Jeden kierunek = jeden student, czyli teoria równości na uczelniach wyższych

Jeden kierunek = jeden student, czyli teoria równości na uczelniach wyższych

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. photos.com) 
Kiedy Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Barbara Kudrycka postanowiła skierować nowelizację ustawy o szkolnictwie wyższym do konsultacji międzyresortowych - pojawiło się wiele krytycznych słów pod jej adresem. Nowelizacja – jak mówi rzecznik prasowy ministerstwa Bartosz Loba - ma pozwolić uczelni na większą autonomię, oraz ograniczyć liczbę studentów zapisanych na kilka kierunków, przy umożliwieniu podjęcia bezpłatnych studiów tylko na jednym kierunku. A wszystko to po to, aby dać szansę najlepszym uczniom na lepszy rozwój. Czy aby na pewno?
Chcesz studiować – wybierz konkret

Na czym ma polegać ta szansa na lepszy rozwój? Mianowicie 10% najwybitniejszych studentów państwo zwolni z tej opłaty, a dodatkowo, za naukowe osiągnięcia wyróżni nagrodą rektora uczelni. Będzie to zatem dla nich wielkie wyróżnienie, jednak nie każdy uważa takie rozwiązanie za sprawiedliwe. Sceptycy tego pomysłu podkreślają, że 10 % studentów to bardzo mało i powinno się walczyć o zwiększenie tej liczby. Chociaż wysokość opłat za każdy kolejny kierunek studiów nie jest jeszcze znana, organizacje studenckie już zapowiadają protesty przeciwko nowelizacji według pomysłu minister Kudryckiej. 

Drugi kierunek będzie kosztował tyle samo, co studia zaoczne

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zakłada bowiem, że stawki jakie będą obowiązywały za podjęcie więcej niż jednego kierunku studiów będą takie same, jak te funkcjonujące na studiach zaocznych. Grzegorz Dębowski, rzecznik Niezależnego Zrzeszenia Studentów, już zapowiedział protest na łamach wielu gazet i serwisów internetowych, poszukiwanie politycznych zwolenników swoich zastrzeżeń, oraz próbę przekonania wykładowców do swoich racji. Mimo wszystko uważa on, że takie limity uderzają w ubogich studentów, którzy są zdolni i chętni do podejmowania dalszej edukacji. Jacek Żakowski w felietonie dla Gazety Wyborczej pisze z kolei, że projekt MNiSW zakłada, że bezpłatnie drugi kierunek będzie studiować mogło 10% uczniów z najlepszą średnią. Z racji tego, że sam jest nauczycielem akademickim i ma na co dzień kontakt ze studentami trafnie zauważa, że uczeń z najlepszą średnią niekoniecznie oznacza wybitnego. Mówiąc o uczniach, których uważa za zdolnych (i studiujących dwa kierunki) wspomniał, że niekoniecznie mają oni najwyższą średnią, ponieważ nie wkuwają wszystkiego bezmyślnie na blachę, tylko najbardziej przykładają się do najważniejszych przedmiotów. Ważniejsze jest wykształcenie w sobie umiejętności wyboru najważniejszego dla siebie, niż ślepa pogoń za średnią zamieniająca się w wyścig szczurów. A ewentualna reforma tylko go wzmocni - podkreśla publicysta i zarazem wykładowca, Jacek Żakowski.

Ograniczanie aspiracji czy równość socjalna?

Przeglądając kolejne strony internetowe i rozmawiając ze studentami zarówno na uczelniach państwowych, jak i prywatnych słyszałam wiele różnych opinii na ten temat – w większości jednak negatywnych.

Asia, była studentka dziennikarstwa i aktualna studentka drugiego roku filologii angielskiej Uniwersytetu Warszawskiego na moje pytanie, co sądzi na temat owej nowelizacji stwierdza: „Dlaczego zdolni i ambitni ludzie mają płacić za to, że chcą zdobyć wyższe wykształcenie i zapewnić sobie większe szanse na zdobycie dobrze płatnej pracy w przyszłości?" I, po chwili zastanowienia, dodaje: "Ich zapał i chęć poświęcania swojej młodości nauce powinno się popierać, a nie odstraszać ich kolejnymi opłatami". Zaznacza również, że to odbiera równe szanse na realizację aspiracji studenta, a pewnie osiągnięcie tak wysokiej średniej, aby otrzymać nagrodę rektora będzie bardzo trudne.

