Cyrk w XXI wieku czyli talent-show

Cyrk w XXI wieku czyli talent-show

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dzisiejsze widowiska typu talent-show zapewniają publiczności taką rozrywkę, jaką niegdyś zapewniały jej cyrkowe popisy (fot. FOT.ZUMA/NEWSPIX.PL) Źródło:Newspix.pl
Kiedyś cyrk do miasteczka przyjeżdżał rzadko. I zawsze było to wielkie wydarzenie. Dzisiaj, chcąc obejrzeć linoskoczka, żonglera czy kobietę z brodą, wystarczy włączyć telewizor. Rozrywka to już za mało, niezwykłe talenty spowszedniały a żeby przykuć uwagę widza trzeba czegoś mocniejszego. Dlatego widowiska typu talent-show coraz rzadziej są po prostu zabawą, a coraz bardziej przypominają lawirowanie na krawędzi dobrego smaku.
– Od dawna w europejskie kulturze zakorzeniony jest cyrk. I talent-show jest dzisiejszym odpowiednikiem cyrku. Są tam zarówno elementy mrożące krew w żyłach, jak i wzruszające. W klasycznych cyrkach byli akrobaci, ludzie obdarzeni nadzwyczajną siłą, kobiety z brodą i jeszcze inni, którzy mieli zadziwiać. I ten talent-show, mimo że jest owiany nimbem "wyłuskiwania perełek", tak naprawdę ma nas zadziwiać – tłumaczy w rozmowie z Wprost.pl dr Jacek Wasilewski, kulturoznawca z UW.

Dziś „zadziwienie” widza wydaje się być coraz trudniejsze.  –  Im więcej jest różnych talentów, tym bardziej „potencjał zadziwienia” nas spada i dlatego musimy wymyślać różne historie, żeby zdołały nas wzruszać. Postrzegałbym to jako realizację telewizyjną tego, co od wieków było w kulturze i jest bardzo potrzebne – my potrzebujemy pozachwycać się innymi. Tak jak dawniej całe wioski schodziły się oglądać przyjezdny cyrk, tak dzisiaj schodzą się przed telewizory – dodaje kulturoznawca.

Efekt? Realizatorzy programów zapominają o ich etycznym wymiarze - zwłaszcza kiedy na scenie pojawiają się dzieci.

Z dziecięcą szczerością

O ile z pewną dawką sceptycyzmu założyć można, że dorośli, biorący udział w tego typu widowiskach są w pełni świadomi cieniów i blasków ewentualnej sławy, o tyle dzieci, które nagle znajdą się w błysku fleszy, zdają się być całkiem bezbronne. Jakiś czas temu wzruszenie w brytyjskim „Mam Talent” wywołał 9-letni Malaki Paul, który w czasie wykonywania piosenki z repertuaru Beyonce zaczął płakać. Ten szczery przejaw uczuć wzruszona publiczność nagrodziła owacją na stojąco.

Polscy widzowie pokochali z kolei dziecięcą formację "Scandal" - tworzoną przez dzieci w wieku wszesnoszkolnym. Wspomniana grupa pokazała swoje możliwości w polsatowskim "Tylko taniec". Tym razem co prawda nie płakał żaden z uczestników – popłakała się natomiast siedząca w jury aktorka, Joanna Liszowska. – Myślałam, że dam wam „zielone” (pozytywną ocenę – red.), bo jesteście dziećmi, a ja wam dałam „zielone”, bo jesteście super – stwierdziła z kolei jej koleżanka, Krystyna Mazurówna.

Prawa młodych uczestników talent-show starają się chronić organizacje zajmujące się dobrem dzieci. Ich działania wydają się jednak bezowocne. Dzieci przecież wzruszają najbardziej, a w telewizji liczy się jedno: „The show must go on”. – Dzieci są nieodporne na frustracje czy niepowodzenia. Są równocześnie bardzo szczęśliwe, kiedy są oklaskiwane - doznają pozytywnych emocji ale w którymś momencie zawsze znajdzie się ktoś lepszy – mówi w rozmowie z Wprost.pl Ewa Jarczewska-Gerc, psycholożka z SWPS. – I w tym momencie dziecko nie ma wykształconych mechanizmów radzenia sobie z tak trudną sytuacją – dodaje.

