30 kwietnia 2000

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kandydatem na prezydenta ma być ten, kto ma większe szanse. Nikt nie zastanawia się nad tym, co kandydat ma do zaoferowania wyborcom poza samym sobą, jaki im obiecuje program
Prawybory

1. Wyjaśniło się, że opozycja wystawia kandydata w wyborach prezydenckich. Dotychczas zgłaszali się tylko kandydaci twierdzący, że są indywidualnie kimś innym niż obecnie urzędujący prezydent i że na tym polega ich przewaga.

2. Nic dziwnego, że gorączkowo szuka się kryteriów mających odróżnić jednego kandydata od drugiego. Wielu zwraca uwagę na wzrost. Czy najwyższy urząd w Polsce nie powinien być sprawowany przez najwyższego człowieka, a przynajmniej polityka? Janusz Korwin-Mikke, generał Wilecki czy Andrzej Olechowski powinni więc stanąć do wyborów pod miarą, bez skarpetek, a z punktu widzenia narodowców najlepiej całkiem goło en face. Ponadto ten właśnie widok pozwoliłby zwrócić uwagę wyborców na dotkliwy brak kandydatek płci żeńskiej. Od nawet najwyższego Olechowskiego wolałbym jakąś panią, najlepiej rudą i z miłymi dla oka wypukłościami.

3. Dyskusje przedwyborcze sprowadzają się do tego, kto ma większe szanse. Kandydatem na prezydenta ma być ten, kto ma większe szanse. Jakoś nikt nie zastanawia się nad tym, co kandydat ma do zaoferowania wyborcom poza samym sobą, jaki im obiecuje program. Prezydent Kwaśniewski jest najlepszym kandydatem dla lewicy, bo najlepiej przyciąga wyborców. Jeśli wyborcy chcą głosować na prezydenta, to znaczy, że nic nie trzeba zmieniać. Okazuje się nagle, że nic nowego nie trzeba wcale proponować. Lewica narzeka na koalicję prawicową, że wpędza Polskę w nędzę, ale ostatnie lata to tyle rządów prawicy, co jeszcze więcej prezydentury Kwaśniewskiego. Widocznie nie jest tak źle z Polską, skoro prezydent po pięciu latach urzędowania wciąż cieszy się szerokim społecznym poparciem. Prawica tak naprawdę powinna być z tego zadowolona, bo to oznacza, że niezależnie od krytyki jej rządów ogólny efekt jest na tyle dobry, że nikt nie chce zmiany na najwyższym urzędzie w państwie. Ciągłość i kontynuacja. W tak rozumianym kryterium wzrostu (gospodarczego) wygrywa Kwaśniewski. Stąd zapewne to długie wahanie prawicy, czy w ogóle wystawić jeszcze innego kandydata. Zwłaszcza że jeśli wygra Kwaśniewski, to może ludzie zrezygnują z dodatkowego głosowania na Millera.

4. Urząd prezydenta w Polsce to nie jest tylko reprezentacja. Prezydent może - wetując uchwalone w parlamencie ustawy i zgłaszając własne projekty ustaw - w sposób istotny modyfikować kierunek polityki państwowej. Zwłaszcza wtedy, gdy rządząca koalicja nie dysponuje przewagą głosów w Sejmie pozwalającą automatycznie odrzucić weto prezydenckie. Prawdę mówiąc, istotne zagrożenie wiąże się z możliwym wynikiem wyborów parlamentarnych. Jeśli obecna przewaga SLD w prognozach utrzyma się, wówczas ani prezydent Kwaśniewski (jeśli będzie chciał), ani jakikolwiek prezydent prawicowy, np. prezydent Krzaklewski (jeśli wygra), nie będą w stanie nic zrobić, żeby zahamować np. komunistyczną rekonkwistę, którą pod nazwą TKZM podobno (nie dostałem już w kiosku) przewiduje Aleksander Małachowski. Z tego punktu widzenia lepszy byłby kandydat, który nie jest związany z obozem lewicowym. Jeśli jednak wygra obecny faworyt, to trzeba wytłumaczyć wyborcom, że nie byłoby rozsądne powierzenie również steru rządów związanej z nim formacji. Choćby dlatego, że sprowadziłoby to do zera znaczenie wyboru prezydenta.

