Ile niemieckie koncerny zechcą zapłacić za spokojne sumienie?
Zastanawiam się, kogo właściwie reprezentują adwokaci, skoro wszystkie zainteresowane strony siedziały przy stole" - stwierdził z wyrzutem Manfred Gentz, przedstawiciel koncernu DaimlerChrysler w czasie bońskiej tury rozmów o odszkodowaniach dla ofiar niewolniczej pracy z czasów II wojny światowej. Innymi słowy - gdyby nie "wybujałe żądania" rzeczników ofiar, sprawa odpowiedzialności za cierpienia i wyzysk w czasach hitlerowskich Niemiec zostałaby już przez polityków rozwiązana. Problem polega na tym, że to, co dla jednych jest godziwym zadośćuczynieniem, dla innych pozostaje jałmużną. Po szóstej rundzie rozmów poinformowano o "zbliżeniu stanowisk". To najłagodniejsza forma komunikatu, że oskarżyciele i pozwani rozjechali się, nie osiągnąwszy porozumienia w najważniejszej kwestii: ile pieniędzy znajdzie się w "funduszu pamięci". Otto Lambsdorff, rzecznik rządu RFN, przedstawił w Bonn kolejną ofertę i po raz kolejny wypowiedział sakramentalną formułę, że "jest to ostatnie słowo" założycieli funduszu. Lambsdorff jest jednak zbyt wytrawnym politykiem, by sam wierzył w to, co mówi. Zaproponowana suma 8 mld marek z pewnością zostanie jeszcze podwyższona. Amerykański adwokat Ed Fagan, choć bez wahania odrzucił "ostatnie słowo" Lambsdorffa, przed wyjazdem z Bonn pochwalił "zmianę tonu" i "zwiększenie elastyczności" swych adwersarzy.
Gdy przed dwoma laty rzeczniczka SPD Herta Däubler-Gmelin sugerowała Helmutowi Kohlowi utworzenie funduszu odszkodowawczego, kanclerz odrzekł, że ani myśli ponownie otwierać państwowej kasy, dodając, że na odszkodowania wyłożono już z budżetu ponad sto miliardów marek. Miał rację, tyle że - jak zauważył historyk Ulrich Herbert - prawie całą tę sumę otrzymali Niemcy, którzy wśród ofiar nazizmu stanowili zaledwie kilka procent. Wojenne reparacje w minimalnym stopniu objęły ludność Europy Środkowej i Wschodniej, a już w ogóle nie dotyczyły ofiar niewolniczej i przymusowej pracy ani zwrotu majątków zagrabionych w ramach tzw. aryzacji, zrabowanych oszczędności bankowych i polis ubezpieczeniowych. Według danych z sierpnia 1944 r., do pracy w III Rzeszy zmuszono 7 651 970 obcokrajowców. Nieoficjalnie ich liczbę szacuje się na 10 mln osób.
Początkowo kanclerz Gerhard Schröder podzielał opinię Helmuta Kohla. Pod naciskiem opinii publicznej zaprosił jednak do stołu dwunastu przedstawicieli koncernów przemysłowych i finansowych, które wzbogaciły się na pracy przymusowej lub "aryzacji" majątków. Decydujący wpływ na tę inicjatywę miała kompromitująca sprawa banków szwajcarskich, operujących kontami "martwych dusz" z okresu III Rzeszy i złotem należącym do Żydów. Helweckie banki najpierw ignorowały roszczenia amerykańskich Żydów, ale kiedy 20 stanów USA zagroziło ich bojkotem, zdecydowały się na wypłacenie odszkodowań. Ten sam mechanizm zadziałał w wypadku Deutsche Bank, gdy Alan Hevesi, nowojorski kontroler finansowy, uzależnił formalne zezwolenie na jego fuzję z Trust Bank od wyjaśnienia udziału w grabieży żydowskich majątków. To właśnie Hevesi stał na czele kampanii, która zmusiła Szwajcarów do zapłacenia odszkodowań. Sprawa ta wywołała lawinę pozwów do amerykańskich sądów przeciw wielu innym niemieckim koncernom.
Dyrekcja Volkswagena, promująca w USA nowy model new beetle, zdecydowała się na działanie i ogłosiła w prasie niemieckiej, amerykańskiej i izraelskiej, że czeka na podania od przymusowych pracowników. Volkswagen przeznaczył na odszkodowania 20 mln marek. Wkrótce zgłosiło się 11 tys. osób, których roszczenia znacznie przekroczyły tę kwotę. Odszkodowania zaczęły też wypłacać Siemens, Daimler, Rheinmetall, AEG i Feldmühle Nobel AG. Nie powstrzymało to jednak napływu nowych oskarżeń. W razie ich zignorowania wszystkim tym koncernom groził bojkot na amerykańskim rynku. Pozwy, jakie wpłynęły przeciw Dresdner Bank, opiewały na 32 mld DM, w nie lepszej sytuacji znalazł się Deutsche Bank; tylko roszczenie 75-letniej Gabrieli Hammerstein w sądzie w Brooklynie dotyczyło miliarda marek.
