PiS: najpierw zabierali dowód, teraz zabiorą głos babci?

PiS: najpierw zabierali dowód, teraz zabiorą głos babci?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Arkadiusz Mularczyk (fot. WPROST) Źródło:Wprost
Kodeks wyborczy wpisuje się w tendencję ograniczania praw opozycyjnych partii politycznych - oświadczył Arkadiusz Mularczyk z PiS przed Trybunałem Konstytucyjnym, który bada zgodność Kodeksu z ustawą zasadniczą. Mularczyk jest jednym z przedstawicieli wnioskodawców, czyli klubu PiS, który zaskarżył do Trybunału przepisy Kodeksu wyborczego, dopuszczające przeprowadzenie dwudniowych wyborów, oraz wprowadzających wybory do Senatu w 100 jednomandatowych okręgach i zakaz płatnych reklam wyborczych.
Poseł PiS podkreślił, że wyrok TK w sprawie Kodeksu będzie miał "znaczenie dla jakości demokracji w Polsce". - Widzimy bardzo wiele zagrożeń dla działalności partii politycznych poprzez niemożność prowadzenia kampanii wyborczej polegającej na zakazie informowania obywateli poprzez billboardy czy reklamy telewizyjne i radiowe - przekonywał Mularczyk. Jego zdaniem Kodeks wyborczy stanowi zagrożenie dla "jakości demokracji". Poseł podkreślił, że zawiera on wiele "wątpliwych rozwiązań stanowiących zagrożenie dla jakości wyborów, ich tajności, równości, reprezentatywności" - jako przykłady podał wprowadzoną w Kodeksie możliwość dwudniowych wyborów, jednomandatowe okręgi wyborcze do Senatu, głosowanie przez pełnomocnika czy głosowanie korespondencyjne.

 TK rozstrzygnie, czy wybory mogą trwać dwa dni

Według Mularczyka Kodeks narusza również zasadę, że na sześć miesięcy przed zarządzeniem terminów wyborów powinny być jasne przepisy wyborcze. - Przepisy międzyczasowe Kodeksu wyborczego są w taki sposób skonstruowane, że istnieje możliwość stosowania zarówno przepisów starej ordynacji, jak i nowego Kodeksu wyborczego. Wszystko to będzie zależało, kiedy w dzienniku urzędowym Rady Ministrów będzie opublikowane zarządzenie o terminie wyborów. Jeśli będzie ono opublikowane przed 1 sierpnia, wówczas stosujemy starą ordynację, jeśli po - nowy Kodeks wyborczy. To oznacza, że wyborcy, parlamentarzyści nie wiedzą, według jakich przepisów będą się odbywały wybory - oświadczył.

"A gdzie cisza legislacyjna?"

Z kolei eurodeputowany Janusz Wojciechowski oświadczył, że nowy Kodeks wyborczy zawiera "rażące, drastyczne błędy". Podkreślił, że na trzy tygodnie przed ogłoszeniem wyborów parlamentarnych nadal nie wiadomo, na jakich zasadach będą przeprowadzone. Jego zdaniem z ducha konstytucji i orzecznictwa Trybunału wynika zasada "ciszy legislacyjnej", która powinna panować na sześć miesięcy przed wyborami. - Na co najmniej sześć miesięcy przed wyborami wszystkie reguły muszą być jasne dla wszystkich uczestników procesu wyborczego - podkreślił Wojciechowski. Tymczasem - jak dodał - najdalej na trzy tygodnie przed zarządzeniem wyborów ani wyborcy, ani partie polityczne nie znają odpowiedzi na zasadnicze pytania np.: czy wybory do Senatu będą jednomandatowe, czy będzie można głosować przez pełnomocników, czy będzie możliwość głosowania korespondencyjnego, czy będzie można używać billboardów. Podkreślił, że jeżeli prezydent zarządzi wybory jeszcze w lipcu, odpowiedź na te pytania będzie brzmieć: "nie", a jeśli zdecyduje się je ogłosić w sierpniu - będzie to odpowiedź pozytywna. - Doszło do paradoksalnej sytuacji. Prezydent może działać na zasadzie dwóch praw. Może wybrać dowolnie, czy zarządzi wybory na zasadzie starej ordynacji, czy nowego kodeksu - zauważył Wojciechowski. Podkreślił, że kłóci się to z zasadą podziału władz - prezydent staje się bowiem ustawodawcą - to on, a nie parlament zadecyduje o zasadach wyborów.

