Pewnego dnia ktoś anonimowo zamieszczał w wewnętrznej sieci informacje, że notowania firmy raz skaczą do góry o kilkanaście procent, a raz spadają
Połowa personelu niemal dostała zawału" - opowiada Daniel, bohater książki Douglasa Couplanda "Poddani Microsoftu". Nie można się dziwić ich zdenerwowaniu. Jeśli prawie każdy z nich ma po 10 tys. akcji, gdy cena wzrośnie o dolara, zarabiają 10 tys. USD. W ciągu kilku minut można zyskać lub stracić ogromne pieniądze. Tym większe, im więcej ma się akcji. Prawdziwe psychiczne jo-jo - określają tę sytuację pracownicy.
Przyznawanie opcji na akcje, czyli prawa zakupu tych ostatnich na preferencyjnych warunkach, jest typowym amerykańskim schematem funkcjonowania spółek akcyjnych. Sukces firmy jest wówczas bezpośrednim osiągnięciem pracowników. Płynność akcji jest tak duża, że właściwie wszyscy ich posiadacze mogą na tym zarabiać, ale i tracić. Po ostatnim, niekorzystnym dla Microsoftu orzeczeniu sędziego Jacksona w sprawie monopolu na rynku informatycznym wartość akcji koncernu na nowojorskiej giełdzie elektronicznej NASDAQ spadła o 4,5 USD. Bill Gates, dysponujący miliardem akcji, stracił w ciągu tylko jednego notowania 4,5 mld USD. Kilka dni później cena akcji ponownie wzrosła. Na rynku giełdowym znajduje się ponad 5 mld akcji Microsoftu, emocjonuje się więc wiele osób. Z ankiety niedawno przeprowadzonej w USA wynika, że nawet przeciwnicy tego giganta dysponują jego akcjami.
Microsoft to najlepszy przykład firmy oferującej etatowym pracownikom możliwość współtworzenia sukcesu finansowego przedsiębiorstwa. - Rozpoczynając pracę w firmie, dostaje się opcje na wykup konkretnej liczby akcji w cenie obowiązującej w tym dniu - mówi Włodzimierz Nakonieczny, najdłużej zatrudniony Polak w siedzibie Microsoftu w Redmond. Jeżeli koncern się rozwija, a ceny akcji znacznie idą w górę, po 4,5 roku można kupić akcje, obecnie warte prawie 100 USD, płacąc za każdą 4,5 USD. Taki rodzaj zachęty finansowej jest niezwykle skuteczny. Zazwyczaj najwięcej opcji otrzymuje się na początku pracy, gdy podpisuje się kontrakt. Po 4,5 roku wolno wykorzystać wszystkie. Pierwszą jedną ósmą tego przydziału można zrealizować po roku pracy, następnie każdą kolejną jedną ósmą - po pół roku, cały proces trwa więc 4,5 roku. Wszystkie opcje należy wykorzystać w ciągu siedmiu lat. W przeciwnym razie przepadają. Od każdej takiej transakcji płaci się podatek, minimum 28 proc. Rozpoczynający pracę w Microsofcie otrzymuje więc przydział opcji akcji (100 proc.). I ma 4,5 roku na to, aby zarządzać akcjami. - Opcje stają się tym atrakcyjniejsze, im szybciej rośnie wartość firmy. Ich sprzedażą i kupnem zajmują się giełdowi maklerzy. Aby obracać opcjami, wystarczy otworzyć rachunek w firmie giełdowej. Microsoft zresztą współpracuje z pewnymi przedsiębiorstwami. Cała operacja trwa tyle, ile niedługa rozmowa telefoniczna. O przydziale opcji decyduje prawo rynku - im jest ktoś bardziej wartościowy, tym więcej ich otrzymuje. Mechanizm ów znacznie wpływa na stabilność zatrudnienia. Nawet najlepszym nie opłaca się myśleć w kategoriach: zarobić jak najwięcej i zmienić miejsce pracy. Po pierwszym przydziale opcji można otrzymać kolejny. Po roku oceniana jest praca zatrudnionego. W zależności od tego, jakie rezultaty osiąga, może dostać kolejne opcje lub premię finansową. Cała idea polega na tym, by zachęcić osobę do pracy, dzięki czemu ma wzrastać wartość firmy. Każdy dodatkowy przydział opcji może być wykorzystany po kolejnych czterech latach. A wszystko po to, by przywiązać zatrudnionego do miejsca pracy - twierdzi Włodzimierz Nakonieczny.
