Ostatnia prosta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polacy przed igrzyskami w Sydney


Polscy olimpijczycy dodają gazu. Trenują w Cetniewie, w Zakopanem, w Japonii, RPA i na Wyspach Kanaryjskich. Na przygotowania do igrzysk w Sydney wydadzą w tym roku 26 mln zł. Cztery lata temu zaskoczyli dobrą postawą w Atlancie. Niektórzy działacze uważają, że dziś powtórzenie tamtych wyników nie będzie sukcesem, lecz porażką. Czy rzeczywiście możemy w Sydney liczyć na coś więcej?

Polski sport od kilku lat nie może się wedrzeć do pierwszej dziesiątki olimpijskiego rankingu państw. Zawodnicy rozpychają się łokciami, ale nadal stoją w poczekalni. Tym razem w zestawieniu opracowanym na podstawie wyników uzyskanych na mistrzostwach świata seniorów prowadzą Stany Zjednoczone przed Niemcami i Rosją. Polaków sklasyfikowanych na siedemnastej pozycji wyprzedzają między innymi olimpijczycy z Węgier, Rumunii, Kuby i Ukrainy. Skąd więc biorą się plany zdobycia w Australii więcej medali niż w Atlancie, gdzie nasi mistrzowie siedemnaście razy stawali na podium?
Reprezentanci mają dobre warunki do pracy. Najlepsi otrzymują stypendia w wysokości 3,2 tys. zł miesięcznie, a gwiazdy dodatkowo pozyskały sponsorów. Wszyscy wiedzą, że po zdobyciu medalu będą korzystać ze swojego sukcesu do końca życia. Zgodnie z uchwałą Sejmu, każdy medalista igrzysk, który ukończył 35 lat, nie jest już wyczynowym sportowcem i mieszka w Polsce, otrzyma olimpijską rentę. Zdobywcę złota na igrzyskach w Sydney państwo nagrodzi dodatkowo 90 tys. zł, a Fiat - samochodem. Srebrni medaliści zarobią 60 tys. zł, a brązowi - 45 tys. zł. - Motywacja finansowa i wysokość budżetu to nie wszystko, choć z pewnością mają duże znaczenie. Niemcy, którzy dysponują jedenastokrotnie większymi środkami niż my, zajmują drugą pozycję w rankingu - zauważa Zbigniew Pacelt, szef polskiej misji olimpijskiej. Australijczycy obliczyli, że zdobycie złotego medalu kosztuje ich kraj średnio 17 mln USD.
Siłą polskiej kadry olimpijskiej - nie tylko pod względem liczby zawodników - są kajakarze. W ubiegłym roku na mistrzostwach świata i Europy zdobyli piętnaście medali. Poza domem spędzają co najmniej 240 dni w roku, ich szefowie wydają dziesiątki tysięcy złotych na zgrupowania, wysyłają sportowców nie tylko do Australii i Portugalii, lecz także do odciętego od świata ośrodka przygotowań olimpijskich w bułgarskich górach. W Polsce kajakarze spotykają się z psychologiem, uczestniczą w mobilizujących do pracy i wzmacniających psychikę treningach mentalnych. Na trzy minuty wchodzą do specjalnych komór, w których temperatura spada do minus 160o C. Taki zabieg powtarzany co trzy tygodnie ma poprawić odporność organizmu, zwiększyć poziom hormonu wzrostu i zmniejszyć podatność na infekcje. Komory niskich temperatur mają działać na zawodnika podobnie jak trening wysokogórski.
Medalowe miejsca w Sydney mają szanse zdobyć także ciężarowcy, żeglarze, szermierze, zapaśnicy, dżudocy, strzelcy, lekkoatleci i być może bokserzy. Niektórzy pojadą bronić złota.
Mateusz Kusznierewicz, potrzebujący na profesjonalne przygotowania kilkuset tysięcy złotych rocznie, jest dziś nie tylko żeglarzem, ale też jednoosobową agencją prasową, która po każdym wyścigu za pośrednictwem Internetu przekazuje polskim dziennikarzom szczegółowe informacje z trasy. W minionym roku Kusznierewicz dziesięć razy podróżował na trasie Warszawa - Sydney. Agnieszka Guzy, menedżer zawodnika, szacuje, że na same bilety lotnicze Mateusz wydaje ponad 50 tys. zł rocznie. Kadłub jachtu klasy fin, na którym żegluje, wart jest 60 tys. zł, dobry maszt - 4 tys. marek. Aby wybrać dla siebie tylko jeden żagiel, Kusznierewicz testuje niekiedy kilkanaście modeli; na cały sezon potrzebuje prawie trzydziestu.
