Pax Euro, czyli jak PiS z PO kompromitują Polskę

Pax Euro, czyli jak PiS z PO kompromitują Polskę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński zapowiedział, że w czasie Euro 2012 nie będzie organizował demonstracji – tym samym zaoferował rządowi coś w rodzaju Pax Euro. Jest to jednak bardzo specyficzny pokój, bo choć prezes PiS demonstracji organizować nie zamierza, to jednocześnie puszcza oko w kierunku Solidarności podkreślając, że przecież za związkowców ręczyć nie może. Innymi słowy Kaczyński oferując Tuskowi PiS-owski pokój zachęca Solidarność do wojny. Mało tego – sam również w czasie Euro 2012 uda się na front.
To nie Solidarność jest dziś problemem, który spędza sen z oczu osobom odpowiedzialnym za organizację Euro 2012. Piotr Duda to inteligentny i pragmatyczny przywódca - trudno więc podejrzewać, że będzie ryzykował wizerunek związku – zwłaszcza, że w grze o zablokowanie reformy emerytalnej przy obecnym układzie prezydencko-rządowym stoi raczej na straconej pozycji. Organizatorzy Euro 2012 mniej obawiają się więc tego, że związkowcy wyposażeni w łańcuchy postanowią przetrzymać kibiców na Stadionie Narodowym tak jak przetrzymywali posłów w Sejmie. Znacznie poważniejszym problemem zdaje się być marsz z okazji okrągłej, 26 miesięcznicy katastrofy smoleńskiej, jaki tradycyjnie ma zamiar zorganizować PiS. Kaczyński obiecuje bowiem, że demonstracji w czasie Euro nie będzie – ale jednocześnie dodaje, że tego co stanie się 10 czerwca na Krakowskim Przedmieściu demonstracją nazywać nie można, gdyż będzie to po prostu modlitwa kilku (kilkunastu?) tysięcy osób za ofiary katastrofy smoleńskiej. Do comiesięcznych cmentarno-politycznych wieców w centrum Warszawy zdążyliśmy się już wprawdzie przyzwyczaić – ale tym razem w hotelu Bristol, znajdującym się tuż obok Pałacu Prezydenckiego pod którym odbywają się kolejne miesięcznice, gościć będzie piłkarska reprezentacja Rosji. A Rosjanie plus rocznica katastrofy smoleńskiej to mieszanka wybuchowa. Tak przynajmniej uważa minister sportu Joanna Mucha. 

Mucha ma powody do obaw - przedstawiciele prawicowej opozycji zdążyli już wyrazić swoje oburzenie z faktu, że w czasie Euro Rosjanie będą panoszyć się po Rzeczpospolitej. Zaczęło się od szoku wywołanego informacją o wykupieniu loży prezydenckiej (wprawdzie prezydenckiej tylko z nazwy, ale zawsze) przez rosyjskiego miliardera Romana Abramowicza. Potem przyszedł czas na protesty przeciwko organizacji przez rosyjską ambasadę specjalnej strefy kibiców na Torwarze (przecież tam dwa lata temu trafiły trumny z ciałami ofiar katastrofy smoleńskiej…). Potem przyszedł czas na ów nieszczęsny hotel Bristol. - Czy ktoś szykuje prowokację na Euro 2012? Czy ktoś - wyrażając zgodę na zakwaterowanie Rosjan w pobliżu comiesięcznych spotkań smoleńskich - chce znowu skompromitować polskie środowiska patriotyczne? - pyta Piotr Bączek, bliski współpracownik Adama Macierewicza. I wcale nie obchodzi go to, że każda z reprezentacji biorących udział w Euro 2012 sama decyduje o tym, gdzie będzie mieszkać – i żadnej zgody od Donalda Tuska, czy choćby od Joanny Muchy nie potrzebuje. Nie od dziś wiadomo jednak, że jeżeli fakty przeczą politycznym tezom - to tym gorzej dla faktów.

O ile do rusofobii PiS-u wszyscy zdążyli się już chyba przyzwyczaić, o tyle zdziwienie, a nawet zażenowanie musi budzić reakcja polskich władz na zachowanie prawicowej opozycji. Minister spraw  wewnętrznych ogłosił, że "Rosja zdaje sobie sprawę z zagrożenia i zaproponowano jej pewne  rozwiązania". Wtóruje mu szef BBN. - Niezbyt szczęśliwie wybrano miejsce pobytu reprezentacji  rosyjskiej. Rosjanie, którzy wynajmowali hotel, zapewne nie wszystko wzięli pod uwagę - ocenił generał Stanisław Koziej. Bardzo przepraszam – czego Rosjanie nie wzięli pod uwagę? Bezradności polskiej policji, która  obawia się, że nie będzie w stanie zapewnić pełni bezpieczeństwa na Krakowskim Przedmieściu?

To jednak nie wszystko - do grona polityków ośmieszających Polskę dołączyła minister (pardon – ministra) Mucha. - Prowadzone są rozmowy z ekipą rosyjską w sprawie zakwaterowania tej drużyny na Euro  2012 - poinformowała minister sportu, a szczegóły wyjaśniła rzecznik resortu, ogłaszając, że  "Rosjanom zaproponowano cztery lokalizacje w podwarszawskich miejscowościach". Rosjanie  propozycje rozmów przyjęli ponoć życzliwie, choć trudno mi wierzyć, że na ich twarzach nie  pojawił się ironiczny uśmiech politowania. Mimo tej życzliwości reakcja Rosjan na propozycje Muchy mogła być tylko jedna. -  Reprezentacja Rosji podczas piłkarskich mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie zamieszka w tym hotelu, który sobie wybrała i nic nam w tym nie przeszkodzi - rozwiał wszelkie wątpliwości  rzecznik Rosyjskiego Związku Piłki Nożnej Nikołaj Komarow. Decyzję potwierdził też selekcjoner  Rosjan Dick Advocaat, deklarując, że Rosjanie "nie będą zmieniać miejsca pobytu w Polsce".

W ten sposób polscy politycy nadali nowe znaczenie „tradycyjnej polskiej gościnności", która w ich wykonaniu polega na tym, że odwiedzającym nas gościom mówi się uprzejme „won" (PiS), albo sugeruje im się, żeby zmienili miejsce zamieszkania, bo „wiecie, rozumiecie, PiS – a my jesteśmy tylko bezradnym rządem” (PO). Dotychczas rusofobia PiS-u i pisofobia PO były chorobami, które zatruwały życie głównie Polakom. Niestety – jak widać – nasze polityczne epidemie zaczęły się rozprzestrzeniać.