W szpitalach brakuje leków do chemioterapii

W szpitalach brakuje leków do chemioterapii

Dodano:   /  Zmieniono: 
Co będzie z pacjentami? (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Chorzy na raka nie mają dostępu do leków do chemioterapii, niezbędnych w leczeniu najbardziej zaawansowanych przypadków. Wszystko dlatego, że środków, które są dostępne w hurtowniach, nie ma na liście leków refundowanych - więc szpitale boją się je kupować. Tych z rejestru nie ma z kolei w hurtowniach.
Sprawę cytostatyków dodatkowo skomplikowało zarządzenie prezesa NFZ, które weszło w życie 1 lipca. Zgodnie z nim zmieniły się zasady przyznawania refundacji. Do tej pory kryterium do refundacji była substancja czynna zawarta w leku. Po zmianach za kryterium przyjęto nazwę handlową leku.

Już sama forma budzi kontrowersje. – Skandalem jest, że ustawa refundacyjna jest na tyle dziurawa, że takie rzeczy jak ratowanie życia poprzez dostęp do chemioterapii ratować trzeba na gwałt aktem wewnętrznym NFZ. Zarządzenia nie są źródłem prawa, a nadal to one właśnie regulują czym dany pacjent będzie leczony, czy można go leczyć, czy nie można, ile NFZ zapłaci za to szpitalom i tak dalej – komentuje Paulina Kieszkowska-Knapik, ekspert w dziedzinie prawa farmaceutycznego i partner w kancelarii Baker & McKenzie.

Ceny "przenegocjowane", koncerny nie chcą sprzedawać w Polsce

Zmiana w kryteriach przyznania refundacji spowodowała, że w szpitalach brakuje cytostatyków. Głównie dlatego, że tych, które są wpisane na listę leków refundowanych brakuje w hurtowniach. Niemiecka firma Ebewe, należąca do koncernu Sandor, w zeszłym roku ogłosiła, że w związku z modernizacją linii produkcyjnej może wystąpić okresowe wstrzymanie dostaw chemioterapeutyków. Nieoficjalnie mówi się jednak, że prawdziwym powodem wcale nie są przestoje w produkcji, tylko obniżka cen. Koncern uznał, że w związku z nią sprzedaż w Polsce jest nieopłacalna i wycofał część swoich produktów. Podobnie wygląda kwestia wycofania kolejnego z leków wpisanego na listę refundowanych – Teve. – Teve brakuje, dlatego że mają jasne limity, jeżeli chodzi o Polskę – mówi nam jedna z osób znających polski rynek farmaceutyczny. Główną z przyczyn, którą wymienia jest to, że ceny leków są bardzo "wynegocjowane" z Ministerstwem Zdrowia i nie wszystkim producentom opłaca się sprzedawać je na naszym rynku.

– W hurtowni mamy dostępny cytostatyk tylko jednego producenta - Accord. Właśnie tego, którego nie ma na liście leków refundowanych – potwierdza Renata Biel, wiceprezeska PGF Urtica - hurtownii, która dostarcza leki do szpitali. – Nawet gdy wygrywamy przetargi, bo nasz lek jest tańszy niż ten wpisany na listę leków refundowanych, to szpitale je unieważniają, bo w większości boją się, że NFZ nie zwróci im za to pieniędzy – dodaje Biel.

Pacjenci czekają, rak nie poczeka

Dlaczego tak się stało? Eksperci są zgodni co do jednego – winę za tego typu sytuacje ponosi wadliwa ustawa refundacyjna. – Na głąba zrobili ustawę, a efekt jest taki, że teraz co chwilę wybucha jakaś bomba – mówi nam jeden z ekspertów od prawa farmaceutycznego. Renata Borkowska-Kubiak uważa, że ustawa była przygotowana na starych danych. – Ministerstwo Zdrowia układając listę leków refundowanych zrobiło ją w oparciu o dane z zeszłego roku – mówi. – Tylko, że w zeszłym roku nie było problemu ani z lekami Teve ani Ebeve, ani nawet z Accordem – dodaje.

Zdaniem Pauliny Kieszkowskiej–Knapik, ustawa refundacyjna nie przewiduje żadnej sytuacji awaryjnej. – W tej ustawie zapomniano o off-label (co trzeba było szybko nowelizować w styczniu). Zapomniano także o chemioterapeutykach, które albo nie mają w Polsce rejestracji, więc nie mogą być na obwieszczeniu, albo co prawda są na obwieszczeniu, ale nie można ich kupić. Nie zaplanowano rozwiązań awaryjnych. Na to nie ma w ustawie żadnego wentyla. Dlatego taką dziurę NFZ łata potem zarządzeniami – tłumaczy Kieszkowska-Knapik.

Rozwiązaniem nowelizacja ustawy

Jak wybrnąć z tej sytuacji? – NFZ mógłby zinterpretować ustawę w sposób nie szkodzący chorym –  stwierdza Kieszkowska–Knapik. – Ale jeszcze wcześniej legislator mógł napisać ją tak, aby chorym nie szkodziła. Nie przewidziano jednak skutków tej ustawy, bo nie miała praktycznie żadnej oceny skutków regulacji– stwierdza.

Analogiczna sytuacja miała miejsce, gdy Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy nie mogła przekazać szpitalom zakupionych wcześniej pomp insulinowych. W mediach wybuchła burza, więc ministerstwo naprędce zrobiło nowelizację ustawy. Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawialiśmy, właśnie nowelizacja mogłaby "uzdrowić" sytuację w służbie zdrowia. – Ustawa powinna być znowelizowana, bo właśnie po to jest instytucja nowelizacji by naprawiać błędy – stwierdza ekspertka od prawa farmaceutycznego.

Do chwili publikacji tekstu Ministerstwo Zdrowia nie odpowiedziało nam na zadane pytania.