Czeka nas kolejna rewolucja w polskim szkolnictwie. Już za rok zostanie drastycznie okrojone nauczanie ogólne, np. historii. Młodzież ma zakończyć je już w pierwszej klasie liceum i skoncentrować się tylko na wybranych przedmiotach - pisze "Dziennik" o reformie minister edukacji Katarzyny Hall.
Uczeń liceum, który chce np. zdać na medycynę, przez dwa ostatnie lata szkoły uczyłby się obowiązkowo: polskiego, matematyki i języków obcych oraz trzech dodatkowych przedmiotów, jak biologia, fizyka i chemia, na poziomie poszerzonym. Na pierwszym roku zakończyłby jednak całkowicie naukę historii czy geografii.
Obecne treści programowe są zbyt obszerne dla wszystkich. - Nie każdy będzie bardzo dobry z polskiego czy historii, więc nie ma sensu wszystkich uczyć wszystkiego - tłumaczy "Dziennikowi" wiceminister edukacji prof. Zbigniew Marciniak, który podkreśla, że wykształcenie wyższe chce zdobyć aż 80 proc. młodzieży.
- By dobrze przygotować tak wielu młodych ludzi do studiów, potrzebne jest wzmocnienie wiedzy tylko z tych przedmiotów, które interesują ucznia i odciążenie go w ostatnich dwóch latach liceum nauki od tych, które na studiach będą mu zbędne - mówi.
W resorcie trwają prace nad projektem. Mają się zakończyć przed wakacjami.
Jak twierdzi gazeta, pytani przez nią eksperci uważają, że to absurd.
Obecne treści programowe są zbyt obszerne dla wszystkich. - Nie każdy będzie bardzo dobry z polskiego czy historii, więc nie ma sensu wszystkich uczyć wszystkiego - tłumaczy "Dziennikowi" wiceminister edukacji prof. Zbigniew Marciniak, który podkreśla, że wykształcenie wyższe chce zdobyć aż 80 proc. młodzieży.
- By dobrze przygotować tak wielu młodych ludzi do studiów, potrzebne jest wzmocnienie wiedzy tylko z tych przedmiotów, które interesują ucznia i odciążenie go w ostatnich dwóch latach liceum nauki od tych, które na studiach będą mu zbędne - mówi.
W resorcie trwają prace nad projektem. Mają się zakończyć przed wakacjami.
Jak twierdzi gazeta, pytani przez nią eksperci uważają, że to absurd.