Senat nadużył prawa do poprawki?

Wojciechowski podkreślił też, że można podejrzewać, iż być może niektóre partie już wiedzą, jaki porządek będzie obowiązywał podczas wyborów i mogą się do wyborów przygotować lepiej, podczas gdy inne nadal tego nie wiedzą. Europoseł skrytykował także tryb wprowadzenia jednomandatowych okręgów w wyborach do Senatu. Według niego, w sposób rażący nadużyto tu trybu poprawki senackiej. - Wprowadzanie całej nowej instytucji, fundamentalnej, rewolucyjnej wręcz, chyłkiem, ukradkiem, bez dyskusji, bez namysłu to nie jest poprawka, nie można tak procedować - oświadczył.

Także dwudniowe wybory - są zdaniem eurodeputowanego - "jaskrawo sprzeczne z konstytucją". Wojciechowski podkreślił, że nie można interpretować słów inaczej, niż wynika to z języka, a konstytucja mówiąc, że "wybory przeprowadza się w dniu wolnym od pracy", używa liczby pojedynczej. Europoseł podkreślił też, że urny wyborcze - w przypadku dwudniowego głosowania - przestają być kontrolowane przez komisje wyborcze i wędrują pod opiekę wójta. Dodał, że w kontekście możliwych nadużyć jest to tak, "jakby wilkowi powierzyć opiekę nad owczarnią".

Zabiorą głos babci?

Wojciechowski skrytykował też głosowanie przez pełnomocnika. Jego zdaniem, ustawodawca zamiast pomóc m.in. osobom niepełnosprawnym w wyborach - wykluczył ich. Jak wyjaśnił, instytucja opisana w Kodeksie wyborczym nie jest żadnym pełnomocnictwem, bo mocodawca nie ma żadnych gwarancji, jak zagłosuje pełnomocnik. - Po prostu oddaje swój głos innej osobie i ta inna osoba może głosować, jak chce - zaznaczył. Wojciechowski przypomniał hasło sprzed poprzednich wyborów: "zabierz babci dowód". Dzisiaj - jak mówił - "ustawodawca poszedł jeszcze dalej - zabierz babci głos, będziesz miał dwa, a babcia nie będzie miała żadnego". Pełnomocnik posłów PiS ocenił także, że głosowanie korespondencyjne - które wprowadza nowy kodeks - to głosowanie nie w ciszy wyborczej, ale w "hałasie kampanii wyborczej". Dodał, że w dobie internetu, nawet będąc bardzo daleko, można śledzić życie polityczne Polski. Według niego, nie ma też żadnej gwarancji co do rzetelności takiej formy głosowania.

Wojciechowski pytał też o zakaz emitowania spotów wyborczych i naklejania billboardów. Zaznaczył, że rządzący mają większą możliwość na przedstawienie swojej "narracji", podczas gdy opozycja musi często posługiwać się hasłami. Zakwestionował też szybki tryb uchwalenia poprawki zakazującej spotów. - Po podpis do prezydenta jechano na sygnale, jak z krwią do chorego - ironizował.