Członków jej rodziny wymordowano w KZ Theresienstadt, a Deutsche Bank przejął wszystkie konta Hammersteinów. Rzecznik Allianz AG Galli Zugaro poinformował o piętrzących się pozwach przeciw niemieckim ubezpieczalniom. Tworzenie funduszu poprzedził skandal wywołany przez brytyjską prasę. Jak ujawnili dziennikarze, z kasy federalnej dla odbiorców w Wielkiej Brytanii przelewano ponad 7 mln marek rocznie. Wśród "poszkodowanych" przez III Rzeszę było 459 członków Waffen-SS i ich rodzin, a także byli esesmani mieszkający w innych krajach Europy i Ameryki. "Poszkodowanemu" Heinzowi Barthowi, byłemu Obersturmführerowi SS, "rzeźnikowi z Oradour", winnemu śmierci 642 ludzi zamordowanych we Francji w 1944 r., stałą rentę dla "ofiar III Rzeszy" w wysokości 800 marek cofnięto dopiero po telewizyjnej interwencji. Osiągnięcia porozumienia nie utrudnia obecnie brak chęci polityków niemieckich, lecz ich ograniczone możliwości. Pod naciskiem adwokatów rząd Niemiec zdecydował się dołożyć do funduszu najpierw dwa, a następnie trzy miliardy marek. Koncerny przemysłowe i finansowe podniosły stawkę z trzech do czterech, a ostatnio do pięciu miliardów marek. Rzecznicy poszkodowanych dysponują szczegółowymi opracowaniami, które wykazują, że oferowana suma jest niewspółmierna do krzywd więźniów obozów koncentracyjnych, ludzi poddawanych medycznym eksperymentom, zmuszanych do niewolniczej pracy czy ograbionych z majątków. Fundusz odszkodowań może być większy, pod warunkiem, że przyłączą się do niego wszystkie z ponad dwóch tysięcy przedsiębiorstw, które wzbogaciły się na pracy przymusowej. Lothar Evers z Federalnego Związku Informacji i Poradnictwa dla Prześladowanych przez Narodowy Socjalizm zdradził, że siedemnastu obecnych udziałowców funduszu nie chce wyłożyć więcej niż po 200 mln marek. Zważywszy, że dwa szwajcarskie banki musiały zapłacić po miliardzie marek, niemieckie koncerny próbują kupić swój spokój minimalnym kosztem. Członkowie funduszu przynajmniej wykazali wolę rozliczenia się z przeszłością, za co paradoksalnie zostali ukarani. Gdy zgłosili chęć przeznaczenia na odszkodowania 4 mld DM, największa żydowska organizacja praw człowieka - B?nai B?rith International - zamieściła w "New York Times" i "Washington Post" ogłoszenia dyskredytujące takie firmy, jak DaimlerChrysler, Ford, Bayer, BASF, Siemens i Degussa. Można się spodziewać, że firmy, których interesy nie są uzależnione od zagranicznej klienteli, z pewnością z własnej woli nie dołożą się do puli odszkodowań.
W Bonn z powodu sztywnego stanowiska przedstawicieli niemieckiej gospodarki i adwokatów poszkodowanych omal nie doszło do zerwania obrad. Amerykański adwokat Michael Hausfeld poskarżył się, że nie po to przebył ocean, by usłyszeć to samo, co wiedział przed odlotem. Z jego kancelarii "wyciekła" informacja opublikowana przez "Frankfurter Allgemeine Zeitung", jakoby "dawno już było uzgodnione, że Amerykanie mają otrzymać wielokrotność tego, co wschodni Europejczycy"; Hausfeld proponuje "korzystniejszy stosunek" - by za każdą markę odszkodowania dla obywateli państw Europy Środkowej i Wschodniej Amerykanie otrzymali po dwie marki".
