Rocznica

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bohaterem indywidualnym rocznicy stanu wojennego nie jest generał Jaruzelski, ale kapral Wałęsa

1 "Wizyta nadziei" - tak napisała "Trybuna" o pielgrzymce generała Jaruzelskiego do Watykanu. Rozumiem generała, kiedy jedzie do Jana Pawła II, i rozumiem, że papież go przyjmuje. Prawie wszystko rozumiem. Zwłaszcza że generał mówi, iż nie traktował tej wizyty "jako koła ratunkowego - niech sądy i trybunały robią swoje". Jednego nie rozumiem - dlaczego generał dodaje: "Jednak fakt audiencji o czymś chyba świadczy". O czym ma świadczyć, to już generał wyjaśnił w telewizji, dodając, że "nie jest chyba potępiony". I to mnie właśnie dziwi, albowiem w kręgach inteligencji czy ziemiaństwa, z których generał miał się wywodzić, raczej nie przystoi się usprawiedliwiać, wykorzystując pośrednictwo kogoś, kto - jak papież - nie będzie się w tej sprawie wypowiadać. Wszystko to zapewne wiąże się z dwudziestą rocznicą wprowadzenia przez generała stanu wojennego w Polsce. "Trybuna" już od pewnego czasu drukuje listy, w których zwolennicy generała z entuzjazmem piszą o tamtej decyzji, przytaczając na dowód jej słuszności aktualny stan "Solidarności" i współodpowiedzialność za nieudane rządy premiera Buzka. Trwa praca nad tym, aby narzucić pozytywny obraz stanu wojennego.

2 Zasada mniejszego zła, na którą powołuje się generał Jaruzelski, uzasadniając wprowadzenie stanu wojennego, pozostaje w świecie hipotez. Tylko hipotezą jest bowiem przyjęcie, że zło większe, przed którym miało nas ochronić zło mniejsze, mogło rzeczywiście nastąpić. W tym rozumowaniu jest wątpliwe założenie, że były tylko dwie możliwości: albo stan wojenny, albo radziecka interwencja. W istocie rzeczy nie wiadomo, co było tym "złem większym". Wtedy dawano do zrozumienia, że chodzi o interwencję Układu Warszawskiego, kierowaną przez radzieckich komunistów. Że groźba taka była, to pewne. Czy była realna, tego wciąż nie wiemy. To, co czytamy, wskazuje na szantaż taką możliwością, mający doprowadzić do tego, że polscy komuniści z generałem Jaruzelskim sami przywrócą w Polsce porządek. Co dla Rosjan znaczy porządek w Warszawie, wiadomo już od carów. Pas de r×veries - żadnych złudzeń, panowie!
I Rosjanom się udało. Generał, przemawiając z okazji wprowadzenia stanu wojennego, mówił o postępującej anarchizacji kraju. Nie można wykluczyć, że tym "większym złem" było dlań dojście do władzy "Solidarności". Gdyby tak się stało w 1981 r., mógłby nastąpić konflikt ze Związkiem Radzieckim. To jednak też jest tylko hipoteza.

3 Ciekawsze jest zastanowienie się, co byłoby skutkiem dojścia "Solidarności" do władzy. Trzeba sobie jednak najpierw przypomnieć parę rzeczy. "Solidarność" w 1981 r. była ruchem społecznym zorganizowanym w formie związku zawodowego. Ruchem, który mieścił w sobie jeszcze rozmaite tendencje - od lewicowych syndykalistów, przez narodowych katolików, do liberałów. Ci ostatni byli kimś innym niż dzisiejsi liberałowie, byli mianowicie ludźmi przywiązanymi do idei pluralistycznej demokracji, w której rozmaite tendencje - obojętne, czy dotyczące większości, czy mniejszości - miały równe szanse znalezienia dla siebie miejsca. Ruch ten wypracował przez rok program "samorządnej Rzeczypospolitej", traktowany przez rządzących poprzedników SLD jako program nieszczęścia narodowego. Gdyby jednak przyjrzeć mu się bliżej, można by powiedzieć, że był to program, którego realizacja oznaczała wprowadzenie w 1981 r. w Polsce demokracji i socjalizmu. Temu właśnie zapobiegł generał Jaruzelski.

4 Czego domagała się "Solidarność" dwadzieścia lat temu? Niezawisłej władzy sądowniczej, gwarancji poszanowania praw człowieka i obywatela, uczciwych wyborów przynajmniej na szczeblu samorządowym oraz samorządu w zakładach pracy. Innymi słowy, chodziło o demokrację, rządy prawa i socjalizm. To Polsce groziło. Poznałem wtedy sympatycznego niemieckiego kapitalistę, który chciał pomóc Polsce i zainwestować w jakiś upadający państwowy zakład pracy. Chciał się jednak wpierw dowiedzieć, jak takie przedsiębiorstwa funkcjonują. Niestety, kiedy z dumą wyjaśniłem mu, iż są praktycznie w rękach samorządu pracowniczego, wykrzyknął, że złamanej marki w taki interes nie zainwestuje i wrócił natychmiast na Zachód (w Berlinie też jeszcze rządzili komuniści). Socjalizm miał być jednak rynkowy. Tymczasem zamiast demokracji, rządów prawa i syndykalistycznego socjalizmu mieliśmy dyktaturę, bezprawnie wprowadzony terror (kara śmierci groziła za byle przekroczenie reguł) i komunizm wojenny - kartki na żywność, rozpędzanie kolejek przez wojsko i telefony na podsłuchu. Nic dziwnego, że po stanie wojennym demokracja, rządy prawa i kapitalizm były już jedyną możliwością wyjścia z kryzysu.

5 Poznałem generała Jaruzelskiego w najlepszej jego roli, a mianowicie jako pierwszego prezydenta Trzeciej Rzeczypospolitej. Pełnił tę funkcję, zachowując lojalność wobec ustaleń "okrągłego stołu" i przekraczającej je fali demokracji, przyspieszonej dzięki wydarzeniom w Związku Radzieckim. Można powiedzieć, że odkupił w ten sposób "mniejsze zło", jakiego dopuścił się w 1981 r. W końcu od jego głosu zależało, czy przemiany w Polsce potoczą się w sposób pokojowy, czy nie. To wszystko nie oznacza, że rocznica stanu wojennego ma być świętem uznania dla samotnego bohatera w generalskim mundurze. Czy generał nie mógł odgrywać tej samej roli w 1981 r.? Z jego dojściem do władzy wielu wiązało nadzieję, że dzięki autorytetowi osobistemu i autorytetowi munduru uda mu się zdyscyplinować partię na tyle, że przeprowadzi niezbędne reformy.
Nie mówię, że prób reform nie było. Tyle że reformy bez społecznego poparcia, wyrzeczeń i zapału nie na wiele się zdają. Dlatego bohaterem indywidualnym tej rocznicy nie jest wcale generał Jaruzelski, który za decyzję odpowiada, ale Lech Wałęsa, który wcale do konfrontacji nie parł. A pozbawiony wolności przez generała zachował jednak wolę samodzielnego działania po to, aby jako kapral Wałęsa dać znać ludziom w Polsce, że sprawa wolności nie jest stracona, jak przekonywali liczni publicyści, profesorowie i prokuratorzy w służbie stanu wojennego. Bohaterem zbiorowym tej rocznicy jest zaś naród polski, który pozyskał sympatię i pomoc świata, który nie mógł znieść, że po raz kolejny siłą hamuje się dążenie do wolności. Dlatego stan wojenny był skandalem moralnym.

Więcej możesz przeczytać w 50/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.