Gdy artystów jest wielu potrzeba sieroty

Łzy w jury są częste, zwłaszcza na antenie TVN. Płakała Kinga Rusin, jak i obie jurorki "Mam Talent". Płakała też Maja Szablewska i Tatiana Okupnik w "X-Factor". To właśnie łzy mają przekonać widzów, że to, co się ogląda jest prawdziwe i szczere. – Kiedy cyrków jest wiele - tak jak kiedyś było wielu akrobatów i dzieci grających na skrzypcach - właściciel cyrku dołączał do występu historię o tym, że występujący to sierota, która jest ślepa, ale sama nauczyła się połykać ogień – zauważa Wasilewski. Dodaje, że jeśli się wcześniej powie widowni, iż przeszkody są straszne - a najlepiej, że przejście ich może spowodować śmierć lub kalectwo, wówczas talent staje się unikalny.

„Biały” – czyli uczestnik zaangażowany

Takie „story” rozegrało się na antenie Polsatu w "Must be the music", a jej bohaterem został "Biały" – hih-hopowiec, który śpiewany na scenie utwór wykorzystał jako pretekst do zaznaczenia problemu dyskryminacji ojców w polskich sądach rodzinnych. Raper wystąpił w t–shircie z napisem "Nie dyskryminujcie ojców" -  w ten sposób chciał zwrócić uwagę na walkę jaką toczy z matką swego dziecka.

Kolejne smutne historie widzowie mogli oglądać w dwóch pierwszych odcinkach nowości TVN-owskiej ramówki – show "Master Chef". Oglądaliśmy młodziutką, zakochaną w gotowaniu dziewczynę z niepełnosprawnym bratem bliźniakiem, a także pogodną gospodynię domową, której gotowanie pozwoliło odzyskać sens życia po traumatycznym wypadku, w którym straciła węch. Nie brak jest też szczęśliwych historii – w pierwszym odcinku piątej edycji "Mam talent" oglądaliśmy ckliwą scenę zaręczyn.

Nadworny błazen i kuglarze

Nie zawsze jednak, choć tego byśmy chcieli, jest wzruszająco, bajkowo i kolorowo. Programy obfitują też w komiczne sceny - niekiedy nawet przekraczające reguły dobrego smaku. W brytyjskim „Mam Talent” wystąpił uczestnik, który  postanowił pochwalić się... talentem do pierdzenia w rytm muzyki klasycznej. – Jesteś obrzudliwą istotą – stwierdzili zgodnie jurorzy, którzy jednak wcześniej pozwolili, by spektakl  uczestnika "wybrzmiał" do końca. Również w polskim "X factor" nie zabrakło żenująco–zabawnych scen.  Jedną z uczestniczek show – Wiolettę Kowalczyk – bezceremonialnie ocenił Kuba Wojewódzki: – Ona brzmi tak, jakby rodzice karmili ją myszami!

Niektórzy śmieszą a inni bawią - i trzeba zauważyć, jak duża jest między tymi funkcjami różnica. O ile na błaznów patrzymy z wyższością i pobłażaniem, o tyle kuglarzy lubimy za to, że zapewniają nam rozrywkę. Taką funkcję miała np. "Jadźka" czyli Marta Jaczyńska, która mimo, że nie umie śpiewać, tak oczarowała jurorów, że przepuścili ją do kolejnego etapu "X factora" – Ona ma osobowość. Śpiewu zawsze można się nauczyć. A osobowości się nie zmieni! Apeluję o rozwagę! – apelował Kuba Wojewódzki.

Jacek Wasilewski tłumaczy, że w klasycznym cyrku zawsze są dwa typu klaunów: pierwszy to klaun świadomy, który ma wszystkich rozśmieszyć, a drugi to typ nieświadomy, przekonany o własnej genialności. Inni tak dobrze się przy tym bawią, że nie wyprowadzają go z błędu. I te oba typy są prezentowane w programach w programach typu talent-show.

Ludzie tacy jak my

Uczestnicy telewizyjnych show szukają zrozumienia, ale przede wszystkim sławy.  – Dla niej jesteśmy w stanie zrobić wiele, bo wtedy czujemy się docenieni – to tak, jakby ktoś powiedział: Jadźka, chodź szybko, nasz dom pokazują w telewizji. To jest ważniejsze, niż kiedy my sami widzimy ten dom. A ponieważ konkurencja jest duża, dobrze jest zaplanować takie scenki, które sprawią, że zostaniemy na długo zapamiętani – wyjaśnia Wasilewski. – Podobnie jest z tymi oświadczynami na wizji - przecież one wydają się ważniejsze niż te w domowym zaciszu – dodaje.

Taka sława ma też swoją cenę. –  Jeżeli nagle przed publicznością stajemy nadzy, bo odsłoniliśmy to, co do tej pory było intymne, możemy narazić się na śmieszność – ostrzega Jarczewska-Gerc. Dlaczego? Bo tłum miewa chimery i bardzo szybko z pozytywnych emocji może przejść do tych negatywnych. Dziś nas kochają, ale za chwilę mogą nas już ignorować albo wręcz nienawidzić.