Wolfgang Gibowski, reprezentant resortu gospodarki w funduszu, uważa, że adwokaci powinni się zadowolić tym, co zaoferowano, bo "jeśli płatnicy się wycofają, poszkodowani i tak nie wygrają żadnego procesu". Gibowski myślał zapewne o sądach w Niemczech, które nie mają odpowiednich przepisów prawnych do zasądzenia odszkodowań. Jednak na Niemczech sprawa się nie kończy. Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa ostrzegła, że brak porozumienia może mieć fatalne skutki dla gospodarki RFN. Na początku listopada senatorzy z Nowego Jorku i New Jersey złożyli w amerykańskim Senacie i Izbie Reprezentantów projekt ustawy uniemożliwiającej przedawnienie prześladowań z czasów III Rzeszy. Jeśli negocjacje rzecznika rządu USA Stuarta Eisenstata nie przyniosą w najbliższym czasie oczekiwanych rezultatów, politycy amerykańscy nie będą mogli dłużej chronić niemieckich przedsiębiorców przed sądami i opinią publiczną. Następna runda rozmów odbędzie się 8 grudnia w Waszyngtonie. Już dziś wiadomo jednak, że ostatni weksel dla ofiar II wojny światowej zostanie spłacony dopiero w następnym stuleciu. Jeśli w grudniu zapadną wiążące decyzje, pierwsze odszkodowania będą wypłacane nie wcześniej niż wiosną 2000 r.
Gdy przed dwoma laty rzeczniczka SPD Herta Däubler-Gmelin sugerowała Helmutowi Kohlowi utworzenie funduszu odszkodowawczego, kanclerz odrzekł, że ani myśli ponownie otwierać państwowej kasy, dodając, że na odszkodowania wyłożono już z budżetu ponad sto miliardów marek. Miał rację, tyle że - jak zauważył historyk Ulrich Herbert - prawie całą tę sumę otrzymali Niemcy, którzy wśród ofiar nazizmu stanowili zaledwie kilka procent. Wojenne reparacje w minimalnym stopniu objęły ludność Europy Środkowej i Wschodniej, a już w ogóle nie dotyczyły ofiar niewolniczej i przymusowej pracy ani zwrotu majątków zagrabionych w ramach tzw. aryzacji, zrabowanych oszczędności bankowych i polis ubezpieczeniowych. Według danych z sierpnia 1944 r., do pracy w III Rzeszy zmuszono 7 651 970 obcokrajowców. Nieoficjalnie ich liczbę szacuje się na 10 mln osób.
Początkowo kanclerz Gerhard Schröder podzielał opinię Helmuta Kohla. Pod naciskiem opinii publicznej zaprosił jednak do stołu dwunastu przedstawicieli koncernów przemysłowych i finansowych, które wzbogaciły się na pracy przymusowej lub "aryzacji" majątków. Decydujący wpływ na tę inicjatywę miała kompromitująca sprawa banków szwajcarskich, operujących kontami "martwych dusz" z okresu III Rzeszy i złotem należącym do Żydów. Helweckie banki najpierw ignorowały roszczenia amerykańskich Żydów, ale kiedy 20 stanów USA zagroziło ich bojkotem, zdecydowały się na wypłacenie odszkodowań. Ten sam mechanizm zadziałał w wypadku Deutsche Bank, gdy Alan Hevesi, nowojorski kontroler finansowy, uzależnił formalne zezwolenie na jego fuzję z Trust Bank od wyjaśnienia udziału w grabieży żydowskich majątków. To właśnie Hevesi stał na czele kampanii, która zmusiła Szwajcarów do zapłacenia odszkodowań. Sprawa ta wywołała lawinę pozwów do amerykańskich sądów przeciw wielu innym niemieckim koncernom.
Dyrekcja Volkswagena, promująca w USA nowy model new beetle, zdecydowała się na działanie i ogłosiła w prasie niemieckiej, amerykańskiej i izraelskiej, że czeka na podania od przymusowych pracowników. Volkswagen przeznaczył na odszkodowania 20 mln marek. Wkrótce zgłosiło się 11 tys. osób, których roszczenia znacznie przekroczyły tę kwotę. Odszkodowania zaczęły też wypłacać Siemens, Daimler, Rheinmetall, AEG i Feldmühle Nobel AG. Nie powstrzymało to jednak napływu nowych oskarżeń. W razie ich zignorowania wszystkim tym koncernom groził bojkot na amerykańskim rynku. Pozwy, jakie wpłynęły przeciw Dresdner Bank, opiewały na 32 mld DM, w nie lepszej sytuacji znalazł się Deutsche Bank; tylko roszczenie 75-letniej Gabrieli Hammerstein w sądzie w Brooklynie dotyczyło miliarda marek.
