O sensie życia i absurdautach

O sensie życia i absurdautach

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak SLD "posprząta" tłumy żebraków z ulic?
Z satysfakcją przeczytałem we "Wprost" o awangardowej cywilizacyjnie grupie młodych Polaków ("Generacji XXL", nr 21), którzy zrezygnowali z luksusu narzekania na czasy, polskie niemożności i beznadzieje, wzięli się do nauki oraz pracy i zostali w bardzo młodym wieku świetnymi specjalistami na świecie. Ponieważ w rodzinie też mam pracowitych, przebojowych i zdolnych synów oraz synowe (i córkę także), przeto słowa te przyjąłem z radością. Czterdziestolatkowie, gdy ich szlag trafił na krajowe instytuty, uczelnie, biurową labiryntologię i prelegentów dowodzących wyższości końskiego zaprzęgu nad samochodem (bo i wróble w ramach równości społecznej wtedy się wykarmią) - dawali nogę za granicę, gdzie też robili świetne kariery. W ich ślady, niestety, nie idą liczni dziś absurdauci - specjaliści od absurdu. Żądają oni od każdego rządu i polityka rzeczy niemożliwych i wciąż czczą tradycje niesforności narodowej. Jakaś ich ludowa grupa wmurowała na przykład tablicę pamiątkową walki chłopów polskich z policją w czasie likwidowania Lepperowskich blokad pod Nowym Dworem. Jak tak dalej pójdzie, to niebawem ktoś wmuruje tablicę pamiątkową w Sejmie, upamiętniającą kicanie posła Janowskiego w sprawie cukru dla wszystkich.
W Krakowie absurdautów też jest coraz więcej. Miejscowe SLD mówi, że jak dojdzie do władzy, to Polskę posprząta. Przypomniało mi to piękną piosenkę Wojciecha Młynarskiego z refrenem "Przyjdzie walec i wyrówna"...
Ale ten felieton miał być o czym innym, tylko że mnie wynalazek absurdautów porwał wyobraźniowo. W jakimś sensie spora część naszego społeczeństwa wciąż tkwi, nie wiedząc o tym, w myślowo ahistorycznych absurdach. Bije pod tym względem rekord "Big Brother", który przemienił się w upokarzającą szkołę wygryzania się nawzajem ze łzami w oczach. W dodatku miliony kibicują owemu wzajemnemu wygryzaniu. SOD!
I znowu mi się myśl zwichnęła, a chciałem napisać coś o ludziach biednych. Bo gdy rozpalamy w sobie teraz żądze materialne oraz ambicje specjalistyczno-menedżerskie, gdy prawie każda kobieta marzy o kremie korygującym na noc Vichy (przecież to był kiedyś środek na kaca?!), wszyscy mijamy w tłumach wielkomiejskich ubogich. Ja już doprawdy nie wiem, co robić, bo wciąż człowieka oblegają nędzarze, a człowiek przecież ma sumienie. Nawet gdy udają biednych, to też jest to ludzka bieda, bo żebractwo nie jest rzeczą godną człowieka. Jestem bardzo ciekaw, w jaki sposób ich ewentualnie posprząta SLD. Wcielą ich do nowego ORMO czy co?
Wśród warstw zamożnych, także w Polsce, istnieją jeszcze inne rodzaje biedy. Może nią być poczucie pustki duchowej w wannie z bulgocącymi wibratorami i łazience o trzech rodzajach kafelków, pod szafą z kilkoma setkami sukienek, w domku pałacykowo-marmurowym i pod płaskim ekranem telewizyjnym dwa na dwa metry. Słyszałem o facecie, który kupił sobie po kilku mercedesach suzuki swift - auto stworzone po to, żeby cię "było stać na wiele więcej". No i tak się w nim luksusowo rozleniwił, że nie chciało mu się w pewnej chwili nacisnąć przed życiowym zakrętem hamulca. Szkoda mi i auta, i jego, bo był zdolny.
Więcej możesz przeczytać w 23/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.