Nikt nie chce pamiętać

Nikt nie chce pamiętać

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bez entuzjazmu, a wręcz z obojętnością Rosja odnotowała 10 rocznicę puczu komunistycznego, który stał się punktem zwrotnym w historii, przyspieszając rozpad ZSRR.
Choć w wiadomościach poświęcono rocznicy odpowiednio wiele miejsca, przed Białym Domem w Moskwie zebrała się zaledwie setka osób, w większości byłych działaczy opozycji demokratycznej.
Broniony przez trzy dni Biały Dom, siedziba rządu i parlamentu, był sztabem powszechnego oporu przeciw zamachowi stanu. To przed tym gmachem Jelcyn wdrapał się na czołg i odczytał tłumom komunikat z wezwaniem do strajku generalnego.
W dziesięć lat później nieliczni zebrani przed Białym Domem uczestnicy historycznych wydarzeń w upalnym słońcu rozdawali ulotki i wygłaszali mowy nawołujące do wierności dawnym ideałom. Okrążał ich o wiele liczniejszy tłum policjantów i dziennikarzy.
Organizatorzy manifestacji usprawiedliwiali małą frekwencję tym, że rada miejska wydała zezwolenie na nią dopiero przed czterema dniami. Ubolewali też, że nie mogli liczyć na udział żadnego oficjalnego przedstawiciela władz Rosji.
Jedynym członkiem rządu, który pojawił się wśród manifestantów, był minister pracy Aleksandr Poczinok. Zastrzegał jednak, że przyszedł prywatnie, jako uczestnik tamtych wydarzeń, a nie jako minister. Był zresztą jedynym z ważniejszych uczestników obrony Białego Domu, który w 10. rocznicę przybył pod gmach.
nat, pap