Decyzja wieży w Smoleńsku była wyrokiem śmierci?

Decyzja wieży w Smoleńsku była wyrokiem śmierci?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pilot Jaka-40 por. Artur Wosztyla zeznał w prokuraturze, że gdy prezydencki Tu-154 dolatywał do lotniska, wieża w Smoleńsku podała pilotom, żeby „zeszli na 50 metrów”. To dowód, że rosyjscy kontrolerzy lotu prowadzili polską maszynę do zderzenia z ziemią - pisze "Gazeta Polska".
Wosztyla słyszał polecenie wieży kontrolnej w radiostacji pokładowej Jaka, który wylądował w Smoleńsku kilkadziesiąt minut wcześniej. Jak twierdzi, wyraźnie słyszał „zejdźcie na 50 metrów". Kontroler wypowiedział te słowa w chwili, gdy drugi pilot prezydenckiej maszyny Robert Grzywna, podał komendę: "odchodzimy". Było to na wysokości ok. 70-80 m. Obsługa wieży smoleńskiego lotniska wiedziała, że samolot jest na fałszywej ścieżce schodzenia. Był więc kierowany w głęboką na 60 m dolinę – informuje „Gazeta Polska”.

Wosztyla zeznał, że kontroler powiedział też do pilotów, że jeśli na wysokości 50 m nie zobaczą pasa, to mają odlatywać. Wydał polecenie, mimo że wiedział, iż widoczność w pionie w rejonie lotniska wynosiła zaledwie 30 m. Dlatego zejście Tu-154 do zalecanej wysokości 50 m oznaczało zderzenie ze zboczem doliny. Co prawda pilot Arkadiusz Protasiuk zdołał jeszcze podnieść maszynę na tyle, by nie uderzyła od razu w zbocze, ale po chwili Tu-154 zahaczył o drzewo i rozbił się w lesie.

Zeznania Wosztyla są jednak sprzeczne z wersją kontrolera lotów w Smoleńsku Pawła Plusnina. Rosjanin twierdzi, że zabronił schodzić pilotom poniżej 100 m.

Gazeta Polska, ps