O wiele lepiej jest być prezydentem i albo umiejętnie sterować własnym rządem (vide: Kwaśniewski za Belki i Kaczyński za Kaczyńskiego), albo do rządu strzelać (vide: Kwaśniewski za Buzka i Kaczyński za Tuska). Stąd takie branie ma w Polsce prezydentura. Bo łatwo jest ją przestawić na rezydenturę, czyli naprawdę fajne zajęcie. Aleksander Kwaśniewski nigdy wcześniej niż podczas pobytu w pałacu nie miał tyle czasu na oglądanie ukochanego Eurosportu i przyjemności osłabiające goleń.
Opozycja boi się przejęcia władzy w czasie kryzysu, bo albo już rządziła i się przekonała, że potem przez lata słyszy się tylko przykre słowa, albo nie chce obrywać za poprzedników, bo zwykle skutki sprawowania władzy są odłożone w czasie. Poza tym rządzenie w trudnym okresie to nieustanne konfrontowanie pomysłów z brutalną rzeczywistością. A skoro zarówno rządzący, jak i opozycja mają puste szuflady, zaś zdolność kreowania wielkich idei jest mniej więcej tak wysoka jak poziom wzniesień w Holandii, sprawowanie władzy musi budzić lęk. W opozycji jest fajnie i w pełni nieodpowiedzialnie, więc po co się wyrywać. Tym bardziej że polska scena partyjna wydaje się zabetonowana na amen, więc PO i PiS mają zapewniony spokój – najlepiej w opozycji właśnie.
Owszem, rządzenie jest cool, ale w czasach prosperity. Wtedy nawet ewidentnie głupie decyzje są neutralizowane. Wtedy też zamiast rządzenia można snuć narodowi narracje o rządzeniu, co nie jest zajęciem przesadnie trudnym. Tym bardziej że może być całkowicie oderwane od rzeczywistości. Ale nawet w czasie kryzysu rządzenie może być fajne i nie ma się czego bać. Ze sprawowaniem władzy jest bowiem podobnie jak z pewnym szympansem. Na chybił trafił wskazywał on spółki, których akcje warto było kupować. Jego wynik niczym się nie różnił (a czasem różnił się na korzyść) od uzyskanego przez maklerów, w tym tych określanych jako geniusze finansów. Chodzi więc o to, by robić cokolwiek, byle dużo, płytko i głośno, a przedstawiać to jako wielką pracę intelektualną oraz faktyczną dla dobra narodu i jako wielkie poświęcenie.
Strategia „dużo, płytko i głośno" jest ze wszech miar słuszna. Mało i głęboko to droga do wyborczej porażki i niepotrzebnych stresów. Bo statystycznie rzecz biorąc, suma błędów popełnianych przez rządzących jest w skutkach gorsza od korzyści z ich dobrych decyzji. Tak jak w życiu przeciętnego człowieka błędy popełnia się nagminnie, a dobre decyzje podejmowane są rzadko. Jeśli więc robi się mało a głęboko, skutki błędów są, niestety, widoczne. Zamiast lękać się sprawowania władzy, powinno się tylko zmienić strategię. Tym bardziej że rządzenie to w istocie najbardziej bezkarna forma eksperymentowania na żywym organizmie. Ktoś ucierpiał z powodu głupoty i niefrasobliwości? Nikt. A z nadgorliwości – owszem. Zatem: dużo, płytko i głośno!
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.