Wypadkowi, do którego doszło w czwartek, wiele uwagi poświęcają w sobotę szwedzkie media.
Z relacji pilota, 37-letniego Stefana Kaarle, wynika, że nic nie wskazywało na jakiekolwiek kłopoty z maszyną, ani podczas ćwiczebnego lotu, ani przy podchodzeniu do lądowania. "Nagle wszystko zaczęło się dziać błyskawicznie i rozpętało się piekło" - powiedział Kaarle, jeden z bardziej doświadczonych szwedzkich pilotów, prowadzący m.in. oficjalne prezentacje maszyn Jas 39 Gripen.
W reakcji na wypadek dowództwo szwedzkich sił powietrznych ogłosiło w piątek wieczorem zakaz lotów wszystkich 53 zmodernizowanych Gripenów modeli C oraz D, stanowiących podstawową siłę szwedzkiego lotnictwa. Zakaz lotów nie obejmuje starszych, przestarzałych już modeli A oraz B, których jest jeszcze 85.
W modelach C i D wprowadzono nową konstrukcję fotela pilota, a przy tym i dźwigni inicjującej proces katapultowania. Umieszczoną między udami pilota dzwignię nalezy w razie konieczności opuszczenia maszyny przesunąć o niecały centymetr. podejrzewa się, że do wypadku doszło z powodu przypadkowego przesunięcia tej właśnie dźwigni.
Przypuszczalny przebieg wydarzeń był, w uproszczeniu, następujący: Podczas lądowania automatycznie napełniają się komory powietrzne w kombinezonie pilota. Komory te, umieszczone m.in. na udach, po zwiększeniu objętości prawdopodobnie nacisnęły w wyniku ruchu ciała człowieka na dźwignię katapulty. Po rozpoczęciu trwającej zaledwie sekundy procedury katapultowania nie istnieje już możliwość jej powstrzymania. Urządzenia błyskawicznie unieruchamiające pilota w fotelu, a rakiety wystrzeliwują go wraz z nim z samolotu. Spadochron otwiera się też automatycznie, a człowiek i fotel lądują już oddzielnie.
Jeśli potwierdzą się przypuszczenia, że taki był mechanizm w tym przypadku, konieczne będą szybkie zmiany konstrukcyjne foteli w zmodernizowanych Jasach, eksportowanych m.in. do Norwegii i Danii.