Wojskowa szkoła przekrętów na celowniku prokuratury

Wojskowa szkoła przekrętów na celowniku prokuratury

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Prokuratura wojskowa poprowadzi śledztwo w sprawie nieprawidłowości w Szkole Podoficerskiej Wojsk Lądowych w Toruniu, o których w marcu napisał "Wprost". Ze stanowiska dowódcy kursu uzbrojenia w toruńskiej szkole odwołano też starszego chorążego Mariusza N., odpowiedzialnego za tuszowanie przypadków fali w placówce
W marcu napisaliśmy we "Wprost" (w artykule "Wojskowa szkoła przekrętów"), że w Szkole Podoficerskiej Wojsk Lądowych w Toruniu dochodzi m.in. do fali, rozpowszechniania wśród żołnierzy narkotyków i wymuszania od nich przez kierownictwo szkoły nieregulaminowych opłat. Szeregowi zachęcani są też przez jednego z dowódców do odwiedzania klubu nocnego, w którym pracuje.
Jak ustalił "Wprost", zastępca naczelnego prokuratora wojskowego pułkownik Zbigniew Woźniak zdecydował dziś, że śledztwo w sprawie toruńskiej szkoły przejmie od żandarmerii wojskowej Prokuratura Wojskowa w Bydgoszczy lub w Poznaniu. Zastrzeżenia prokuratora Woźniaka budzi sposób prowadzenia sprawy przez ŻW, czyli opóźnienie w podjęciu czynności procesowych i sposób przesłuchiwania świadków.
Pułkownik Woźniak polecił też poznańskiej prokuraturze wojskowej dokonanie ustaleń w sprawie listu, który tuż po marcowej publikacji "Wprost" zawisł na tablicy ogłoszeniowej w toruńskiej szkole. Znalazły się tam szykany pod adresem jednego szeregowych, który w związku z nieprawidłowościami w placówce zdecydował się na współpracę z wojskowymi organami ścigania.
Ze stanowiska dowódcy kursu uzbrojenia odwołano dodatkowo starszego chorążego Mariusza N. Jak poinformowaliśmy w marcowym artykule, Mariusz N. rozkazał szeregowemu, który padł w styczniu ofiarą fali, by napisał oświadczenie, iż uważa wybryk swoich kolegów za głupi żart. – Mariusz N. został w ostatnich dniach przeniesiony do innej szkoły podoficerskiej – potwierdza starszy chorąży Zbigniew Płaczkiewicz, asystent prasowy w Szkole Podoficerskiej Wojsk Lądowych w Toruniu. Jak dowiedział się "Wprost", decyzję o przeniesieniu Mariusza N. osobiście podjął dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak.