Skandalista Donald Trump

Skandalista Donald Trump

Wakacyjna lektura, którą warto po latach przeczytać w nowym kontekście. Pierwsza książka obecnego prezydenta USA, „The Art of the Deal” z 1987 roku. Trump miał wówczas 41 lat. Stawał się potentatem w branży deweloperskiej, hotelarskiej i pretendentem do posiadania kasyn. Start miał ułatwiony, bo w biznes budowlany wprowadził go ojciec. Ale samodzielnie zaczął znaczący projekt już w wieku 27 lat.

Co ciekawe, był to projekt biznesowo-polityczny, w naszym rozumieniu. Biznes i polityka (stanowa, czy federalna) mieszały się w jego karierze niemal codziennie. Pierwsza własna inwestycja - zakup atrakcyjnie położonej działki na Manhattanie i odsprzedanie jej miastu na centrum kongresowe. Żeby miasto zmieniło decyzje w sprawie lokalizacji centrum i zainteresowało się działką Trumpa, potrzebny był mozolny lobbing. Trump otwarcie opowiada o spotkaniach z miejskimi politykami i argumentach których używał. Mimo, że obecny prezydent USA nie pije alkoholu i źle znosi klimat imprezowania, wiedział że to środek do celu. Oczywiście wszystko zgodnie z prawem. Gdyby coś było nie tak z prawem, w kampanii prezydenckiej, konkurenci by mu to bezwzględnie wygrzebali. Wznosząc hotele, biurowce czy budynki mieszkalne zawsze musiał kooperować z lokalną władzą.

To w branży deweloperskiej niby normalne: plan zagospodarowania przestrzennego, warunki zabudowy, pozwolenia itp. Tym bardziej budowa i otwarcie kasyna, gdzie potrzeba jest zgoda stosownej komisji, rozpatrującej wnioski w oparciu o kryteria uznaniowe. Sprawdzając na przykład taki parametr jak reputacja wnioskodawcy.

Trump od początku wiedział, ze musi żyć dobrze z politykami, urzędnikami, wszystkimi decydentami, których mało cenił, ale od których zależał los jego biznesowych projektów. I pisze o tym otwarcie, jak by nie byłoby w tym nic podejrzanego, czy złego, że tak czyni i jeszcze to ujawnia. Pewnie dlatego, że w USA to standard. Inny klimat tam panuje. W Polsce, za ten lobbing, zarabianiu na dobrych relacjach z politykami, nazwano by biznesmana oligarchą, wisiałby nad nim cień podejrzenia, o ile nie groźba korupcyjnych zarzutów.

W Polsce, politycy jak diabeł święconej wody, boją się biznesmenów. Wiedzą, że ci w większości elektoratu budzą zawiść, a nie podziw i chęć naśladownictwa. Przedsiębiorcy zaś boją się oskarżeń o wywieranie wpływu i wolą siedzieć cicho. Pamiętamy pierwsze rządy PiS i maniakalne poszukiwanie układu, chociażby na 40 piętrze hotelu Marriott w apartamencie jednego z najbogatrzych Polaków. Później ten klimat nieufności utrzymał rząd niby liberalnej Platformy i ten stan trwa do teraz. Właśnie na tym polu wzajemnych obaw i podejrzliwości wyrasta korupcja. Politykom, którym tak podoba się Donald Trump, niech spodoba się też amerykański model relacji świata biznesu i polityki. Łącznie z finansowaniem przez biznes kampanii wyborczych. Co dobre dla obu stron.

Na koniec mało znana, ale ciekawa inwestycja Donalda Trumpa, a raczej wnioski z tej sprawy płynące. Lodowisko Wollman Rink w Central Parku zamknięto w 1980 z uwagi na fatalny stan techniczny. Praktycznie trzeba byłoby budować je na nowo. Problem w tym, że władze miasta zbudować nie potrafiły. Przez 6 lat na projektowanie i grzebanie w ziemi miasto wydało 13 milionów dolarów, a lodowiska wciąż nie było. Totalna rozrzutność i kompromitacja. Trump zadeklarował, że za trzy miliony dolarów środków własnych w ciągu kilku miesięcy zbuduje Wallman Rink, a pieniądze odzyska z późniejszych zysków obiektu. Rządzący miastem politycy, zamiast ucieszyć się ze ktoś uratuje im dupę, odrzucili ofertę. Zgodzili dopiero pod presją mediów. Trump zbudował lodowisko miesiąc przed terminem i o 750 tysięcy dolarów taniej niż zakładał budżet.

Można przyjąć, że budowa ślizgawki w parku nie jest technologicznie olbrzymim wyzwaniem. Ale gdy budową ślizgawki zajmują się politycy i ich urzędnicy, i tu nieważne czy amerykańscy, francuscy czy polscy, lawinowo rośnie prawdopodobieństwo, że zarobią związane z nimi firmy doradcze, kancelarie prawne, a woda jakimś cudem nigdy nie zamarznie, nawet w siarczyste mrozy. Niech pamiętają o tym wszyscy, którzy postulują zwiększenie udziału państwa w gospodarce. Oraz ci wszyscy, którzy w relacjach biznes – polityka z definicji widzą coś złego.

Ostatnie wpisy