Członków jej rodziny wymordowano w KZ Theresienstadt, a Deutsche Bank przejął wszystkie konta Hammersteinów. Rzecznik Allianz AG Galli Zugaro poinformował o piętrzących się pozwach przeciw niemieckim ubezpieczalniom. Tworzenie funduszu poprzedził skandal wywołany przez brytyjską prasę. Jak ujawnili dziennikarze, z kasy federalnej dla odbiorców w Wielkiej Brytanii przelewano ponad 7 mln marek rocznie. Wśród "poszkodowanych" przez III Rzeszę było 459 członków Waffen-SS i ich rodzin, a także byli esesmani mieszkający w innych krajach Europy i Ameryki. "Poszkodowanemu" Heinzowi Barthowi, byłemu Obersturmführerowi SS, "rzeźnikowi z Oradour", winnemu śmierci 642 ludzi zamordowanych we Francji w 1944 r., stałą rentę dla "ofiar III Rzeszy" w wysokości 800 marek cofnięto dopiero po telewizyjnej interwencji. Osiągnięcia porozumienia nie utrudnia obecnie brak chęci polityków niemieckich, lecz ich ograniczone możliwości. Pod naciskiem adwokatów rząd Niemiec zdecydował się dołożyć do funduszu najpierw dwa, a następnie trzy miliardy marek. Koncerny przemysłowe i finansowe podniosły stawkę z trzech do czterech, a ostatnio do pięciu miliardów marek. Rzecznicy poszkodowanych dysponują szczegółowymi opracowaniami, które wykazują, że oferowana suma jest niewspółmierna do krzywd więźniów obozów koncentracyjnych, ludzi poddawanych medycznym eksperymentom, zmuszanych do niewolniczej pracy czy ograbionych z majątków. Fundusz odszkodowań może być większy, pod warunkiem, że przyłączą się do niego wszystkie z ponad dwóch tysięcy przedsiębiorstw, które wzbogaciły się na pracy przymusowej. Lothar Evers z Federalnego Związku Informacji i Poradnictwa dla Prześladowanych przez Narodowy Socjalizm zdradził, że siedemnastu obecnych udziałowców funduszu nie chce wyłożyć więcej niż po 200 mln marek. Zważywszy, że dwa szwajcarskie banki musiały zapłacić po miliardzie marek, niemieckie koncerny próbują kupić swój spokój minimalnym kosztem. Członkowie funduszu przynajmniej wykazali wolę rozliczenia się z przeszłością, za co paradoksalnie zostali ukarani. Gdy zgłosili chęć przeznaczenia na odszkodowania 4 mld DM, największa żydowska organizacja praw człowieka - B?nai B?rith International - zamieściła w "New York Times" i "Washington Post" ogłoszenia dyskredytujące takie firmy, jak DaimlerChrysler, Ford, Bayer, BASF, Siemens i Degussa. Można się spodziewać, że firmy, których interesy nie są uzależnione od zagranicznej klienteli, z pewnością z własnej woli nie dołożą się do puli odszkodowań.
W Bonn z powodu sztywnego stanowiska przedstawicieli niemieckiej gospodarki i adwokatów poszkodowanych omal nie doszło do zerwania obrad. Amerykański adwokat Michael Hausfeld poskarżył się, że nie po to przebył ocean, by usłyszeć to samo, co wiedział przed odlotem. Z jego kancelarii "wyciekła" informacja opublikowana przez "Frankfurter Allgemeine Zeitung", jakoby "dawno już było uzgodnione, że Amerykanie mają otrzymać wielokrotność tego, co wschodni Europejczycy"; Hausfeld proponuje "korzystniejszy stosunek" - by za każdą markę odszkodowania dla obywateli państw Europy Środkowej i Wschodniej Amerykanie otrzymali po dwie marki".
Wolfgang Gibowski, reprezentant resortu gospodarki w funduszu, uważa, że adwokaci powinni się zadowolić tym, co zaoferowano, bo "jeśli płatnicy się wycofają, poszkodowani i tak nie wygrają żadnego procesu". Gibowski myślał zapewne o sądach w Niemczech, które nie mają odpowiednich przepisów prawnych do zasądzenia odszkodowań. Jednak na Niemczech sprawa się nie kończy. Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa ostrzegła, że brak porozumienia może mieć fatalne skutki dla gospodarki RFN. Na początku listopada senatorzy z Nowego Jorku i New Jersey złożyli w amerykańskim Senacie i Izbie Reprezentantów projekt ustawy uniemożliwiającej przedawnienie prześladowań z czasów III Rzeszy. Jeśli negocjacje rzecznika rządu USA Stuarta Eisenstata nie przyniosą w najbliższym czasie oczekiwanych rezultatów, politycy amerykańscy nie będą mogli dłużej chronić niemieckich przedsiębiorców przed sądami i opinią publiczną. Następna runda rozmów odbędzie się 8 grudnia w Waszyngtonie. Już dziś wiadomo jednak, że ostatni weksel dla ofiar II wojny światowej zostanie spłacony dopiero w następnym stuleciu. Jeśli w grudniu zapadną wiążące decyzje, pierwsze odszkodowania będą wypłacane nie wcześniej niż wiosną 2000 r.
Więcej możesz przeczytać w 48/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.