Telewizor, by zagłuszyć ciszę i kot, by stłumić ból. „Samotność niemal krzyczy”

Telewizor, by zagłuszyć ciszę i kot, by stłumić ból. „Samotność niemal krzyczy”

Samotność, zdjęcie ilustracyjne
Samotność, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock
– Osoby biorące udział w różnych badaniach coraz częściej deklarują, że ich najbliższym członkiem rodziny jest... pies lub kot. Z jednej strony można powiedzieć, że to urocze, ale gdy spojrzy się głębiej na problem, to wniosek jest przykry – mówi w wywiadzie dla „Wprost” Jakub B. Bączek, wykładowca akademicki i biznesowy, mentor, współautor książki „Tacy sami. Szczerze o samotności”.

Magdalena Frindt, „Wprost”: Święta Bożego Narodzenia to szczególny czas, w którym nie tylko zacieśniane są międzyludzkie więzi, ale również dobitnie wybrzmiewa samotność.

Jakub B. Bączek, wykładowca akademicki i biznesowy, mentor, współautor książki „Tacy sami. Szczerze o samotności”: Samotność niemal krzyczy. Dobrze obrazują to historie np. ze szpitali, gdzie łóżka są zapełniane przez osoby, które nie mają jakichś większych problemów ze zdrowiem. Starsi ludzie trafiają tam dlatego, że ich dzieci „podwożą” rodziców do placówek medycznych „na przechowanie”. Wszystko po to, aby móc zrealizować m.in. swoje plany wyjazdowe i „pozbyć się” problemu. Coraz więcej osób, w okresie świątecznym, szuka też schronienia w placówkach stworzonych z myślą o osobach zmagających się z kryzysem bezdomności.

Patrząc na problem z trochę innej perspektywy, nie sposób nie zauważyć, że wielu czeka na pomoc w ramach różnych akcji świątecznych, np. Szlachetnej Paczki. To jest piękna inicjatywa, ale jednocześnie ma smutne podłoże, bo pokazuje jak wiele osób zmaga się w tym współczesnym, wydawałoby się bardzo bogatym świecie, z prozaicznymi trudnościami.

Te wszystkie problemy zaczynają do nas coraz bardziej docierać na co dzień. Nie tylko w grudniu, chociaż w tym miesiącu można dostrzec pewnego rodzaju wzmożenie. Dzisiaj jesteśmy coraz bardziej samotni, a nie uspołecznieni.

Zawsze o samotności myślałem jak o czymś naturalnym. Mimo że człowiek jest zwierzęciem stadnym i instynktownie zmierza do tego, żeby być w grupie – siłą rzeczy jest mu wtedy po prostu łatwiej przeżyć – to jednak niejako zbudowany jest z samotności. Rodzi się sam, umiera sam i w sumie sam ze sobą pozostaje. Mimo całego sztafażu i obudowy, którą konstruuje w swoim życiu po to, żeby nie być samemu, to jednak jest sam. I ze strachu czy z lęku konstruuje, nieraz mierżące go głęboko, rozwiązania, by samemu nie być. Jest to zadziwiający aspekt w naszej ludzkiej naturze, że człowiek boi się samotności, a z drugiej strony bardzo często się na nią sam skazuje – Marek Kondrat.

Samotność w tłumie. Omawiając to zjawisko, użył pan metafory z kosmitami. Gdybyśmy spojrzeli na ludzkość ich oczami, moglibyśmy nie dostrzec problemu.

Gdyby kosmici obejrzeli jakiś mecz, przyglądali się koncertowi albo obserwowali jedno z warszawskich osiedli, mogliby pomyśleć: „Wow, ale wielkie rodziny, wielkie plemiona”. Ale po tych różnych aktywnościach ludzie wracają do swoich mieszkań i włączają telewizory, żeby ktoś się do nich odzywał…

By wypełnić pustkę.

Osoby biorące udział w różnych badaniach coraz częściej deklarują, że ich najbliższym członkiem rodziny jest... pies lub kot. Z jednej strony można powiedzieć, że to urocze, ale gdy spojrzy się głębiej na problem, to wniosek jest przykry.