Sobiesiakówna: Jan Kosek? Nie znam

Sobiesiakówna: Jan Kosek? Nie znam

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zrzut ekranowy 
Magdalena Sobiesiak oświadczyła przed hazardową komisją śledczą, że podczas spotkania z Marcinem Rosołem 24 sierpnia 2009 r. nie było mowy o akcji CBA, ani ostrzeżeń o podsłuchach. Magda Sobiesiak zeznała również, że nie zna Jana Koska, ani "nie ma wiedzy" na temat interesów jakie z Koskiem robił jej ojciec Ryszard Sobiesiak.
Córka Ryszarda Sobiesiaka powiedziała w swojej swobodnej wypowiedzi, że z Rosołem - asystentem, a następnie szefem gabinetu politycznego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego - spotkała się trzykrotnie. Zastrzegła, że nie pamięta dat i godzin tych spotkań.

Znajomość z Rosołem

Jak mówiła, Rosoła poznała podczas jego pobytu w należącym do jej ojca ośrodku "Szarotka" w Zieleńcu. Zaznaczyła, że wymienili wtedy tylko "kilka zdawkowych zdań" i nie poruszali zupełnie tematu jej pracy.
Kolejne spotkanie z Rosołem odbyło się - jak zaznaczyła - w celu sprawdzenia formalnej, a nie merytorycznej, poprawności jej aplikacji na członka zarządu Totalizatora Sportowego. Jak mówiła, spotkanie to trwało jedynie kilka minut: Rosół ocenił, że aplikacja jest poprawna, a wszystkie wymagane dokumenty są dołączone. Jak mówiła, o samym konkursie na stanowisko członka zarządu TS dowiedziała się z ogłoszenia w prasie, a że po raz pierwszy starała się o pracę w dużej państwowej firmie, każda pomoc była przydatna.

Magdalena Sobiesiak zeznała ponadto, że do jej trzeciego spotkania z Rosołem doszło w warszawskiej restauracji "Pędzący królik" - 24 sierpnia 2009 roku. Jak powiedziała, Rosół poinformował ją wtedy, że jej kandydowanie na członka zarządu TS "może uruchomić kampanię negatywną i donosy także w mediach".

Podkreśliła, że Rosół przekazał jej informacje o takim zagrożeniu, prosząc jednocześnie, by sama podjęła decyzję o tym, czy chce uczestniczyć w konkursie na stanowisko w TS mimo ryzyka personalnych ataków. "To nie było żądanie wycofania się z konkursu" - zaznaczyła.

"Sama postanowiłam zrezygnować"

Jak podkreśliła, podczas tego spotkania "nie było żadnej rozmowy o akcji CBA czy ostrzeżeń o podsłuchach".
Magdalena Sobiesiak powiedziała, że potraktowała informacje Rosoła poważnie i po tym spotkaniu rozmawiała ze swoim ojcem o ryzyku wynikającym z jej aplikowania na stanowisko w TS. "Po tej rozmowie sama podjęłam decyzję o wycofaniu się z konkursu" - zaznaczyła. Jak dodała, powodem tej decyzji była troska o siebie i swoją rodzinę.
Tłumacząc powody starania się o pracę w TS, zaznaczyła, że nie chciała w swojej karierze zawodowej bazować jedynie na "owocach pracy swojego ojca". "Dla mnie liczą się wyzwania. Mając swoje ambicje, dążyłam do osiągnięcia satysfakcji zawodowej korzystając ze swojej wiedzy i wykształcenia" - dodała.

Podkreśliła, że wsparcie ojca w jej staraniach o pracę nie polegało na załatwianiu jej "czegokolwiek z kimkolwiek", zwłaszcza na wpływaniu na polityków, by dostała posadę. "Jedyną formą pomocy było przedstawienie mojego CV kilku znajomym, a następnie umówienie mnie z Marcinem Rosołem" - powiedziała.

