„Dziś głos ma towarzysz Mauser” – pisał komunistyczny poeta Majakowski na cześć najczęściej używanej do egzekucji broni. To prawda, że historia kołem się toczy.
Weźmy takie listy proskrypcyjne, czyli układanki nazwisk wrogów do likwidacji po przejęciu władzy. Najbardziej znane funkcjonowały w starożytnym Rzymie. Początkowo osoby zaszczycone obecnością na listach zabijano, niekiedy wraz z rodzinami, ponieważ jednak lud dość ciężko to znosił, niekiedy mordowanie zastępowano grabieniem majątków i wyjmowaniem spod prawa.
Listy proskrypcyjne „łotrów, z którymi trzeba zrobić porządek” to stały element historii, niezbyt chlubny chyba zresztą.
Listę osób „do odstrzału” mieli stworzyć także niektórzy piłsudczycy po zabójstwie prezydenta Narutowicza, szczęśliwie ich koledzy ich powstrzymali i drugiej RP nie ufundowano na masakrze.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.