Osaczony

Dodano:   /  Zmieniono: 
Papież znalazł się w izolacji - dowodzi Luigi Accattoli, wybitny włoski watykanolog

Zagrożony jest światowy pokój" - te słowa papieża świadczą o rozpaczy, którą Jan Paweł II zbyt długo tłumił w sobie, nie mogąc ani potępić, ani zaaprobować bombardowań Afganistanu i nie znajdując sposobu na wyrażenie opinii o palestyńskiej katastrofie. Apokaliptyczny ton, użyty 8 grudnia, powraca w ogłoszonym trzy dni później posłaniu na Dzień Pokoju. Ten sam ton usłyszymy podczas wystąpień, które Jan Paweł II przygotowuje na Boże Narodzenie, Nowy Rok i dzień modlitw o pokój (24 stycznia 2002 r.) w Asyżu, podczas którego papieżowi będą towarzyszyć przedstawiciele innych religii. Dramatyczne słowa wypowiedziane podczas Święta Niepokalanego Poczęcia i ogłoszenie postu w dniu zakończenia ramadanu (co było gestem solidarności z islamem "autentycznym"), oraz zaproszenie do modlitwy w Asyżu to decyzje papieża dowodzące, że potrafi się on zdobyć na wielki gest. Jednocześnie świadczą one o tym, że po 23 latach pontyfikatu papież znalazł się w izolacji.

Milczenie kurii
Przejawem tej izolacji jest pozorny spokój, z jakim kuria dała przyzwolenie biskupom z USA, by wyrazili "zgodę" na użycie broni przeciwko terrorystom. Papież dystansuje się od linii, której bronił rzecznik Navarro-Valls oraz kardynałowie Sodano, Kasper, Ruini, a ostatnio Ratzinger. Jan Paweł II zaaprobował ją rozumem, lecz nie sercem. Od początku bombardowań w widoczny sposób cierpi, bo nie może głosić wezwań do pokoju, co czynił podczas wojen w Zatoce Perskiej i Kosowie. Cierpienie papieża tylko powiększa dramat rozgrywający się na Bliskim Wschodzie. Kiedy Jan Paweł II podnosi głos, gdy wyraźnie dystansuje się od stylu swoich poprzedników albo robi coś "z przesadą" (tak kiedyś powiedział o swoich "zbyt licznych" podróżach), kuria tego nie aprobuje. Innymi słowy - w tych wypadkach serce kurii nie bije tym samym rytmem, co serce papieża.
Spontanicznego uznania kurii nie zyskała inicjatywa zaproszenia w 1986 r. do miasta św. Franciszka przedstawicieli kościołów chrześcijańskich i innych religii po to, by się razem modlić o pokój. Później papież podczas zebrań prefektów kongregacji musiał bronić tego pomysłu przed wewnętrzną krytyką, odwołując się do Biblii, Pawła VI i soboru. To samo można powiedzieć o jubileuszowym mea culpa, o pielgrzymce do Ściany Płaczu, o odwiedzinach meczetu w Damaszku i niedawnej prośbie o przebaczenie skierowanej do Chińczyków (Jan Paweł II odniósł się wówczas do tego, co w przeszłości robili katoliccy misjonarze).

Krąg zaufania
Kto, jeśli nie kuria, ma wspierać papieża, gdy wykracza on poza sztywne ramy? W rzeczywistości papież może liczyć tylko na tzw. kurię mniejszą, złożoną z osobistości, którym papież ufa i którym powierza najdelikatniejsze zadania. Najważniejszą postacią w tym gronie jest - a właściwie był - kardynał Roger Etchegeray. Etchegeray, organizator pierwszego spotkania w Asyżu i główny gestor Wielkiego Jubileuszu, nie pełni już w kurii żadnej funkcji. Obok Etchegeraya Jana Pawła II wspierał kardynał Cassidy, specjalista od ryzykownych misji. Jego miejsce zajął obecnie kardynał Kasper. Były jeszcze inne osobistości, może mniejszego formatu, ale bardzo pomocne, gdy trzeba było przygotować odważne teksty bądź ryzykowne gesty. To m.in. Georges Cottier, teolog domu papieskiego; Piero Marini, mistrz ceremonii, i Stanisław Dziwisz, osobisty sekretarz papieża. To zapewne oni włożą najwięcej wysiłku w przygotowania do dnia modlitw w Asyżu.

Więcej możesz przeczytać w 51/52/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.