PO: to nie są argumenty prawne

Natomiast poseł PO Grzegorz Karpiński argumentował, że rozwiązania Kodeksu wyborczego są zgodne z konstytucją. Poseł PO podkreślił, że część argumentów przedstawionych we wniosku PiS ma "pozaprawny charakter". Przekonywał, że zaskarżone przez PiS przepisy dopuszczające przeprowadzenie dwudniowych wyborów, wprowadzające zakaz płatnych reklam wyborczych w radiu i telewizji, wybory do Senatu w 100 jednomandatowych okręgach, możliwość głosowania przez pełnomocnika, głosowanie korespondencyjne oraz zakaz agitacji wyborczej przy użyciu billboardów, są zgodne z konstytucją. Karpiński zaznaczył, że konstytucja nie przesądza wprost, że głosowanie musi być przeprowadzone jednego dnia. - W ocenie Sejmu wybory oznaczają moment skumulowania przez organy wyborcze wszystkich oddanych głosów w toku procesu wyborczego - powiedział. Podkreślił też, że termin dnia wyborów wiąże się z finalizowaniem głosowania.

Według posła PO za dopuszczalnością wprowadzenia instytucji pełnomocnika przemawia cel, jakim jest umożliwienie głosowania przez osoby w podeszłym wieku i niepełnosprawne. Zwrócił uwagę, że ta forma ma być stosowana w wyjątkowych sytuacjach i nie może być postrzegana "jako zagrożenie dla wyniku wyborów". Ocenił, że głosowanie przez pełnomocnika nie narusza konstytucyjnej zasady bezpośredniego głosowania w wyborach. - Zasada bezpośredniości wyborów nie zawiera wymogu osobistego głosowania - przekonywał. Karpiński dodał, że głosowanie korespondencyjne nie narusza zasady tajności głosowania. W jego opinii głosowanie korespondencyjne umożliwia udział w wyborach Polaków mieszkających za granicą, którzy mieliby problem z dotarciem do lokalu wyborczego. Dodał, że ta metoda oddania głosu pozwala na swobodne dokonanie aktu wyborczego. - Uchwalając instytucję głosowania korespondencyjnego ustawodawca przyznał pierwszeństwo zasadzie powszechności, nie uczynił tego jednak kosztem wyrażenia istoty zasady tajności głosowania, którą można by określić jako niepoddane niczyjej obserwacji dokonanie aktu wyborczego - powiedział.

Karpiński podkreślił, że zakaz emisji płatnych spotów wyborczych nie oznacza, że zostało ograniczone prawo do agitacji wyborczej. - Ustawodawca pozostawił do dyspozycji komitetów wyborczych oraz wyborców szerokie spektrum środków, w jakich może być prowadzona agitacja. Obok klasycznych form, jak spotkania z wyborcami, ulotki, plakaty małoformatowe, są to również formy typowe dla reklamy, np. płatne ogłoszenia wyborcze w prasie drukowanej - argumentował.

"Jednomandatowe okręgi - zgodnie z prawem"

Poseł PO za zgodny z prawem uznał sposób wprowadzenia 100 jednomandatowych okręgów do Senatu. - Trybunał konsekwentnie wskazuje, że w odniesieniu do ustaw głównych, takich jak kodeks wyborczy, Senatowi przysługuje prawo znacznej ich modyfikacji w formie poprawek - powiedział. - Nie można zgodzić się z wnioskodawcą, że zaskarżone przepisy nie rozgraniczają w sposób pewny nowego i starego prawa wyborczego. Nie jest tak, że na sześć miesięcy przed ostatecznym konstytucyjnym terminem zarządzenia wyborów uczestnicy procesu wyborczego nie mają żadnej wiedzy, według jakich reguł odbywają się wybory - podkreślił Karpiński. Dodał, że od 1 sierpnia istnieje alternatywa zarządzenia wyborów na mocy starej, obecnie obowiązującej ordynacji, albo na podstawie nowego Kodeksu. - Chodzi o wybór jednego z dwóch wyczerpujących, ukształtowanych ostatecznych modeli, który każdy ustanawia pełną i jednoznaczną procedurę wyborczą ogłoszoną we właściwy sposób w dzienniku urzędowym - zaznaczył Karpiński.

PAP, arb