Poczta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pieniędzmi w problem
Profesor Jan Winiecki miał odwagę w swoim felietonie ("Pieniędzmi w problem", nr 6) przeciwstawić się modnej w Europie politycznej poprawności, według której państwo (czytaj: podatnicy, czyli głównie ludzie przedsiębiorczy) ma zadbać o los obywatela. A bogaci powinni się dzielić swym majątkiem z biednymi, którzy nie potrafią lub nie chcą o siebie zadbać. Efekt tej polityki jest taki, że ludzie przedsiębiorczy zniechęcają się do działalności gospodarczej, bo większość zysków jest im odbierana, a jeszcze biurokracja rzuca wciąż nowe kłody pod nogi. Z kolei osoby na garnuszku państwa czują się zwolnione od wszelkiej odpowiedzialności za swój los i pogrążają się w bierności.

KRZYSZTOF NOWAK

Perduty Hilarego Minca
Według mnie perduty, o których pisali panowie Bikont i Makłowicz ("Perduty Hilarego Minca", nr 4), są potrawą wywodzącą się z Litwy - przepis na nie znalazłem w "Kucharce litewskiej" wydanej w 1863 r. Przez Litwę w 1812 r. Francuzi wracali spod Moskwy. Perdu to po francusku przegrany, stracony. Być może stąd wzięła się nazwa potrawy.

ROMAN KOLASIŃSKI

Złoty do bicia
W Gdańskim Związku Pracodawców zrzeszonych jest 248 firm, w tym wielu eksporterów, którzy dotkliwie odczuwają problemy związane z wysokim kursem złotego. Eksporterzy w wielu wypadkach zwiększają sprzedaż nie dlatego, że jest to dobry interes, tylko dlatego, że popyt krajowy jest bardzo mały i nie mają innej drogi zbytu. Naprawdę wielu eksportuje ze stratą, gdyż rezygnacja ze sprzedaży z powodu nierentowności oznaczałaby po prostu likwidację firm. Jaki alternatywny rynek mają na przykład stocznie? Logiczne skądinąd stwierdzenie autora artykułu "Złoty do bicia" (nr 3), że "nikt tak nie postępuje" - nie zawsze można zastosować w życiu. Michał Zieliński pisze też, że eksporterzy prawdopodobnie w rzeczywistości uzyskują lepsze ceny. Taka sytuacja pewnie się zdarza, ale bardzo rzadko. Spadek koniunktury na świecie i duża konkurencja, często krajów wschodnich, prowadzi do spadku cen. Nasi klienci z Europy Zachodniej oczekują, a wręcz żądają co roku niższych cen.
O rentowności firm, w tym eksporterów, świadczą wpływy z podatków, a jak widać, są one coraz mniejsze.

KAZIMIERZ LEWANDOWSKI
Gdańsk

Odpowiedź autora: Przecież to, co napisałem, jest największym możliwym komplementem, wskazującym na duże zdolności polskich producentów do zwiększania efektywności przez obniżanie kosztów i wynajdywanie nowych nisz rynkowych. Zrozumiałe jest, że z aprecjacji złotego firmy eksportujące są niezadowolone. Kurs ten jest jednak faktem rynkowym, który wynika z relacji popytu i podaży walut. A na rynek nie można się obrażać. Można jedynie proponować likwidację swobodnej wymienialności (czego bym nie chciał) albo poszukiwać tych elementów polityki gospodarczej, które windują kurs. Powtórzę więc, że przyczyną aprecjacji złotego jest deficyt budżetowy i jak długo budżet
będzie pożyczał po 40 mld zł rocznie, tak długo wabić będzie kapitał zagraniczny i powodować podwyższanie kursu. Dlatego dolar i euro zapewne nieco podrożeją, ale na kurs wyższy od obecnego o więcej niż 3-5 proc. raczej bym nie liczył.

Michał Zieliński


Liberalizacja eteru
Opłata, o której mówi Lech Jaworski ("Liberalizacja eteru", nr 4), jest dodatkowym, sprzecznym z konstytucją RP podatkiem. Podatkiem od czego? Telewizora? To sprzęt z lat trzydziestych ubiegłego wieku. Ja nie mam telewizora. Wystarczy mi dobra karta graficzna z tunerem w komputerze, DVD i projektor. Od czego mam więc płacić podatek? Od komputera? Od odtwarzacza DVD? Od projektora? A może od 50 cm miedzianego drutu, który zapewni mi znośny odbiór? Powinno być jednoznacznie określone w ustawie: "Każdy posiadacz 50 cm drutu powinien płacić haracz na rzecz telewizji publicznej, która formalnie jest spółką prywatną".
Poza tym w dobie demonopolizacji i demokracji może lepiej byłoby uznać, że mamy prawo wyboru - choćby przez dobrowolne określenie, na konto której telewizji chcemy płacić nowy podatek-abonament (może Puls uzyska więcej niż TVP?).