- Przygotowując się do igrzysk, wprowadzam w życie idee Unii Europejskiej, czyli wymazuję granice - mówi Robert Korzeniowski, mistrz olimpijski w chodzie. - Trenuję między innymi w północnej Francji, gdzie nie ma upałów, ale też prawie nigdy nie leży śnieg. Codziennie idę do Belgii jak do sąsiedniej gminy i wracam. Przed wyjazdem na antypody przeniosę się jednak w nieco cieplejsze miejsca - do Egiptu, Portugalii i Hiszpanii.
Korzeniowski korzysta z funduszy związku lekkoatletycznego, pieniężnego wsparcia producenta ciastek oraz ze specjalnego dofinansowania z kasy MKOl. - Moja kariera, niczym reforma emerytalna, opiera się na trzech filarach - mówi zawodnik. Co jednak zrobić, by równie pewny okazał się chód Korzeniowskiego podczas igrzysk i by nie powtórzyły się więcej dyskwalifikacje? - Szlifuję technikę. Na filmach wideo analizuję własne ruchy klatka po klatce. Ponieważ wielu sędziów zwraca uwagę nie tylko na przepisy, ale też na walory estetyczne sylwetki, w Sydney zamierzam iść szybko i ładnie jak żołnierz z kompanii reprezentacyjnej.
Artur Partyka, od lat zdobywający medale niejako z przyzwyczajenia, przewiduje, że w Australii nie będzie łatwo. - Powtórzenie mojego rekordu życiowego (2,38 m) nie musi zagwarantować miejsca na podium. Doświadczeni zawodnicy nie składają broni, młodzi atakują coraz mocniej; 33-letni Charles Austin, obecny mistrz olimpijski ze Stanów Zjednoczonych, zamierza bronić tytułu - mówi. Artur Partyka w ciągu roku wykonuje łącznie około tysiąca skoków. Wprawdzie robi to od lat, ale wciąż szuka nowych rozwiązań, urozmaica treningi, unika monotonii. W tym roku uciekł przed polską zimą na Wyspy Kanaryjskie, choć jeszcze nie wie, jakie ta wyprawa przyniesie rezultaty.
Do czołówki światowych skoczków przebojem dołączył Wiaczesław Woronin, mistrz świata rodem z Władykaukazu. Podobnie jak Partyka, zamierza atakować w najbliższym czasie wysokość 2,40 m. Dotychczas nieosiągalny
rekord należy do zawieszonego za zażywanie kokainy Javiera Sotomayora (2,45 m w 1993 r.). Edward Hatala, trener polskiego skoczka, twierdzi jednak, że jego podopieczny może nie tylko wygrać olimpijski konkurs, ale nawet pobić pod koniec kariery kosmiczny wynik Kubańczyka.
Z kadry lekkoatletów szansę na medal mają Anna Jakubczak i Lidia Chojecka, biegające na dystansie 1500 m. Przypomni o sobie wieloboista Sebastian Chmara, który po zdobyciu dla Polski pierwszego w historii złota na halowych mistrzostwach świata, nie startował w ubiegłym sezonie. Warto trzymać kciuki za przygotowania biegaczy Marcina Urbasia i Pawła Januszewskiego. W chodzie na wysokie miejsce liczy Katarzyna Radke, a w wieloboju - Urszula Włodarczyk. Wielkie nadzieje działacze pokładają w sztafecie trenera Józefa Lisowskiego, biegającej cztery razy 400 m.
Łucznicy liczą na medal drużyny kobiet. Gimnastycy cicho przebąkują o miejscu na podium dla któregoś z panów. Wioślarze chociaż raz chcą się przebić do czołowej trójki i nie mają specjalnych wymagań co do koloru medalu. Są cierpliwi - w ciągu roku przepływają ok. 6 tys. km, czyli siedmiokrotną długość trasy Szczecin - Przemyśl. W pięcioboju nowoczesnym gwiazdą jest Dorota Idzi, która w dobrym stylu zwyciężyła w finałowych zawodach Pucharu Świata. Jest profesjonalistką, mistrzynią koncentracji, potrafi się zamknąć we własnym świecie i w najtrudniejszych chwilach zachować zimną krew. Przygotowuje się w Polsce i marzy o złocie.
