10 czerwca – czyli polityczne qui pro quo

10 czerwca – czyli polityczne qui pro quo

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Sejmie doszło do przewartościowania ideologicznych identyfikacji głównych aktorów polskiej sceny politycznej w którym niepoślednią rolę odegrali główni rywale w walce o prezydenturę. Od dziś Jarosław Kaczyński i jego PiS niespodziewanie pewnie nawet dla samych siebie stali się liberałami, a Bronisław Komorowski i jego PO postawiło na wartości socjalne. Nic dziwnego, że Waldemar Pawlak i jego PSL zaczyna się w tym wszystkim gubić.
A było tak. P.o. prezydent Bronisław Komorowski, który w wolnych chwilach jest marszałkiem, a gdy i to mu się znudzi zmienia się w kandydata na prezydenta postanowił, że aby zabić nudę oczekiwania na wyborcze zwycięstwo wybierze prezesa NBP. Jako że partia marszałka niegdyś szła do wyborów szermując hasłem podatku liniowego, a jej korzenie sięgają środowiska tzw. gdańskich liberałów, którzy pod szyldem KLD chcieli budować w Polsce państwo minimum można się było spodziewać, że Komorowski sięgnie po jakiegoś ucznia Friedmanna, Nozicka, albo chociaż po Leszka Balcerowicza. Tymczasem marszałek nie wiadomo czy dlatego, że został oszukany przez wikipedię, czy dlatego, że odkrył iż serce bije mu jednak po lewej stronie, wskazał na Marka Belkę.

Marek Belka wielkim ekonomistą jest – co powtarzają wszyscy. Szkopuł w tym, że jest on ekonomistą wrażliwym społecznie – a jednym z jego sztandarowych osiągnięć jest tzw. podatek Belki, który boleśnie odczuwają ci, którzy zamiast zaszywać pieniądze w materacu, wpłacają je na lokaty albo grają na giełdzie. Ci ostatni to oczywiście głównie krwiożerczy kapitaliści, którym w imię pamięci o Robin Hoodzie można grabić zagrabione bez wyrzutów sumienia, ale już np. lokaty często wybierają drobni ciułacze. Belka uznał jednak swego czasu, że każdej złotówce lepiej jest w budżecie państwa niż w kieszeni jakiegokolwiek podatnika. Miał oczywiście prawo, ale z liberalizmem ma to tyle wspólnego co gra reprezentacji Smudy z piłką nożną.

Komorowski wybrał więc Belkę, którego sercami i głosami wsparła hurtem Platforma Obywatelska do spółki z SLD. I tak Komorowski z Tuskiem stali się socjaldemokratami. Ale to dopiero przedsmak zaskoczeń. Przeciw Belce, również hurtem, zagłosował cały PiS, który wcześniej opowiadał dużo ciekawych historii o solidarności społecznej, wyrównywaniu szans, a co złośliwsi rozwijali skrót nazwy tej partii jako Populizm i Socjalizm. Po tym jednak jak PiS zrobił wszystko, by utrącić Belkę można przypuszczać, że od jutra PiS zacznie tłumaczyć, że mówiąc o Polsce solidarnej miał na myśli Polskę w której NBP-u bronią własną piersią solidarnie – Balcerowicz i Kaczyński.

Ta nieoczekiwana zmiana miejsc sprawiła, że wszystko do cna pomieszało się Waldemarowi Pawlakowi, który ogłosił światu, że Belka to kandydat zbyt… liberalny. Pewnie, w końcu podatek Belki to zaledwie 19 procent. Jakby nie był taki liberalny to byłoby z 50. PSL objawił się więc nieoczekiwanie jako partia nawet nie socjaldemokratyczna, ale czysto socjalistyczna. Tylko czekać jak jutro prezes PSL ogłosi, że trzeba nacjonalizować ziemię i tropić kułaków.

Jakie wnioski z tego wszystkiego powinien wyciągnąć wyborca głowiący się nad tym przy kim postawić krzyżyk 20 czerwca? Otóż najlepiej przestać się głowić i zdać się na rzut monetą. Okazuje się bowiem, że między tym co o sobie i o swoich poglądach mówią kandydaci i poszczególne partie, oraz tym jak się w konkretnych przypadkach zachowują nie ma żadnego związku. Dziś głosujesz na liberała – jutro okaże się on socjaldemokratą. Popierasz chadeka – jutro to będzie zielony. Wspierasz konserwatystę? Już jutro może się okazać liberałem. A pewne są tylko dwie rzeczy – kiedyś wszyscy umrzemy, a zanim to zrobimy będziemy musieli płacić podatki. Reszta – to rzut monetą.