Chrześcijanie na Bliskim Wschodzie coraz słabsi

Chrześcijanie na Bliskim Wschodzie coraz słabsi

Dodano:   /  Zmieniono: 
O zanikających wspólnotach chrześcijan na Bliskim Wschodzie przypomina „New York Times”, przyglądając się temu zjawisku w związku z trwającą pielgrzymką Benedykta XVI do Ziemi Świętej.
Zdaniem dziennika podróż papieża „unaocznia perspektywę, którą wielu uważa za głęboko niepokojącą: że najpotężniejsze historyczne sanktuaria (chrześcijaństwa) mogą stać się budynkami muzealnymi, pozbawionymi więzi z tymi, którzy wśród nich mieszkają".

„New York Times" odnotowuje słowa papieża w Jerozolimie, kiedy to wspomniał on, że w ostatnich latach emigruje stąd wielu – zwłaszcza młodych – chrześcijan.

Tymczasem – przypomina dziennik – chrześcijanie byli kiedyś w regionie „żywotną siłą". Dominowali w Libanie, wielu ich zajmowało czołowe stanowiska w ruchu palestyńskim, w Iraku obecni byli na uniwersytetach i wśród ludzi wolnych zawodów, a w Egipcie „ich zamożność była niewspółmierna do ich liczby”. 

Pytany przez „New York Times" o przyczyny obecnej emigracji mieszkaniec Betlejem należący do jednego z Kościołów wschodnich podkreśla względy ekonomiczne. Dziś około jednej trzeciej mieszkańców Betlejem to chrześcijanie – kiedyś stanowili 80 procent ludności.

Exodus chrześcijan „będzie bardzo negatywną rzeczą, jeśli nadal będzie trwał" – przyznaje szef sztabu prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa, Rafik Husejni. Deklaruje, że zadaniem „wszystkich, od prezydenta w dół” jest zapewnienie dalszej żywej i pomyślnej obecności chrześcijan.

W Iraku – zauważa dziennik – od 2003 roku wyjechało około 1,4 mln chrześcijan, najpierw dlatego, że byli atakowani za pracę dla Amerykanów. Emigracja wzmogła się, gdy stali się ofiarami narastających w Iraku walk pomiędzy różnymi odłamami islamu.

W Egipcie, gdzie dziesięć procent mieszkańców stanowią chrześcijanie obrządku koptyjskiego, tutejszy umiarkowany islam traci wpływy na rzecz wersji radykalniejszej, importowanej z Arabii Saudyjskiej – zauważa „New York Times".
Chrześcijanie na Bliskim Wschodzie doświadczają trudnego wyboru – bić na alarm, czy milczeć w obawie, że ściągnięcie uwagi na problem pogorszy sytuację tych, którzy jeszcze pozostali – ocenia nowojorski dziennik.

PAP