Dobrą passę mają szermierze, którzy do Australii wyślą silną ekipę. Analizują na filmach wideo walki rywali, rozmawiają z psychologiem i przyzwyczajają się do nowego sprzętu. Od niedawna zamiast metalowej siatki chroniącej twarz muszą zakładać maskę z przezroczystego tworzywa. Po raz pierwszy kibice mogą zobaczyć zawodników, a walczący szermierze - spojrzeć rywalowi w oczy.
- Kadra ciężarowców myśli o co najmniej trzech miejscach na podium i kilku punktowanych pozycjach - zapowiada Waldemar Baszanowski. Szymon Kołecki i Agata Wróbel przebojem wdarli się do dziesiątki polskich sportowców roku. Dwóch liderów jest także w ekipie pływaków: Bartosz Kizierowski oraz Alicja Pęczak, która - jeżdżąc po świecie z pływalni na pływalnię - przyzwyczaiła się do wchodzenia na podium. Na ostatnich mistrzostwach Polski minimum olimpijskie uzyskał także Mariusz Siembida.
- Zawodnik przygotowujący się do igrzysk pokonuje 2,3 tys. km rocznie. W grudniu Alicja podczas jednego treningu zaliczała od 9 do 11 km, co dawało ponad sto kilometrów tygodniowo - mówi Hanna Klimek-Włodarczak, trenerka polskich pływaków.
Strzelcy wywalczyli trzy miejsca na zawody w Sydney. Jerzy Pietrzak będzie na igrzyskach już czwarty raz, do tej pory zawsze zajmował miejsce w pierwszej siódemce. Na dobry występ liczy mistrz świata Krzysztof Kucharczyk oraz gwiazda krajowych strzelnic - Renata Mauer. Zawodniczka z Wrocławia strzela z karabinu wartego prawie 3 tys. marek, co roku zużywa na treningach 15 tys. sztuk amunicji. Zanim wyjedzie do Australii, być może obroni pracę magisterską z marketingu olimpijskiego.
Wielka odpowiedzialność spoczywa na zapaśnikach. Cztery lata temu zrobili furorę, zdobywając pięć medali, w tym trzy złote. Czy uda im się powtórzyć ten wynik? Nie będzie to łatwe. Dotychczas jedynie Andrzej Wroński i Marek Garmulewicz uzyskali nominację olimpijską. Reszta wciąż walczy, co oznacza, że będą musieli dwa razy w tym roku osiągnąć najwyższą formę.
W podobnej sytuacji jest dżudoka Paweł Nastula, który zaszokował kibiców, przegrywając na październikowych mistrzostwach świata już w pierwszej rundzie. Do tej pory zakwalifikowali się Rafał Kubacki i Rafał Kozielewski oraz Beata Maksymow, która jest głównym faworytem do zdobycia złota. Pozostałe dżudoczki mają jeszcze długą drogę przed sobą. Aby wywalczyć olimpijski awans, muszą trzy razy stawać na podium w trzech różnych turniejach. Podczas zgrupowania w Japonii każda z Polek w ciągu siedemnastu dni stoczyła 160 pojedynków.
Nie wszyscy sportowcy marzą o występie na igrzyskach. Bokserzy Tomasz Adamek, Maciej Zegan i Jacek Bielski wybrali zawodowstwo i zerwali bezpowrotnie ze sportem olimpijskim. Polski Związek Bokserski protestował, chciał nawet skierować sprawę do sądu. Wysłał list do Adamka, który był już nawet na rekonesansie w Sydney. Domagał się w nim zwrotu części kosztów poniesionych na jego trzyletnie szkolenie. Bez rezultatu. - To duży błąd tego zawodnika. Gdyby wrócił z medalem, mógłby od swojego menedżera wynegocjować dziesięciokrotnie wyższe stawki - uważa trener bokserów Adam Kusior. W Sydney barw Polski będą bronić Grzegorz Kiełsa, Mariusz Cendrowski (przebojem wdarł się do kadry) i weteran Wojciech Bartnik (już trzeci raz walczyć będzie na igrzyskach). Oprócz nich o nominacje stara się jeszcze kilku pięściarzy, wśród nich Andrzej Rżany, jeden z najlepszych na świecie w swojej kategorii wagowej. 
Więcej możesz przeczytać w 13/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:
Współpraca: