Więcej możesz przeczytać w 44/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.