WOJCIECH GUZOWSKI
Warszawa

Ostatni mur Europy
Przepraszam za błąd popełniony przy redakcji tekstu "Ostatni mur Europy" (nr 5). W mojej korespondencji znalazło się zdanie poświęcone Cyprowi: "Turcja zapowiedziała aneksję jego północnej części". Złośliwy chochlik sprawił, iż w miejscu Turcji pojawiła się Grecja.

Jacek Pałasiński

Ranking szpitali
Przy ocenie szpitali przez tygodnik "Wprost" ("Ranking szpitali", nr 5) nie wzięto pod uwagę zdania pacjentów. Nowoczesny sprzęt, liczba ciężkich przypadków czy zakażenia nie są obiektywnym kryterium oceny. Na przykład w małym szpitalu, nie dysponującym nowoczesnym sprzętem, nie można przeprowadzać poważnych operacji. Pacjenci mogą być za to zadowoleni z innych usług tej placówki. Jedynym sensownym kryterium oceny jest czas i warunki pobytu w szpitalu. Może należałoby opublikować listę placówek mających akredytację Centrum Monitorowania Jakości w służbie zdrowia lub certyfikat potwierdzający zgodność z normami ISO. Szpitale te przestrzegają praw pacjenta i badają jego satysfakcję z wykonanej usługi. Uzyskanie akredytacji lub certyfikatu uzależnione jest od oceny specjalistów, a nie bezkrytycznej samooceny.

MAŁGORZATA ŻAK

Zawód lekarz
Zawód lekarza był zawodem zaufania publicznego. W 1989 r. powołano izby lekarskie i lekarski wymiar sprawiedliwości.
W obecnej sytuacji (korupcja, podejrzenia morderstw) sądzimy, iż nie ma podstaw, by lekarski wymiar sprawiedliwości pozostawić pod nadzorem lekarzy. To prawnicy są od tego, by wydawać wyroki. Natomiast Ministerstwo Zdrowia powinno jak najszybciej utworzyć zespół, który udzielałby pomocy medycznej ofiarom błędów lekarskich. W interesie publicznym jest, by - jak we Francji - nadzór nad służbą zdrowia sprawowali menedżerowie-administratorzy, a nie lobby profesorsko-ordynatorskie. Należy przypomnieć, iż funkcjonowanie lekarskiego wymiaru sprawiedliwości (co dziś polega głównie na ukrywaniu błędów) finansowane jest z budżetu państwa. Mocą ustawy o izbach lekarskich budżet refinansuje izbom te postępowania, które przed 1989 r. prowadziła administracja państwowa. Na tej zasadzie od trzynastu lat co roku przekazywanych jest kilka milionów złotych. Środki te powinien otrzymać wymiar sprawiedliwości wraz z przejęciem wszystkich procesów dotyczących błędów lekarskich.

ADAM SANDAUER
Stowarzyszenie Pacjentów Primum Non Nocere

Banał na miotle
Miarą wielkości dzisiejszych filmów są efekty specjalne. Jeśli o to idzie, to scena gry w szachy w filmie o Harrym Potterze została zrobiona perfekcyjnie. Natomiast chwalona przez Tomasza Raczka ("Banał na miotle", nr 5) scena na miotłach jest, delikatnie mówiąc, nieciekawa. Przypomina śmiganie na skuterach powietrznych w "Gwiezdnych wojnach". Pozostałe efekty specjalne w filmie to w zasadzie zlepek kilku scen z innych produkcji (w tym z horrorów). Sam pomysł szkoły magii też nie jest nowy. Trzydzieści lat temu Czesi zrobili zgrabny filmik "Dziewczyna na miotle". Zresztą nie był to jedyny czeski film o magii. Nasi sąsiedzi umieją do tego tematu podejść z humorem i odpowiednim dystansem. Brakuje tego w opowieści o Harrym.
Główny bohater też nie jest ciekawy. Bo czymże on tak zasłynął? Czy ma jakieś niezwykłe cechy, uzdolnienia? Raczej nie. W szkole też mu cienko idzie. Ale ma zdolną, sprytną i inteligentną koleżankę, no i kolegę, jak się okazuje, dobrego szachistę. Dzięki nim przeżyje (i oczywiście dzięki czystemu sercu), przez co powstanie w przyszłości następny beznadziejny film.

EUGENIUSZ DZIĘCIOŁOWSKI
Gliwice
Więcej możesz przeczytać w 7/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.