Na styku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na podstawie długotrwałych obserwacji dochodzę do wniosku, że w czasach pogłębiającej się atomizacji coraz trudniej jest wejść człowiekowi w bliższą styczność z drugim człowiekiem

Nie, nie mówię tego w sensie dosłownym, jak można by niesłusznie się domyślać... Sektor usług rozrywkowych jeszcze działa. Podobnie jest z indywidualną przedsiębiorczością. Stosunkowo łatwo wejść w kontakt bezpośredni w ciemnym zaułku z bandziorem, który mimo nadzoru kamer i włączonej sekretarki pod numerem 997 chętnie weźmie nas pod fleki i ulotni się z naszym portfelem oraz komórką, przywracając nadzieję, że pewne bezpośrednie kontakty międzyludzkie nigdy nie zginą.
Jak wygląda sytuacja w innych sektorach, zwłaszcza publicznych? Tu kontakt bezpośredni dla szarego obywatela jest trudny, a bywa - niemożliwy. Znajomy zadzwonił kiedyś do telewizji, aby pogratulować śmiałości, z jaką ta atakuje rząd i premiera... (Buzka naturalnie!) A tu odezwała się sekretarka automatyczna, prosząc, żeby sobie nagrał. No to nagrał wiązankę (zakończoną efektownym zwrotem: "Ech ty, prezesie, w złotą kartę szarpany!"). Ale czy to jest sposób na dialog? Przecież z sekretarką nie pogadasz. Nawet z żywą, bo oskarży cię o molestowanie. Podobnie na naszych oczach na większości uczelni zanika kontakt na styku profesor - student. Po co rozmowa, egzamin ustny, kiedy test jest prostszy. Dla obu stron. Profesor ma szablon, a student ma słuchawkę w uchu i kontakt z konsultantem. Nawet w szpitalu coraz częściej chirurga zastępuje automat, wykonujący operację precyzyjniej i na trzeźwo. Tylko komu pacjent ma potem wręczyć tę kopertę?...
Do czego zmierza ten świat? Do pogłębiającej się izolacji? Władze wszelkich stopni na styk z obywatelem najchętniej delegują rzeczników. Młodzi ludzie kontaktują się z sobą w przestrzeni wirtualnej za pośrednictwem komputerów. Nawet z Europą ma nas kontaktować tak trudno uchwytny obiekt meteorologiczny jak Wiatr (Sławomir). Ale w tym wypadku poznamy go po owocach. I referendum.
Inna sprawa, co będzie, gdy wiatr (historii) okaże się zmienny. Nietrudno sobie wyobrazić, że już wkrótce zamiast Europy socjalistycznych państw opiekuńczych będziemy mieli Europę ciasnych nacjonalizmów, w której ton zamiast gładkich eurokratów będą nadawali Le Pen i Haider oraz osobnicy im podobni. Czy wówczas orędownikami naszego wejścia do unii nadal będą partia i rząd, czy może Lepper, Łopuszański i Wrzodak?
I co stanie się z naszym Wiatrem? Czy przypadkiem nie będzie wiał bardziej energicznie, tylko dokładnie w przeciwnym kierunku. A my, chcąc nie chcąc, razem z nim.

Więcej możesz przeczytać w 21/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.