"Jestem dumna z mojego taty"

- Staje dzisiaj przed państwem, bo nazywam się Sobiesiak. Ja znam mojego tatę i jestem z niego dumna - mówiła w swobodnej wypowiedzi Magdalena Sobiesiak. - Na prośbę mojego taty chciałabym przeprosić za jego reakcje wobec dziennikarzy. Proszę wziąć pod uwagę, że mój tato był bardzo zdenerwowany. Niemniej jego reakcja była niestosowna i za nią przepraszam - dodała. Chodzi o wypowiedź Ryszarda Sobiesiaka, który powiedział do dziennikarzy: "swołocz jedna".

Odnosząc się do ubiegłotygodniowego przesłuchania jej ojca, pytała "dlaczego obywatel, nie pełniący żadnych funkcji publicznych, jest zmuszany wysłuchiwać w świetle kamer pytań zadawanych przez posła; dlaczego musi znosić odmienianie swojego nazwiska przez nieżyczliwych mu ludzi, bez szansy na porównywalny czas i ekspozycję w mediach na swoją obronę".

"Ta komisja to porachunki"

Jak podkreśliła, nie jest osobą winną w aferze hazardowej, nie uczestniczyła w procesie legislacyjnym nad zmianami w ustawie hazardowej i nie ma wiedzy na temat zdarzeń związanych z aferą hazardową.

"Jako zwykły człowiek, obserwator mam wrażenie, że celem tej komisji nie jest znalezienie prawdy czy wyjaśnienie przyczyn afery. To są wasze porachunki, wasze spory" - zaznaczyła Magdalena Sobiesiak.

Jak oceniła, jej przesłuchanie jest dla śledczych "tylko epizodem, bez większego znaczenia dla ich narracji", a ją "dzisiejsze spotkanie kosztuje dużo zdrowia i nerwów".

Pełnomocnik Sobiesiakówny: „wezwanie przed komisję to naruszenie jej praw"

Wezwanie Magdaleny Sobiesiak w charakterze świadka przed komisję śledczą stanowi naruszenie przysługujących jej praw; jest też przykładem nieuprawnionego rozszerzenia kompetencji komisji na obywatela - oświadczył we wtorek jej pełnomocnik Ryszard Bedryj.

Mimo tego stwierdzenia córka Ryszarda Sobiesiaka zeznaje przed śledczymi.

Jej adwokat jeszcze przed rozpoczęciem przesłuchania, podkreślał, że komisja śledcza jest powołana do zbadania określonej sprawy. Działania śledczych - jego zdaniem - powinny być nakierowane na ustalenie przebiegu działań ministrów oraz innych osób zajmujących stanowiska państwowe.

"Moja klientka nie pełni, ani nie pełniła żadnych funkcji publicznych. Z zakresu kontroli komisji sejmowej jednoznacznie wynika, iż nie podlega badaniu przez komisję śledczą działanie podmiotów prywatnych, które nie podejmują żadnych działań z zakresu administracji publicznej, ani nie korzystają z pomocy państwa, albowiem komisje śledcze mogą badać wyłącznie działalność organów instytucji publicznych, wyraźnie objętych kontrolą Sejmu" - mówił Bedryj. Zaznaczył, że każdy wezwany zobowiązany jest do stawienia się, ale nie wynika z tego, że można wezwać każdego obywatela.

Argumentował, że w sprawie, której dotyczy sejmowe śledztwo powinni być przesłuchiwani członkowie Rady Ministrów i podlegli im funkcjonariusze publiczni, posłowie i senatorowie pracujący przy nowelizacji ustawy hazardowej, a także funkcjonariusze badający proces opracowania projektu ustawy o grach. "Nie ma podstaw prawnych, aby osoba prywatna, której działania nie wywołały podejrzenia, iż nielegalnie mogła wpływać na osoby wymienione powyżej, była przez komisje przesłuchiwana" - oświadczył Bedryj.

Podkreślił, że główny powód, dla którego jego klientka została wezwana, czyli spotkanie z byłym szefem rabinatu politycznego ministra sportu Marcinem Rosołem "pozostało bez wpływu na przedmiot prac komisji". "Nie jest związane bowiem ani z wpływaniem na proces legislacyjny ustawy o grach i zakładach wzajemnych, a tym bardziej z nieuprawnionym wpływaniem na ministrów bądź inne osoby zajmujące stanowiska państwowe" - mówił pełnomocnik Magdaleny Sobiesiak.

