Szczygło przed komisją

Szczygło przed komisją

Dodano:   /  Zmieniono: 
Samotny sprzeciw Polski w sprawie wyboru Andersa Fogh Rasmussena na sekretarza generalnego NATO nie miałaby sensu - ocenił szef BBN Aleksander Szczygło podczas wspólnego posiedzenia sejmowych komisji obrony i spraw zagranicznych. Posłowie wysłuchali informacji MSZ, MON i BBN na temat kwietniowego szczytu NATO w Kehl i Strasburgu.
Po tym, jak Lech Kaczyński poparł kandydaturę duńskiego premiera Andersa Figh Rasmussena na nowego szefa NATO wybuchła polityczna burza. Premier Donald Tusk zarzucił prezydentowi, że wbrew stanowisku rządu, poparł innego kandydata na szefa Sojuszu niż przewidywał rząd.

Szef MON Bogdan Klich tłumaczył potem, że prezydent nie trzymał się instrukcji, zgodnie z którą Polska miała grać na zwłokę. Prezydent replikował, że nie było żadnych instrukcji rządu, poza "dwoma zdaniami" ministra SZ Radosława Sikorskiego. Zaznaczył też, że sam Rasmussen przekonywał go, że ma poparcie Tuska.

Szczygło ocenił podczas środowego posiedzenia sejmowych komisji, że "blokowanie wyboru premiera Rasmussena miałoby sens w przypadku formalnego zgłoszenia przez Polskę kandydatury Radosława Sikorskiego". Tymczasem, przypomniał szef BBN, nie był on kandydatem na sekretarza generalnego". "Rasmussen cieszył się poparciem praktycznie wszystkich członków sojuszu. Ewentualna samotna obstrukcja ze strony Polski lub innego kraju przyniosłaby więcej szkody niż korzyści" - dodał.

Przypomniał, że Rasmussen w rozmowie z prezydentem Lechem Kaczyńskim powiedział mu o poparciu udzielonym także przez polskiego premiera. Powtórzył, że prezydentowi nie udało się w nocy po pierwszym dniu szczytu skontaktować z Donaldem Tuskiem, nie powiodła się też próba rozmowy z Sikorskim.

Zdaniem szefa BBN kancelaria premiera powinna ujawnić notatki z rozmowy Tuska z Rasmussenem.

"Tej notatki nie lokujemy w kontekście wyboru sekretarza generalnego, lecz w kontekście stosunków dwustronnych" - odpowiedział wiceminister spraw zagranicznych Jacek Najder. Wyjaśnił, że decyzja, by zapis pozostał tajny jest podyktowana "dbałością o stosunki z Danią" i koniecznością zachowania wiarygodności.

"Szkoda, że nasza dyplomacja znowu nie mówi jednym głosem" - ubolewał Tadeusz Iwiński (Lewica). Dodał, że polski kandydat był "mniej doświadczony i słabiej przygotowany niż premier Danii", a jego szanse zmniejszały też niegdysiejsze "nierozważne wypowiedzi".

Szczygło podkreślił, że Rasmussen jest dobrze przygotowany do funkcji sekretarza generalnego i przychylny Polsce. Ocenił, że jubileuszowy szczyt był korzystny dla całej Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego i dla Polski.

Na pytanie Antoniego Macierewicza (PiS), czy Polska sprecyzowała, pod jakimi warunkami poprze kandydaturę Duńczyka, Najder odpowiedział, że "rząd miał plan na wypadek, gdyby przedłużała się procedura wyboru", obejmujący instalacje NATO na terenie Polski i stanowiska we władzach Sojuszu.

Janusz Zemke (Lewica) pytał, dlaczego bez sukcesu pozostają starania Polski o ulokowanie instalacji sojuszniczych jak np. batalionu łączności. "Tego typu decyzje Sojusz podejmuje konsensualnie. Jeden głos sprzeciwu wystarczy, a Turcja też się ubiega o ten batalion" - odparł wiceminister obrony Stanisław Komorowski.

Podsumowując szczyt przedstawiciele BBN, MSZ i MON podkreślali przyjęcie deklaracji o początku prac nad nową koncepcją strategiczną, potwierdzenie znaczenia misji w Afganistanie, zasady wspólnej obrony i polityki otwartych drzwi.

Zorganizowany w 60. rocznicę powołania NATO szczyt odbył się na początku kwietnia w Niemczech i Francji. Gdy prezydent poparł kandydaturę Rasmussena na sekretarza generalnego (kadencja obecnego, Jaapa de Hoop Scheffera, upływa z końcem lipca) premier stwierdził, że prezydent zachował się wbrew stanowisku rządu. Lech Kaczyński oświadczył, że nie było żadnych sugestii rządu. Kandydaturze Rasmussena sprzeciwiała się początkowo Turcja m.in. z powodu emisji kurdyjskiej telewizji z Danii.

pap, em