– Kiedy podczas stresujących obrad sejmowych zaczynam się denerwować, idę do ostatniego rzędu i przestępuję z nogi na nogę, nucąc pod nosem przeboje – opowiada Janusz Piechociński (PSL) o sposobie radzenia sobie ze stresem. Większość posłów ma jednak problemy z kontrolowaniem nerwowych odruchów. Politycy najczęściej wymieniają Annę Paluch z PiS. Posłanka wykonuje rękami nieskoordynowane ruchy, wierci się na krześle i stuka paznokciami w pulpit. Spośród posłów PO najbardziej charakterystyczne odruchy ma Zbigniew Chlebowski. – Ciągle poprawia fryzurę. Jest na tym punkcie przewrażliwiony – mówi jeden z posłów PiS. Podobnie ma Marek Suski z PiS. – W tylnej kieszeni spodni ma mały grzebyczek, którym wciąż przeczesuje włosy – zdradza jeden z jego partyjnych kolegów. – Być może, kiedy byli małymi dziećmi, ktoś zbyt starannie dbał o ich wygląd – wyjaśnia psycholog dr Sonia Geller z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Niektórzy posłowie zdają sobie sprawę z tego, że mają natręctwa. Renata Butryn (PO) poprawia niegramatyczne wypowiedzi swoich rozmówców. – To typowa przypadłość nauczycieli, więc obawiam się, że nic na to nie poradzę – mówi. Jerzy Federowicz dostaje gęsiej skórki, gdy usłyszy podczas sejmowych obrad coś głupiego. – Nie uważam, że jestem najmądrzejszy. Po prostu w ten sposób reaguje mój organizm – tłumaczy.
(DO, EP, JG)
Więcej możesz przeczytać w 35/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.