Trudno nie przyznać jej racji, zwłaszcza, że większość anonimowych komentarzy pod informacjami internetowymi na ten temat, ma bardzo podobny wydźwięk. Zapytałam więc również o opinię Maćka - studenta uczelni prywatnej. W tej chwili jest on na pierwszym roku stosunków międzynarodowych studiów dziennych, ze specjalizacją logistyki międzynarodowej. Rozpoczynając swoje studia miał świadomość, że musi za nie płacić. Słysząc nowe pomysły minister Kudryckiej na temat tego, co ma nastąpić na uczelniach prywatnych zauważa: „Nie da się jasno określić czy to dobry czy zły pomysł, ponieważ można do tego podejść z dwóch perspektyw" - mówi mi Maciek. Jakich?

"Z jednej strony - blokuje to możliwość nauki osobom, które pragną posiąść więcej wiedzy, chcą się kształcić, na rzecz przyszłego życia zawodowego, oraz, może stać się to przejawem pewnego rodzaju selekcji, ponieważ osoby, które na opłacenie studiów nie będzie stać, będą musiały zrezygnować ze swoich planów czy marzeń. Jednakże, patrząc na to z drugiej strony można powiedzieć, że studenci którzy są na dwóch ( lub więcej ) kierunkach blokują możliwość studiowania innym - tym którzy wybierają swój pierwszy kierunek. Odpłatność jest pewnego rodzaju 'straszakiem', aby rozsądnie wybierać kierunki czy specjalizację, jednak nie będzie to działało na wszystkich. Ponadto w pewien sposób można zrozumieć uczelnie państwowe, bo przynosi im to określone korzyści - dostaje fundusze, które mogą wykorzystać na miejsca dla kandydatów, dla których miejsc zabrakło" - tłumaczy Maciek.

Nie można generalizować

Podsumowując, maciek uważa, ze na pewno płatne studia państwowe i tak będą atrakcyjniejsze od uczelni prywatnych, jednak - jak mówi - "nie można podchodzić do tego problemu ogólnie, bo każda z młodych osób, ma inne chęci, cele, plany na przyszłość, a także i chyba najważniejsze, każdy ma inną sytuację finansową". Ta opinia nakierowuje zatem na nieco inne spojrzenie na ten, z pozoru nieciekawy pomysł.

Opłaty za drugi kierunek faktycznie spowodują zwiększenie szans studentów, który oblegany przez studentów „wielokierunkowych" nie ma aż tyle możliwych miejsc do zaoferowania, na ile jest zapotrzebowanie. Poza tym, dodatkowe pieniądze dla uczelni to dodatkowe inwestycje dla szkoły, a także możliwość przeznaczenia tych pieniędzy na stypendia czy remonty wydziałów i instytucji związanych z uczelnią. Taki wniosek wyciąga choćby student Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, Adam: „Trzeba się zastanowić co jest bardziej racjonalne – pozostawianie większej ilości miejsc, czy upowszechnianie studiów. Wiadomo bowiem, że bezpłatność w pewnym sensie sprzyja powszechności, natomiast opłaty są bardziej socjalnie-sprawiedliwe".


Nowy porządek – opłaty, wyróżnienia

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego chce, by ustawa zaczęła obowiązywać od roku akademickiego 2010/2011. Minister Kudrycka broniąc swojego pomysłu zauważa także, że możliwość podjęcia jednego bezpłatnego kierunku przez każdego ze studentów jest jak najbardziej sprawiedliwe. Każdy ma wtedy zagwarantowany rozwój na wyższej uczelni, a oczywiście jeśli jego ambicje sięgają dalej musi podjąć  próbę uzyskania bardzo wysokiej średniej, albo samodzielnie finansować kolejny kierunek. Dysponowanie pieniędzmi publicznymi w sposób nierozważny doprowadziło by do tego, że studencie mieliby po kilka dyplomów, ale uczelniom brakowałoby funduszy.

Małgorzata Herman, dar