„Pandora Gate”. „Młodzież nie wie kim jest Polański, ale zna idola z YouTube'a. Może być z nim w kontakcie siedząc obok ciebie”

„Pandora Gate”. „Młodzież nie wie kim jest Polański, ale zna idola z YouTube'a. Może być z nim w kontakcie siedząc obok ciebie”

Youtube
Youtube Źródło:Shutterstock / AngieYeoh
Trzeba otwierać ludziom uszy i mówić: „drogi dorosły, być może nie wiesz kto to jest, ale kilka milionów dzieci i młodzieży w Polsce doskonale wie. Ta młodzież nie wie kim jest Harvey Weinstein czy Roman Polański, natomiast doskonale zna swojego idola. Mało tego – może być z nim w kontakcie siedząc obok ciebie na kanapie”. Przeżywamy – nie umniejszając ofiarom – tragedie aktorek, które skrzywdził Weinstein, ale nasze dzieci nie mają z Weinsteinem kontaktu i raczej nie będą miały. Za to influencer, który stosuje podobne do Weinsteina praktyki, ma możliwość kontaktu online z kilkoma milionami śledzących go dzieci – alarmuje Magdalena Bigaj, twórczyni i prezeska Fundacji Instytut Cyfrowego Obywatelstwa.

Krystyna Romanowska: Internetowe #metoo w Polsce, młode kobiety oskarżają swoich idoli o grooming i molestowanie, o namawianie do picia alkoholu, niewybredne seksualnie propozycje. Jeżeli sobie dobrze policzymy, dotyczy to dziewczynek, które 10 lat temu, miały 13-14-15 lat, czyli były pierwszym pokoleniem wychowanym od początku ze smartfonem w ręku. To są ofiary smartfonowej rewolucji?

Magdalena Bigaj: Bez wątpienia. Wchodzimy teraz w moment, w którym tzw. social media babies, pierwsze pokolenie dzieci wychowujące się w erze swobodnego dostępu do internetu i mediów społecznościowych, wchodzi w dorosłość. Osiągają pewien stan świadomości, autorefleksji na temat swojego życia i dopiero zaczynają rozumieć, co spotkało niektóre z nich. Spodziewajmy się więc więcej bolesnych wyznań jak te związane z groomingiem (działaniami w celu zaprzyjaźnienia się i nawiązania więzi emocjonalnej z dzieckiem, aby zmniejszyć jego opory i później je seksualnie wykorzystać – red.) ze strony internetowych idoli.

Przekonujemy się teraz w dosyć dojmujący sposób o tym, o czym – jako eksperci – powtarzamy od lat: internet dla dzieci nie jest bezpieczną przestrzenią. Kiedy wpuszczamy tam dziecko dając mu własny smartfon, to nie jest tak, że nagle mamy mniej obowiązków, bo dziecko jest zajęte. Przeciwnie, dopiero teraz dołożyliśmy sobie pracy: musimy mądrze prowadzić nasze dziecko w sieci i być czujni, czy nie dzieje się tam coś złego. Dorosły nie musi rozumieć, o czym influencer mówi, kiedy objaśnia skomplikowaną grę, ale powinien się zainteresować, kim jest człowiek, którego ogląda jego dziecko. Nie chodzi o to, aby dziecko szpiegować w sieci, co zdecydowanie odradzam, tylko aby sprawdzić treści podawane przez influencera – wystarczy poszukać w wyszukiwarce i na platformach typu YouTube czy TikTok.

Rozumiem, że to nie jest łatwe. Zwłaszcza, że niektórym twórcom trudno coś zarzucić z poziomu publikowanych materiałów – dopiero kontaktując się z fankami ujawniają swoje zamiary. Dlatego poza kontrolą twórców, musimy także obserwować nasze dziecko.

Zwróćmy uwagę, że w przypadku doniesień, o których aktualnie wiemy, chodzi m. in. o 12-letnie dziewczynki lub 15-latkę, która znalazła się sama na imprezie masowej jaką jest zlot fanów tych influencerów. To wydarzenia sprzed kilku lat, gdy jeszcze świadomość zagrożeń w sieci była znacznie mniejsza niż dzisiaj. Niestety, jak to bywa z rewolucjami, także i cyfrowa zjada własne dzieci.

Cały wywiad dostępny jest w 41/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.