5. Albo chodzi o wzrost kandydatów, albo o rozwój kraju. Jeśli o to drugie, to trzeba jednak porównać programy kandydatów. To nie mają być szczegółowe deklaracje, jak te mieszkania dla młodych obiecane kiedyś przez prezydenta Kwaśniewskiego, ale pewne ogólne zasady, jakimi będą się kierować w tym, co mogą robić rzeczywiście, a więc w kontrolowaniu ustawodawstwa Rzeczypospolitej. Żona czy mąż prezydenta (lista jeszcze nie jest zamknięta) też nie są od budowy domów, najwyżej od łagodnej i niezbyt nachalnej dobroczynności. Jeśli kandydaci chcą nas uwieść opalenizną, wzrostem czy kolorem koszuli, to z kolei naszym zadaniem jest zadać im kilka istotnych pytań i ocenić, na ile prawdopodobne jest, że kandydat będzie działał na rzecz odpowiedzi, jakiej udzielił. Sam mam kilka takich pytań i chciałbym usłyszeć, czy inni też mają jakieś pytania do przyszłego prezydenta, inne niż pytania o szansę. Pierwsze pytanie, czy przyszły prezydent będzie chronił podstawowe swobody i prawa obywatelskie, takie jak wolność zgromadzeń, wolność słowa czy prawo do informacji, które dziesięć lat po przywróceniu demokracji w Polsce są w stałym zagrożeniu ze strony rozmaitych entuzjastów władzy silnej, bo tajnej, oraz porządku publicznego. Pytanie drugie, czy przyszły prezydent będzie zabiegał o stworzenie warunków rozwoju gospodarczego, przez co należy rozumieć porządkowanie i uproszczenie przepisów określających działalność gospodarczą, niezależność banku centralnego i sprzyjające inicjatywie gospodarczej podatki. Pytanie trzecie, czy przyszły prezydent będzie dbał o czystość i przezroczystość władzy, a więc o eliminacje przepisów ułatwiających korupcję, zakaz łączenia stanowisk, jawność kasy organów publicznych, partii i osób sprawujących funkcje publiczne. Pytanie czwarte, czy przyszły prezydent będzie wzmacniał wymiar sprawiedliwości w Polsce, sprzyjając wyjęciu z zadań sądownictwa spraw mniej istotnych, rozwoju alternatywnych form rozwiązywania sporów i pozasądowego załatwiania spraw, poprawie materialnej sytuacji sądownictwa i związaniu społeczeństwa z wymiarem sprawiedliwości nie poprzez uleganie demagogicznym inicjatywom ustawodawczym, ale przez wprowadzenie powszechnego i rotacyjnego obywatelskiego obowiązku ławniczego. I pytanie piąte, czy przyszły prezydent będzie przeciwdziałał rozmaitym strukturalnym wykluczeniom, które, jak np. permanentne bezrobocie, wtórna analfabetyzacja czy dyskryminacja etniczna, utrzymują wielką część społeczeństwa poza normalnym uczestnictwem w życiu publicznym i pozbawiają szans na indywidualną poprawę warunków życia. Pięć prostych pytań do kandydatów. Wystarczy porównać ich odpowiedzi, propozycje rozwiązań i dotychczasowe w tej dziedzinie osobiste doświadczenie, a wybór będzie prosty. Niech tylko nie kręcą, nie fantazjują i spróbują szczerze zaproponować jakieś konkretne kierunki rozwiązań. A wtedy może się nawet zdarzyć, że wygra najlepszy.

Więcej możesz przeczytać w 18/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.