Antyterroryści przeprowadzili akcję w złym lokalu. Policja zbada sprawę

Antyterroryści przeprowadzili akcję w złym lokalu. Policja zbada sprawę

Dodano:   /  Zmieniono: 
- Okoliczności akcji w Katowicach, w której antyterroryści omyłkowo wtargnęli do mieszkania postronnych osób, zostaną wyjaśnione – zapowiedziała śląska policja. Poszkodowani odmówili spotkania z jej szefem, choć przyjęli przeprosiny.
Według relacji policji funkcjonariusze dostali informację, że w mieszkaniu przy ul. Orkana przebywa poszukiwany, uzbrojony przestępca związany z przestępczością samochodową. Wysłani tam antyterroryści wtargnęli wieczorem do mieszkania. W środku nie było jednak przestępcy, a dwoje mieszkających tam lokatorów - kobieta i  mężczyzna. Poszukiwany mężczyzna został potem zatrzymany w innym mieszkaniu w tym samym budynku. Policjanci nie chcieli komentować relacji medialnych, w których przebywające w mieszkaniu osoby opisywały m.in. przebieg akcji oraz  poniesione podczas niej obrażenia i szkody materialne. 24-letnia kobieta i 40-letni mężczyzna twierdzą, że byli kopani, szarpani, a mieszkanie zostało zdemolowane. Kobieta miała być uderzana głową o podłogę, w  wyniku czego m.in. straciła część zęba, mężczyzna miał doznać m.in. kontuzji oka.

Będzie obdukcja?

Wolę spotkania z poszkodowanymi zadeklarował komendant wojewódzki policji w Katowicach nadinspektor Dariusz Działo. Komendant chciał ich przeprosić i poinformować o działaniach zmierzających do  szybkiego wyjaśnienia okoliczności akcji i zadośćuczynienia stratom. Według źródeł policyjnych, poszkodowani przyjmując przeprosiny odmówili spotkania, tłumacząc się złym samopoczuciem po  ostatnich wydarzeniach. Zapowiedzieli dalsze kontakty z policją przez pełnomocnika. Wcześniej w rozmowach z dziennikarzami deklarowali m.in., że "nie wybaczą policji"; sygnalizowali, że jeszcze tego dnia zamierzają poddać się obdukcji.

Policja przeprasza

- Posypujemy głowę popiołem, bardzo przepraszamy tych państwa. Już wczoraj został tam posłany zespół kontrolny, który przeprowadzi postępowanie wyjaśniające, czy ta akcja była prowadzona zgodnie z  zasadami policyjnej sztuki. Komendant uruchomił też procedurę postępowania szkodowego, żeby tym państwu można było wypłacić odszkodowanie – powiedział rzecznik śląskiej policji podinspektor Andrzej Gąska.

Przepisy dają miesiąc na przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego. - Będą w nim zbadane krok po kroku wszystkie działania policjantów, zostanie sprawdzane, czy były one zgodne z prawem, z przepisami. Jeżeli okaże się, że policjanci postąpili wbrew regulującym takie działania przepisom, wtedy są oczywiście wyciągane wnioski dyscyplinarne. Na razie jednak na to za wcześnie – wskazał Gąska. Jak zaznaczył, takie sytuacje zdarzają się – choć rzadko. - Najlepiej, kiedy mamy komfort i możemy dokładnie wszystko sprawdzić, przygotować operację i przeprowadzić ją precyzyjnie. Tutaj informacja była nagła i trzeba było szybko zareagować. Ten poszukiwany mężczyzna był niebezpieczny, więc myśląc o bezpieczeństwie osób z tego bloku, ale też policjantów, zaangażowano grupę antyterrorystyczną –  wyjaśnił.

"Na drzwiach nie było numerów"

Śląska policja wskazuje też, że akcję przeprowadzono w nowym osiedlu. Informacja o miejscu, w którym miał ukrywać się poszukiwany mężczyzna, pochodziła od pracownika administracji. Funkcjonariusze relacjonowali, że na drzwiach mieszkań nie ma jeszcze numerów, a administracja nie zna jeszcze za dobrze mieszkańców. - Policjanci pytali, opisując wygląd mężczyzny, gdzie on mieszka. Pracownik administracji potwierdził, że w tym bloku, tylko nie bardzo kojarzył mieszkanie. Wszedł do klatki, wyszedł z tej klatki, popatrzył na okna, znowu wszedł do klatki i powiedział, że to najprawdopodobniej są te drzwi – opowiadał Gąska.

Zaznaczył, że to ten pracownik zapukał do drzwi przedstawiając się, że jest z administracji. - Gdy zostały uchylone, powiedział, że panowie z  policji chcieli z tym państwem porozmawiać. W tym momencie policjanci krzyknęli: policja, otwierać, a ten pan zaparł się… Oczywiście nie  chcemy się tłumaczyć; bardzo przepraszamy – dodał rzecznik.

ja, PAP