Stosowana w Microsofcie taktyka określana jest mianem złotego łańcucha. Im szybciej rosną akcje firmy, tym jest ona skuteczniejsza. Podobna gorączka złota ogarnia również CISCO, światowego potentata w produkcji routerów i internetowej infrastruktury. Wykres wzrostu cen akcji tego koncernu przypomina podobno niemal pionowo wznoszące się przęsło mostu Golden Gate w San Francisco.
Przyznawanie opcji na akcje, czyli prawa zakupu tych ostatnich na preferencyjnych warunkach, jest typowym amerykańskim schematem funkcjonowania spółek akcyjnych. Sukces firmy jest wówczas bezpośrednim osiągnięciem pracowników. Płynność akcji jest tak duża, że właściwie wszyscy ich posiadacze mogą na tym zarabiać, ale i tracić. Po ostatnim, niekorzystnym dla Microsoftu orzeczeniu sędziego Jacksona w sprawie monopolu na rynku informatycznym wartość akcji koncernu na nowojorskiej giełdzie elektronicznej NASDAQ spadła o 4,5 USD. Bill Gates, dysponujący miliardem akcji, stracił w ciągu tylko jednego notowania 4,5 mld USD. Kilka dni później cena akcji ponownie wzrosła. Na rynku giełdowym znajduje się ponad 5 mld akcji Microsoftu, emocjonuje się więc wiele osób. Z ankiety niedawno przeprowadzonej w USA wynika, że nawet przeciwnicy tego giganta dysponują jego akcjami.
Microsoft to najlepszy przykład firmy oferującej etatowym pracownikom możliwość współtworzenia sukcesu finansowego przedsiębiorstwa. - Rozpoczynając pracę w firmie, dostaje się opcje na wykup konkretnej liczby akcji w cenie obowiązującej w tym dniu - mówi Włodzimierz Nakonieczny, najdłużej zatrudniony Polak w siedzibie Microsoftu w Redmond. Jeżeli koncern się rozwija, a ceny akcji znacznie idą w górę, po 4,5 roku można kupić akcje, obecnie warte prawie 100 USD, płacąc za każdą 4,5 USD. Taki rodzaj zachęty finansowej jest niezwykle skuteczny. Zazwyczaj najwięcej opcji otrzymuje się na początku pracy, gdy podpisuje się kontrakt. Po 4,5 roku wolno wykorzystać wszystkie. Pierwszą jedną ósmą tego przydziału można zrealizować po roku pracy, następnie każdą kolejną jedną ósmą - po pół roku, cały proces trwa więc 4,5 roku. Wszystkie opcje należy wykorzystać w ciągu siedmiu lat. W przeciwnym razie przepadają. Od każdej takiej transakcji płaci się podatek, minimum 28 proc. Rozpoczynający pracę w Microsofcie otrzymuje więc przydział opcji akcji (100 proc.). I ma 4,5 roku na to, aby zarządzać akcjami. - Opcje stają się tym atrakcyjniejsze, im szybciej rośnie wartość firmy. Ich sprzedażą i kupnem zajmują się giełdowi maklerzy. Aby obracać opcjami, wystarczy otworzyć rachunek w firmie giełdowej. Microsoft zresztą współpracuje z pewnymi przedsiębiorstwami. Cała operacja trwa tyle, ile niedługa rozmowa telefoniczna. O przydziale opcji decyduje prawo rynku - im jest ktoś bardziej wartościowy, tym więcej ich otrzymuje. Mechanizm ów znacznie wpływa na stabilność zatrudnienia. Nawet najlepszym nie opłaca się myśleć w kategoriach: zarobić jak najwięcej i zmienić miejsce pracy. Po pierwszym przydziale opcji można otrzymać kolejny. Po roku oceniana jest praca zatrudnionego. W zależności od tego, jakie rezultaty osiąga, może dostać kolejne opcje lub premię finansową. Cała idea polega na tym, by zachęcić osobę do pracy, dzięki czemu ma wzrastać wartość firmy. Każdy dodatkowy przydział opcji może być wykorzystany po kolejnych czterech latach. A wszystko po to, by przywiązać zatrudnionego do miejsca pracy - twierdzi Włodzimierz Nakonieczny.
Stosowana w Microsofcie taktyka określana jest mianem złotego łańcucha. Im szybciej rosną akcje firmy, tym jest ona skuteczniejsza. Podobna gorączka złota ogarnia również CISCO, światowego potentata w produkcji routerów i internetowej infrastruktury. Wykres wzrostu cen akcji tego koncernu przypomina podobno niemal pionowo wznoszące się przęsło mostu Golden Gate w San Francisco.
Więcej możesz przeczytać w 50/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.