Jego zdaniem w związku z tym jest podstawa do uchylenia się jego klientki od udziału w czynnościach komisji śledczej. Zastrzegł jednak, że będzie ona zeznawać. Uprzedził przy tym, że jeśli pojawią się pytania niezgodnych z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, będzie wnioskował o ich uchylenie.

CBA: Sobiesiak załatwiał córce pracę w TS

Z informacji zawartych w dokumencie CBA z września 2009 r. wynika, że Sobiesiak, biznesmen z branży hazardowej, chciał załatwić córce intratną posadę; kontaktował się w tym celu m.in. z ówczesnym ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim oraz szefem jego gabinetu politycznego Marcinem Rosołem. Według materiałów CBA w końcu pojawił się pomysł "usadowienia" Magdaleny Sobiesiak w zarządzie Totalizatora Sportowego.

Były szef CBA Mariusz Kamiński zeznając w styczniu przed komisją hazardową ocenił, że za staraniami o posadę dla Magdaleny Sobiesiak w Totalizatorze Sportowym kryła się próba "nieformalnego podzielenia rynku". W materiałach CBA znajduje się stenogram z podsłuchanej rozmowy Sławomira Sykuckiego, byłego prezesa Totalizatora i Ryszarda Sobiesiaka, podczas której Sykucki mówił: "Można tak podzielić rynek, że Totalizator będzie miał pieniądze i wszyscy prywatni będą mieli, Magda tylko się musi trochę słuchać".

Magdalena Sobiesiak złożyła aplikację do TS 18 sierpnia 2009 r.; przeszła pierwszy etap rekrutacji, jednak dwa dni przed decydującą rozmową z radą nadzorczą spółki zrezygnowała.

Spotkanie z Rosołem

Według zeznań Mariusza Kamińskiego kluczowe było jej spotkanie z Marcinem Rosołem w warszawskiej restauracji "Pędzący królik", do którego doszło 24 sierpnia 2009 roku. Według byłego szefa CBA to właśnie tam doszło do przecieku o działaniach CBA, który ostrzegł Ryszarda Sobiesiaka o zainteresowaniu Biura jego osobą. W konsekwencji - jak mówił Kamiński - Magdalena Sobiesiak wycofała też swoją aplikację z TS.

W zeszłym tygodniu "Rzeczpospolita" opublikowała zeznania, jakie Sobiesiak złożył w prokuraturze w styczniu; wynika z nich, że podczas spotkania 24 sierpnia Rosół miał powiedzieć Magdalenie Sobiesiak, by lepiej nie ubiegała się o stanowisko członka zarządu TS, bo "są donosy" na jej "tatusia". Tygodnik "Wprost" na swojej stronie internetowej podał, że Rosół, składając zeznania w październiku 2009 r. w CBA, powiedział, iż prosił córkę Sobiesiaka o wycofanie się - nie z powodu przecieku o akcji CBA - a z powodu donosu dotyczącego nepotyzmu w TS.

Co zeznał Sobiesiak

Sam Sobiesiak oświadczył przed komisją, że nie mówił w prokuraturze, iż Rosół ostrzegł jego lub jego córkę o podsłuchach CBA. Zaznaczył, że jego córka po spotkaniu 24 sierpnia 2009 r. ani później nie informowała go o działaniach CBA. Biznesmen mówił, że donosy, które skłoniły jego córkę do wycofania się z konkursu na stanowisko w Totalizatorze, są codziennością w branży hazardowej. Dodał, że wiedział, iż do Ministerstwa Finansów i innych urzędów wielokrotnie wpływały nieprawdziwe donosy na jego temat.

Sobiesiak przyznał, że prosił znajomych, m.in. Drzewieckiego, o pomoc w znalezieniu "ciekawej" pracy dla jego córki, ale - jak powiedział - "minister Drzewiecki poza przyjęciem i pochwaleniem CV córki nic w tej sprawie nie zrobił". Magdalena - zapewniał - zamierzała zgodnie z procedurą wziąć udział w konkursie na stanowisko w zarządzie TS.

PAP, im