Czego baliśmy się w 2023 roku? „Gejowsko-muzułmańska kolonia zamiast pisowskiej junty”

Czego baliśmy się w 2023 roku? „Gejowsko-muzułmańska kolonia zamiast pisowskiej junty”

Demonstracja sympatyków Prawa i Sprawiedliwości przed siedzibą Telewizji Polskiej w Warszawie
Demonstracja sympatyków Prawa i Sprawiedliwości przed siedzibą Telewizji Polskiej w Warszawie Źródło:PAP / Leszek Szymański
Wbrew obawom sprzed wyborów, pisowska junta wojskowa nie ukradła nam demokracji na trzecią kadencję. Jej tępą propagandę usunięto jednak z telewizji narzędziem zdecydowanie zbyt tępym jak na ambicje wolnej Polski. Medialne niedobitki dobrej zmiany, okopane w telegazecie czy dokonujące heroicznych aktów sabotażu w Agrobiznesie, wypadły żenująco i groteskowo w swoim uniesieniu. Po nich w porze emisji Wiadomości pojawiło się wygłoszone podniosłym tonem oświadczenie, z którego wynika, że do naszych kranów wróci nie tylko woda ciepła, ale i czysta. Co za ulga!

Mało brakowało, ale znów jakimś cudem prześlizgnęliśmy się przez wąską szczelinę dzielącą naszą codzienność od całej serii apokaliptycznych zdarzeń, które przepowiadano nam ledwo rok temu.

Nie wegetujemy przecież na atomowym pogorzelisku pod rosyjskim butem. Nie rządzi nami katolicko-nacjonalistyczny reżim, broniący niedobitków polskości przed pójściem w eurokołchozowy, muzułmański czy gejowski jasyr. Odrywani siłą od propagandowego koryta doktrynerzy twierdzą co prawda inaczej. Ich zasłużony upadek ma być jednocześnie początkiem budowania zarządzanej komisarycznie z Brukseli kolonii, zdominowanej przez brudne, rosyjsko-niemieckie interesy. Znamienne jest, że ich lamenty o upadku wolności słowa zagłuszone zostały powtórką historycznej telenoweli "Korona Królów. Jagiellonowie". Jak powtórka, to powtórka.

Tylko patrzeć, jak minister Radosław Sikorski ogłosi znów w jakiejś niemieckiej gazecie koniec Polski jagiellońskiej.

Hunowie propagandy i hunwejbini wolnej Polski

Próba rekonstrukcji kijowskiego Majdanu pod budynkiem TVP nawet na gościnnych falach TV Republika wypadła blado. Energicznie wypadli tylko Miłosz Kłeczek i prezes Jarosław Kaczyński, z wigorem odszczekujący się pytaniom o odpowiedzialność za lata nachalnej propagandy. Szef PiS musiał pewnie pożałować, że nie posłuchał podszeptów Silnych Razem, którzy przed wyborami podpowiadali mu użycie siły w razie przegranej w wyborach.

Cały artykuł dostępny jest w 52/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.